niedziela, 28 lutego 2016

Stefan Barszczewski "Na szlaku sławy, krwi i złota. Szkice z dziejów odkrycia Ameryki"

Stefan Barszczewski, Na szlaku sławy, krwi i złota. Szkice z dziejów odkrycia Ameryki, Kraków "Cztery Strony" 2015
Podboje nowego lądu na kartach podręczników wyglądają bardzo niewinnie: hiszpańskie, portugalskie, francuskie i angielskie statki długo podejmowały próby osiedlenie i badania nieznanych ziem. W rzeczywistości konkwistadorzy brutalnie zagarniali kolejne połacie ziemi, przyczyniali się do śmierci rodowitych mieszkańców, bezwzględnie dążyli do bogacenia się i poszukiwań złóż złota. Do tego prowadzili polityczne rozgrywki między sobą, umiejętnie wykorzystywali przychylność władców, kierowali się chciwością prowadzącą ich do śmierci na polu walki z mieszkającymi tam plemionami, umierali na ołtarzach nieznanych im brutalnych bogów żądnych ludzkiej krwi.
W książce Stefana Barszczewskiego znajdziemy historię takich znanych konkwistadorów jak Balboa, Ojeda, Davila, Pizarro, Belalcazar, Gasca, Orellano, Quesada, Mendoza, Abreu, Serrao, Legazpi, Cabot i wielu, wielu innych, których losy przeplatają się, interesu łączą, a czasami prowadzą do walk na śmierć i życie. Książka "Na szlaku sławy, krwi i złota" pokazuje czytelnikom brutalną historię podbojów. Mimo tego trudnego i bogatego w gwałtowne zmiany okresu jest to publikacja bardzo uporządkowana, napisana przystępnym językiem, a do tego traktująca historię jak losy bohaterów powieści, czyli opowiedziane ciekawie, bez nadmiernych sympatii lub antypatii. Przemawiające do czytelnika opisy pozwalają odkryć urok surowych czasów, w których wyprawa na nowy ląd rodziła nadzieję na zmianę życia. Ubodzy i często wyjęci spod prawa mogli na nowo rozpocząć życie. Walka o bogactwa była walką o przetrwanie, możliwość awansu społecznego w czasach, w których coraz więcej Hiszpanów była uboga.
Lekturę polecam miłośnikom kultury hiszpańskiej, osobom zainteresowanym historią odkryć Ameryki, czytelnikom poszukującym nietypowej książki historycznej. Książkę jako uzupełnienie podręczników do historii szczególnie polecam studentom filologii hiszpańskiej.

​George Gilder "Wiedza i władza. Informacyjna teoria kapitalizmu i wywołana przez nią rewolucja"


​George Gilder, Wiedza i władza. Informacyjna teoria kapitalizmu i wywołana przez nią rewolucja, tł. Jacek Lang, Poznań "Zysk" 2016
Często wydaje nam się, że rządzą ci, którzy mają odpowiednie pieniądze. George Gilder idzie nieco innym tropem: łączy wiedzę z władzą. W każdym rozdziale swojej książki odkrywa przed czytelnikami jak ważna jest odpowiednia wiedza, posiadanie informacji, których nikt inny nie posiada, umiejętność łączenia analiz z zachowaniami ludzkimi oraz docenienie innowacji. Przekonuje swoich czytelników, że ubożenie społeczeństw wynika z ich braku dążenia do wiedzy, dbania o naukę, ograniczania środków na różnorodne badania. Autor zabiera czytelników w nieco osobistą podróż po własnych drogach zdobywania wiedzy, przez co dowiemy się o jego osobistym stosunku do różnorodnych teorii ekonomicznych, zauważonych przez niego błędach i niedociągnięciach. Ponad to dostrzega jak wielki wpływ na bogactwo ma wzrost ilości ludności, wzajemna wymiana myśli, bliskie kontakty z ludźmi chcącymi się uczyć i poszukującymi lepszych rozwiązań. Zauważa jak środowisko materialne determinuje postęp.
"Wiedza i władza" jest swoistym przeglądem zależności gospodarki kapitalistycznej od zdobywanej wiedzy, odpowiednio kształconych ludzi, zaangażowania oraz umiejętności wyłanianie informacji istotnych. W spojrzeniu Gildera kapitalizm na wymiar moralny, zmuszający ludzi do wytężonej aktywności, dążenia do bogacenia, poszerzania wiedzy, wyszukiwania nowych rozwiązań. W oczach autora ten rodzaj gospodarki stwarza ludziom nowe możliwości. Jego przeciwieństwem jest ograniczający aktywność socjalizm sprawiający, że ludzie żyją w wygodnej stagnacji powodującej ubożenie.
Książka ze względu na ilość odwołań do różnorodnych teorii, wędrówek po odkryciach i wielu dziedzinach może być trudna w odbiorze dla osób czytających niewiele literatury specjalistycznej.

sobota, 27 lutego 2016

Artur Daniel Liskowacki "Ulice Szczecina (ciąg bliższy)"

http://www.wforma.eu/ulice-szczecina-%28ciag-blizszy%29.html
Artur Daniel Liskowacki, Ulice Szczecina (ciąg bliższy), Szczecin, Bezrzecze "Forma" 2015
Proza Artura Daniela Liskowackiego dzięki swojej prostocie, lekkiemu przechodzenia z tematu na temat sprawia, że czytanie staje się podróżą. Zwykle jest to wędrówka po jego rodzinnym Szczecinie. Razem z narratorem-bohaterem obserwujemy ulice miasta, napotykanych ludzi. W "Capcarap" jesteśmy uczestnikami  znanej nam codzienności: dźwięki i zapachy miasta towarzyszą życiu bohatera. "Eine kleine" zabiera nas w podróż po postrzeżeniach Niemców na ich dawne miasto, które w ramach "Ziem Odzyskanych" zostało przyłączone do Polski. "Ulice Szczecina (ciąg bliższy)" znajdują się gdzieś pomiędzy tymi dwiema książkami. Autor po raz kolejny zabiera nas w bardzo osobistą podróż po swoim mieście, ale tym razem jego celem jest przybliżenie historii miasta. Już nie teraźniejszość nasączona zapachami, dźwiękami, kolorami, ale przeszłość ukształtowana przez nieobecnych już ludzi utrwalonych na starych fotografiach. Bohater-narrator z wprawą śledzi twórców, architektów, ważnych pracowników różnorodnych placówek. Swobodnie przemierza przez historię i ulice, bada życiorysy ważnych postaci, które mają niemieckie i polskie korzenie.
Zbiór opowieści o ważnych dla Liskowackiego ulicach jest kontynuacją "Ulic Szczecina" - tomu opowiadań trudno dostępnych i zabierającego czytelnika w osobistą wędrówkę ważnymi ulicami. W "Ulicach Szczecina (ciąg bliższy)" prowadzi nas po miejscach ważnych z punktu jego osobistych doświadczeń (ulica, na której mieści się szpital, szkoła, dom), próbuje odkryć na nowo urok znanych mu miejsc i sprawić, abyśmy zarazili się od niego miłością do miasta wywołującego wewnętrzne rozdarcie kulturowe. Niesamowicie drobiazgowa i żywa opowieść o ludziach wypełniających i zmieniających obraz miasta, przekształcenia, polszczenie obrazu aglomeracji, w której postaci z pożółkłych zdjęć ożywiają. Autor z niezwykłą starannością i fascynacją wyszukuje faktów z historii Szczecina, zżywa się z nią i dzieli ze swoimi czytelnikami.
"Ulice Szczecina (ciąg bliższy)" zapewniają lekką, wzorowaną na opowieściach starszych osób wędrówkę w czasie z lekkim przywiązaniem do dat, ówczesnych wydarzeń politycznych, szacunkiem do dokonań poprzedników. To wszystko sprawia, że zbiór staje się doskonałym materiałem do refleksji nad naszą kulturą, jej źródłami, skomplikowanymi dziejami Polski. Książkę można uznać za kolejny, bardzo nietypowy przewodnik po mieście pisarza. Nie wyczytamy z niego suchych faktów, ponieważ autor pokaże szerszy kontekst polityczny na świecie i tak na przykład powstawaniu szpitala, w którym się urodził towarzyszą zmiany polityczne w Niemczech, które za parę lat zapragną podbić świat.
Przeszłość przeplata się tu z teraźniejszością. Dawny niemiecki Ordnung z komunistycznym nieładem powstawania blokowisk, prowizorycznych, sezonowych boisk, przechodzi w wylewanie betonem, próbą stworzenia ładu, którego burzą mieszkańcy:
"Moja Herbowa była światem uporządkowanym, a zarazem bujnym jak ogród. Trudno powiedzieć, w jakiej mierze bujność ta była wynikiem planu przedwojennych urbanistów, myślących o tej ulicy jak o domach w zieleni, a w jakim dzikiego wybujania, które spowodowała wojna, czy raczej czas tuż po niej, gdy zielone rosło i marło, gdzie i kiedy chciało. Wydaje mi się, że to prawdziwe zdziczenie przyszło tu później, stosunkowo niedawno zresztą.
Dokładniej mówiąc, nie przyszło, ale wjechało. Było to bowiem zdziczenie o pozorach cywilizacji. Każdy metr ulicy zastawiły parkujące przy krawężniku samochody, a inne, dla których nie starczyło miejsca, wjechały na podwórza, rozjeżdżając je we wszystkie strony.
Dawny nieporządek sezonowych boisk, w które rozdeptywaliśmy te przestrzenie między domami, grając na nich w nogę, bo ich podłożem była mocno ubita, czarna ziemia, a gdzieniegdzie trawa, prowizorka lodowisk, którymi stawały się zimą polewane przez ambitnych rodziców, pragnących wychować następczynie radzieckich mistrzyń, tych wszystkich Tatian i Walentyn, które oglądać mogli posiadacze czarno-białych telewizorów Koral albo Turkus, gapiący się potem przez okna, jak ich córki próbują łyżwiarskich piruetów, rozległość placów zabaw, które zawłaszczyliśmy coraz szerzej, zakreślając tę ziemię patykami państw i miast, o które toczyły się wojny, wytyczając na niej szlaki wyścigów pokoju i rajdów, krojąc ją scyzorykami, cały ten rozsadzający geometrię nieporządek dziecięcej wyobraźni przegrywa dziś z betonową wylewką, ze żwirem, z rozpychającą się tandetą stojących wszędzie aut, zalegających przy nich opon, kawałków blachy, tej rozpierduchy zapuszczonego męskiego składziku, w którym wszystko się przydać może, a nie przyda się nigdy nic".
 

piątek, 26 lutego 2016

Stefan Jurkowski "Pamiątka po nieobecności" il. Rafał Babczyński

http://www.zaulekpomylka.pl/Kiosk-ab0-14.html

Stefan Jurkowski, Pamiątka po nieobecności, il. Rafał Babczyński, Szczecin "Zaułek Wydawniczy Pomyłka" 2015
"Pamiątka po nieobecności" jest zbiorem bardzo subtelnych wierszy zabierających czytelnika w światy przemijające, minione. Po tym, co było pozostaje wspomnienie lub ślad na kartach historii. Opustoszałe miasta, umierająca czy łuszcząca się Ziemia, apokalipsa, która wcale nie jest zła, bo jest odległa dla żywych, a do tego nasza ciągła przemijalność - to wszystko składa się na obraz naszego życia, w którym "pamiątką po nieobecności" są po prostu nasze wspomnienia, zapisy chwil, rzeczy, ludzi, wydarzeń, które w szybko przemijającej teraźniejszości są nieobecne. Utworem doskonale oddającym klimat zbioru jest wiersz "Światy wspólne"
jesteśmy w nieobecnościach
bardziej niż przy sobie

w różnych światach
lecz w jednej wspólnej przestrzeni
w której istniejemy prawdziwie

zawieszeni w głębokich odległościach
pomiędzy miastem a miastem
mieszkaniem a mieszkaniem

spotykamy się niewidzialnie
choć widzimy się ostro
zwłaszcza po zamknięciu oczu
kiedy z głosów odczytujemy pogodę

w tym jaśniejącym punkcie
nieobecność staje się osobą
tobą i mną
złączeni w jedno istnienie - -
Stefan Jurkowski bardzo swobodnie i z wprawą czerpie z teorii naukowych i religijnych, historii, codzienności, bawi się znaczeniem słów, wykorzystuje ich barwy, niejednoznaczność, by ubrać nimi ulotność naszą i świata. Z każdego wiersza wyłaniają się podstawowe pytania ontologiczne: czym jest nasze istnienie?, jaki jest świat? czy istniejemy? jak doświadczyć naszego istnienia? jakie są zasady znanego nam bytu?, co i jak jest możliwe? Tomik poezji wzbogacają ilustracje Rafała Babczyńskiego, który bardzo dobrze oddaje klimat ciągłego przemijania, nieuchwytności człowieka, świata, po którym zostają tylko pamiątki, strzępki.
"Pamiątkę po nieobecności" polecam osobom lubiącym poezję.




​Małgorzata Gwiazda-Elmerych "Toto"

http://www.wforma.eu/toto.html
​Małgorzata Gwiazda-Elmerych, Toto, Szczecin, Bezrzecze "Forma" 2014
Niechciana, niekochana, maltretowana, prześladowana, zaniedbana, molestowana Renata ma iść do szkoły. Nikt nie wróży jej dobrej przyszłości. Jest półsierotą urodzoną przez matkę-alkoholiczkę i wykorzystywaną przez dziadka-alkoholika. Bicie, przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna są jej codziennością. Brudna, głodna dziewczynka niejednokrotnie próbuje uciec z domu. Na jej drodze zawsze staje ktoś, kto przyprowadza ją z powrotem do wsi, do znienawidzonego domu, w którym ma wiele obowiązków i nie może liczyć na życzliwość. Z czasem jej przepisem na przetrwanie stanie się moczenie łóżka, aby zostawili ją w spokoju kolejni kochankowie matki. jej starszy brat po skończeniu szkoły ucieka z domu. Renata wyczekuje, kiedy i ona będzie mogła ruszyć w świat, który - mimo brutalności - okazuje się bardziej przyjazny. A może to bohaterka już przywykła do swojego mizernego życia bez przyszłości i miłości, świata, w którym wszyscy nazywają ją "głupkiem" i traktują jak narzędzie, a czasami pytają: Po co toto żyje?". Renata od dzieciństwa pozbawiana jest podmiotowości. To przyczynia się do jej niskiej samooceny, wyzbyciu się z marzeń, podporządkowaniu silniejszym. Nawet w światku bezdomnych jest tylko bezimiennym narzędziem.
Małgorzata Gwiazda-Elmerych zabiera czytelników w świat opisów brutalnej rzeczywistości ludzi zepchniętych poza margines społeczny. Dla nich już nie ma ratunku. Pozostaje jedynie próba przetrwania w opuszczonych kamienicach, wagonach, pod koszami. Jedzenie i ubrania z kontenera, alkohol za wyżebrane lub ukradzione pieniądze, hierarchia i prześladowania śród bezdomnych to codzienność bohaterów, którzy z powodu wykluczenia nie są świadomi zmiany ustroju.
Książkę - pomimo bardzo trudnego i poważnego tematu - czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Polecam wymagającym czytelnikom lubiącym powieści poruszające problemy społeczne.
 

Dorota Bartyzel-Dukaczewska "Siedem kręgów"


Dorota Bartyzel-Dukaczewska, Siedem kręgów, Gdynia "Novae Res" 2016
Zniszczone kręgi szyjne stają się pretekstem do wędrówki w kierunku operacji, zmiany stylu życia i rozliczania się z przeszłością, teraźniejszością oraz akceptacja przyszłości, której Milewa nie planowała. Inteligentna, ironiczna i oczytana kobieta sukcesu patrzy na siebie i otoczenie z dystansu to sprawia, że bez problemu godzi się na terapię psychologiczną, szuka przyczyn swojego osłabienia i złego funkcjonowania, niespodziewanej agresji. Milewa jest kobietą świadomą swoich możliwości oraz potrafi trafnie ocenić otoczenie. Razem z bohaterką wybieramy się w podróż po jej życiu, po przeżyciach, które towarzyszą ludziom podejmującym ważne decyzje związane z własnym zdrowiem, wędrówkę po gabinetach specjalistów i "specjalistów". Poważna choroba sprawia, że Milewa robi również diagnozę swojego życia. Ciepła i opanowana kobieta uwikłana jest w sieć zależności, własnych i cudzych oczekiwań. Można stwierdzić, że Milewa ma wszystko to, co każdy z nas by chciał mieć: bardzo dobre wykształcenie, świetną pracę, inteligentne dzieci, z którymi może porozmawiać, doskonałe stosunki z byłym mężem, dobre relacje z kochankiem, którego akceptuje. Jednak bohaterka w świecie tych relacji pozostaje w pewien sposób zdana tylko na siebie.
"Siedem kręgów" to powieść z jednej strony dosłowna, pokazująca nasze turbokapitalistyczne realia, a  z drugiej strony niesamowicie alegoryczna, zmuszająca do postawienia sobie pytań o sens własnego życia, relacji z ludźmi, stosunku do pracy, życia w zgodzie ze sobą, o możliwość zmiany własnego życia.
Dorota Bartyzel-Dukaczewska napisała książkę świetną. Autorka doskonale włada słowem, nie nudzi czytelnika, zabiera go w świat przemawiających do wyobraźni czytelnika opisów. "Siedem kręgów" to dość nietypowa powieść, w której czytelnik poddaje się prądowi wydarzeń i przemyśleń bohaterki-narratorki.
Książkę polecam wymagającym czytelnikom. Na pewno nie jest to lektura lekka, ale za to bardzo bogata w dystans okraszony sporą dawką subtelnej ironii, humoru. Jak dla mnie rewelacja. Czytałam z zapartym tchem. Powieść Doroty Bartyzel-Dukaczewskiej to nie tylko historia dojrzałej kobiety, ale i świetna ocena naszego kraju, diagnoza zależności w świecie kapitalistycznym oraz relacji międzyludzkich.

masa z wody i mąki ziemniaczanej

Z około rocznymi i starszymi dziećmi możemy bawić się cieczą nienewtonowską, czyli powstałą przez zmieszanie szklanki mąki ziemniaczanej ze szklanką wody. Można do niej wrzucać zabawki, mieszać ją. Kiedy dziecko znudzi się taką substancją dolewamy do niej dwie  szklanki wody i wstawiamy na dwie minuty do mikrofalówki (lub podgrzewamy na małym ogniu mieszając), a następnie mieszamy i podgrzewamy. Czynność powtarzamy do czasu, aż substancja zrobi nam się lekko przezroczysta i będzie bardzo twarda (musi być gęstsza od kisielu). Po wychłodzeniu powstaje lekko lepka masa, która nie przywiera do skóry. Nie jest ona smaczna, więc nie zachęca dzieci do zjadania, a nawet jeśli zdarzyłoby się, że mamy do czynienia ze smakoszem takich dziwnych substancji to masa jest po prostu bezsmakowym kisielem. Przedszkolaki uwielbiają ciąć tę masę nożyczkami, wbijać wykałaczki, wciskać małe zabawki.

zapachowa masa stymulująca


Intensywnie pachnąca i delikatna w dotyku masa z małymi grudkami sprawia, że możemy z dzieckiem stymulować zmysły wzroku, dotyku i węchu, a przy okazji ćwiczyć ich twórcze podejście do materiałów. Dziś o kolejnej masie zapachowej.
Skład:
1 szklanka mąki ziemniaczanej
1 około szklanki mydła/żelu pod prysznic
2x po 2 łyżki dwóch różnych soli do kąpieli (może być mniej lub więcej)
Mąkę mieszamy z mydłem tak, aby tworzyła gęstą, ciekłą masę. Dzielimy na dwie części. Do każdej części dajemy inny zapach soli do kąpieli. Taka mieszanka staje się dużo rzadsza (ma konsystencję jogurtu). Wstawiamy miseczkę z masą na 2 minuty do mikrofalówki na największe grzanie. Po wyjęciu, wkładamy drugą, a pierwszą mieszamy. Przy kolejnych podgrzewaniach czas skracamy do minuty. Podgrzewamy do czasu, aż masa w czasie mieszania będzie tak gęsta, że będzie można bez problemu zrobić z niej kluseczki, ciasteczka. W masie będą delikatne grudki soli, które będą stymulowały zmysł dotyku. Masa w zależności od sposobu zabawy z nią będzie lekko sypka, ale będzie można z niej zrobić kule, rozwałkować, ugnieść. Ponad to można dać ją dziecku lekko ciepłą. Jeśli masa osuszy nam się zawsze można dodać troszkę mydła, wymieszać, minutę podgrzać w mikrofalówce i wymieszać.
Masę można też zrobić w garnku na palniku (jak ciasto na karpatkę).




środa, 24 lutego 2016

​Katarzyna Janiszewska-Gold "English with Little Ant. Język angielski dla przedszkolaków - pierwszy rok nauki"

​Katarzyna Janiszewska-Gold, English with Little Ant. Język angielski dla przedszkolaków - pierwszy rok nauki, il. Dorota Prończuk, Andrzej Stępkowski, muzyka Karolina Gawlik, Magdalena Nowak, Kraków "CEBP" 2015
Odpowiednie wprowadzenie dziecka w świat języka obcego zapewnia sukces w ​kolejnych etapach kształcenia i zdobywania kompetencji językowych. Bardzo ważne jest, aby na pierwszym etapie uczenia pozwolić przedszkolakom na swobodne poznawanie języka, wchodzenie w jego świat, pozwolenie na osłuchanie się słownictwem, aby ta nauka była zbliżona do poznawania języka ojczystego. Brak ciągłego nudnego powtarzania słówek, wykorzystanie piosenek i rymowanek sprawia, że nauka staje się zabawą.
W książce "English with Little Ant. Angielski dla przedszkolaków - pierwszy rok nauki" znajdziemy wiele interesujących rymowanek, piosenek wykorzystujących prosty rytm i nawiązanie do zabaw z pokazywaniem części ciała i przyswajaniu słownictwa w czasie ruchu. Autorka kładzie nacisk na osłuchanie się językiem, przyswojenie sobie w ten sposób podstawowych zwrotów, kojarzenie słownictwa z zabawami (kolorowaniem, wycinaniem) oraz scenariusze inscenizacji teatralnych pozwalających oswoić się z prostym słownictwem.
W podręczniku znajdziemy scenariusze zajęć, proponowane słownictwo, wskazówki dla nauczyciela. Załączona do podręcznika płyta pozwala na prowadzenie zajęć nauczycielom przedszkolnym nieposiadającym wykształcenia lingwistycznego i znającego podstawy języka angielskiego, co pozwala nauczycielom na dostosowanie się do rozporządzeń Ministra Edukacji Narodowej.
Poza płytą i podręcznikiem dla nauczyciela w pakiecie znajdziemy teczkę z pomocami dydaktycznymi (ilustracje do zajęć), mapę Anglii oraz piktogramy dyscyplinujące, czyli ilustracje pozwalające nauczycielowi na lepszą komunikację z grupą.
Cały zestaw jest bardzo dobrze przemyślany i pozwala na swobodną pracę z podręcznikiem oraz pomocami. Bardzo dobre scenariusze zajęć sprawiają, że nauczyciel nie musi spędzać wielu godzin na przygotowaniu się do uczenia języka obcego.
Podręcznik polecam wszystkim nauczycielom przedszkolnym oraz rodzicom chcącym w domu oswajać dziecko z językiem angielskim.
Pomoce dydaktyczne będą również doskonałym materiałem terapeutycznym. Możemy je również wykorzystać w zajęciach otwierających dzieci na myślenie globalne. Wplatanie w inne zajęcia materiałów, przypominanie słownictwa pozwoli na przyjemne przyswajanie języka.




Agnieszka Lingas-Łoniewska "Jesteś moja dzikusko"

Agnieszka Lingas-Łoniewska, Jesteś moja dzikusko, Gdynia "Novae Res" 2016
Życie Toniego przewraca do góry nogami wypadek przyjaciółki mamy. Szukająca szczęścia w kolejnej miłości Evita ginie w wypadku samochodowym. Nie ma nikogo bliskiego, kto mógłby zająć się pogrzebem i prawie dorosłą osieroconą Natalią. Mama Anthony'ego zabiera dziewczynę do siebie, co oznacza, że będzie miał coś w rodzaju "siostry", co mu na początku bardzo nie odpowiada. Jednak ze względu na mamę stara się być miły oraz pomocny. Dłuższe przebywanie z Natalią pozwala mu odkryć, że jest niezwykłą i zupełnie inna dziewczyną niż snobistyczne koleżanki z jego prywatnego liceum, w którym życie wygląda troszkę jak w amerykańskich filmach: podział na grupki wpływów, prześladowania, wyśmiewania, terror psychiczny, bo fizyczny ze względu na kamery jest niemożliwy.
Niepozorna Natalia staje się obiektem pożądania wielu chłopaków, co podsyca zazdrość Toniego i psuje jego relacje z dziewczyną, z którą spędzał wolny czas. Pod wpływem rudowłosej piękności chłopak przechodzi przemianę: przestaje być egoistyczny, chce dzielić się swoim życiem i kolegami z przedstawicielką płci przeciwnej. W dziewczynie imponuje mu jej mądrość, dążenie do celu i niedostępność, jej pasje i otwartość. W ramach dbania o nową podopieczną mamy stara się, aby nie miała problemów w szkole. Wykorzystuje do tego swoją dziewczynę (Martę), z której zdaniem (dzięki urodzie i bogactwie rodziców) liczą się wszyscy.
Natalia w nowym liceum poznaje życie odmienne od tego jakie znała z własnej szkoły. Zostaje wciągnięta w szereg intryg, a nawet narażona na utratę życia. Rosnące zainteresowanie Toniego sprawi, że przez zazdrość Marty stanie się klasowym wrogiem, którego zaborcza dziewczyna będzie chciała się pozbyć. Nie zawaha się posunąć do nawet najokrutniejszych sposobów.
"Jesteś moja dzikusko" to lekka powieść o młodzieży i dla młodzieży. Młodzi czytelnicy znajdą w niej bliskie im problemy (pierwsze miłości, chęć imponowania innym, imprezy, przygotowania do matury, rywalizacje w gronie rówieśników, przyjaźnie). Dla starszych i wprawionych czytelników powieść jest dość przewidywalna (tym bardziej, że główny bohater swoimi przewidywaniami sugeruje przebieg akcji). Powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej czyta się bardzo przyjemnie. Szybka akcja sprawia, że staje się ona lekturą na jeden wieczór. Dzięki prostemu językowi, uporządkowanym wydarzeniom jest to lektura świetna na podróż. Wprowadzenie i zakończenie oraz opis wydarzeń pozwalają rodzicom nastolatków popatrzeć z dystansem na sympatie własnych dzieci i pozbyć się niepotrzebnych uprzedzeń.

wtorek, 23 lutego 2016

​K.L. Amstrong, M.A. Marr "Wilki Lokiego. Kroniki Blackwell"

http://www.gwfoksal.pl/ksiazki/kroniki-blackwell-t-1-wilki-lokiego.html
​K.L. Amstrong, M.A. Marr, Wilki Lokiego. Kroniki Blackwell, tł. Janusz Ochab, Warszawa "Wilga" 2016
Matt Thorsen pozornie jest takim samym nastolatkiem jak inni. Różni go od jego rówieśników budowa ciała genetycznie związana z byciem potomkiem skandynawskiego boga Thora, a od braci wybranie innego niż oni sportu. Thorsenowie są rodziną cieszącą się wielkim szacunkiem, zajmują ważne miejsca w mieście Blackwell i wpajają swoim dzieciom konieczność działania zespołowego. Nic lepiej nie kształtuje tej umiejętności niż sporty zespołowe ćwiczące ​również wiele umiejętności (rozwijające koncentrację i mięśnie. Matt postanowił podążyć inną drogą. Jako jedyny w rodzinie trenuje boks. Kolejna cechą odróżniającą go od pozostałych potomków boga Thora jest nieumiejętność panowania nad swoją mocą. Jakby tego było mało nie jest tak idealnym uczniem jak życzyliby sobie tego rodzice oraz ciągle pakuje się w kłopoty.
Akcja książki zaczyna się od wieczornego powrotu z treningu w pobliżu portu, gdzie dostrzega kuzynostwo, Fena i Laurie Brekke'ów, próbujące oderwać tarczę z prawdziwej łodzi wikingów, będącej dumą mieszkańców miasteczka. Kolejne pouczenie chłopaka z nielubianej części rodziny zaostrza jego konflikt z dużo słabszym od niego chłopakiem. Udaje mu się jednak powstrzymać nastolatka przed zniszczeniem statku ważnego dla wszystkich. Niestety tylko na kilka godzin. Dlaczego Fenowi zależy na zniszczeniu własności miasta? Co łączy go z ludźmi zmieniającymi się w wilki? Dlaczego Matt będzie potrzebował pomocy Fena i czy uda mu się nakłonić największego wroga do współpracy w imię wyższych celów? Przekonajcie się sami.
"Wilki Lokiego. Kroniki Blackwell" to interesująca propozycje lektury dla nastolatków. Ze względu na walkę dobra ze złem, chłopięcych bohaterów zmierzającymi się ze światem wyraźnych wartości, wśród których nienadużywanie posiadanej siły, chęć pomocy słabszym, poczucie misji dominują sprawia, że książka powinna być interesująca dla chłopców, szukających bohaterów podobnych do nich.
K.L. Amstrong oraz M.A. Marr zabierają czytelników w świat mitologii skandynawskiej, która niestety u nas jest słabo znana. Zabieranie czytelników w świat legend może zachęcić młodych czytelników do odkrywania naszej kultury, która składa się nie tylko z mitów greckich i rzymskich. Łączenie fikcji z historią oraz legendami sprawia, że lektura posiada swoisty urok. Do tego szybka akcja, kreacja świata znana z mang i motywy obecne we współczesnej literaturze dla młodzieży oraz prosty język sprawiają, że książkę czyta się bardzo przyjemnie. Ze względu na opisy przemocy (bójek) nie jest to lektura dobra do czytania przedszkolakom. Wszystko oczywiście zależy od wrażliwości dziecka i jego dojrzałości. Wskazany przez wydawcę wiek odbiorców lektury uważam za właściwy.
Książkę polecam dzieciom od dziewiątego roku życia oraz miłośnikom literatury dla dzieci i młodzieży.
 

Megan McDonald "Hania Humorek. Najfajniejsza na świecie Humorkowa Księga Kolorowanek i innych Zabaw" il. Peter H. Reynolds

https://sklep.egmont.pl/ksiazki/bohaterowie/p,hania-humorek-najfajniejsza-na-swiecie-humorkowa-ksiega-kolorowanek-i-innych-zabaw,10880.html

Megan McDonald, Hania Humorek. Najfajniejsza na świecie Humorkowa Księga Kolorowanek i innych Zabaw, il. Peter H. Reynolds, tł. Aldona Możdżyńska, Warszawa "Egmont" 2016
Książki o Hani Humorek cieszą się u nas dużym powodzeniem, ponieważ są zabawne, pouczające, zachęcają do ciekawości światem i przeżywania niezwykłych przygód, rozwiązywania zagadek, a do tego pokazują chwilowe manie dzieci. Lektura skierowana do dzieci starszych od mojej córki wywołuje w niej zainteresowanie i chętnie słucha opowieści o przygodach dziewczynki. Świetnym uzupełnieniem zestawu lektur stała się książka o Julce Wróbel, w której młodszy czytelnik znajdzie prostszą i krótszą historię, a do tego przyciągające wzrok ilustracje.
W przypadku starszych dzieci (czyli w wieku szkolnym) fascynację lekturą warto wykorzystać i zestaw uzupełnić o "Najfajniejszą na świecie Humorkową Księgę Kolorowanek i innych Zabaw". Ulubiona bohaterka zabierze swoich czytelników w podróż po kolorowankach, labiryntach, rebusach, rysowankach, przemycanej wiedzy, tajnych szyfrach, rymowankach, związkach frazeologicznych i wielu innych ćwiczeniach, pozwalających zdobyć lub utrwalić wiedzę. Trudność zadań jest stopniowana, dlatego mały odkrywca/ mała odkrywczyni nie będzie się nudzić w czasie robienia ćwiczeń. Zestaw ćwiczeń na pewno będzie doskonałym uzupełnieniem szkolnych ćwiczeń, a może nawet zachęcie do samodzielnego odrabiania lekcji. Zadania jakie dzieci znajdą w tym zestawie rozwijają umiejętności niezbędne w szkole, a do tego robią to pod pozorem zabawy, a nie obowiązku, dlatego nasze pociechy chętniej wykonają zadania.
Całość jest przemyślana. Przeplatanie ćwiczeń różnymi odmianami zadań, stopniowanie trudności sprawi, że dziecko będzie się uczyło, a rodzic może łatwo śledzić postępy i ćwiczyć te umiejętności, z którymi dzieci mają jeszcze problem. Wiele zadań jest tak skonstruowanych, że mogą po nie sięgać zarówno początkujący, jak i dzieci doskonale piszące oraz czytające. Na końcu zeszytu dzieci znajdą wycinanki z postaciami Hani Humorek.
Polecam uczniom szkoły podstawowej.



poniedziałek, 22 lutego 2016

​Megan McDonald "Julka Wróbel i przygoda ze świnką" il. Erwin Madrid

https://sklep.egmont.pl/ksiazki/wszystkie/p,hania-i-przyjaciele-julka-wrobel-i-przygoda-ze-sw,11506.html
Megan McDonald, Julka Wróbel i przygoda ze świnką, il. Erwin Madrid, tł. Aldona Możdżyńska, Warszawa "Egmont" 2016
Hania Humorek to jedna z naszych ulubionych bohaterek książkowych. Razem z bratem przeżywa wiele interesujących i zabawnych przygód​ zachęcających dzieci do odkrywania otoczenia. Kiedy dowiedziałam się, że autorka napisała książkę dla nieco młodszych czytelników bez wahania po nią sięgnęłam. Wiedziałam, że będzie dobra, ale i tak mnie zaskoczyła. W przygodach Julki Wróbel znajdziemy piękne ilustracje, które sprawiają, że przedszkolaki próbują same czytać książkę, a pierwszoklasiści samodzielnie literują tekst wydrukowany dość dużą czcionką. Żywa akcja, piękne ilustracje z żywymi kolorami oraz poruszanie problemów bliskich wielu dzieciom sprawiają, że młodzi czytelnicy chętnie do tej książki wracają. Bohaterka tej książki jest troszeczkę młodsza od Hani Humorek, a jej zainteresowania krążą wokół świnek, dlatego wszystkie dodatki, jakie można znaleźć w jej pokoju są związane z tymi miłymi, różowymi zwierzątkami. Można powiedzieć, że bohaterka ma wszystko, o czym może marzyć miłośnik świnek. No, może poza żywą świnką, ale to może się zmienić, ponieważ właśnie zbliżają się jej urodziny, a ona dała do zrozumienia swoim rodzicom, że nic jej nie ucieszy poza zwierzątkiem.
Ciekawska Julka zaprasza Hanię na wspólne poszukiwania prezentów w domu. Ku jej rozczarowaniu znajduje jedynie gry i kilka innych rzeczy ze świnkami, co może oznaczać tylko jedno: na prawdziwą świnkę nie ma co liczyć. Jakby tych problemów było mało Hania razem ze swoim bratem zachowują się bardzo dziwnie, przez co Julka nie chce, aby przyjaciółka przychodziła na urodziny.
Opowieść jest interesująca, pokazuje dzieciom świat im bliski, a ponad to uczy, że nie wolno zbyt szybko oceniać innych, że przyjaźnie są ważniejsze od kaprysów, ponieważ tylko zabawa z najlepszą koleżanką daje wiele radości.
Książkę polecam wszystkim przedszkolakom oraz uczniom pierwszych klas szkoły podstawowej. Starsze dzieci doskonale odnajdą się jako lektorzy swojego młodszego rodzeństwa i poznają nowe przygody Hani Humorek. Uważam, że takie zapożyczenie postaci z książki dla nieco starszych dzieci jest rewelacyjnym pomysłem, ponieważ wspólne książki pomogą dzieciom pogłębić więź.



 

"Co? Jak? Narysować. Szkicownik" il. Edwin G. Lutz


Co? Jak? Narysować. Szkicownik, il. Edwin G. Lutz, Warszawa "Egmont" 2016
Małe dzieci rysują bardzo chętnie. Biorą do ręki kredkę i bazgrolą tylko im znane światy. przychodzi jednak taki czas, kiedy nasze pociechy powinny rysować ładnie, odtwarzać wzory, potrafić naśladować. Inne przestają sięgać po kredki, ponieważ wstydzą się swoich nieudolnych rysunków. Jednym i drugim z pomocą może przyjść zestaw ćwiczeń "Co? Jak? Narysować. Szkicownik". My jesteśmy zestawem ćwiczeń zachwycone, ponieważ rysunki nie są zbyt skomplikowane, przez co może po nie sięgnąć nawet przedszkolak. Dokładna instrukcja, pokazanie kolejnych etapów sprawia, że ćwiczymy rękę, koncentrację, spostrzegawczość i rozwijamy wyobraźnię przestrzenną.
Szkicownik będzie doskonałym materiałem do terapii dla dzieci z różnorodnymi dysfunkcjami oraz dorosłych chcących oderwać się od codzienności. Skupienie uwagi na rysowaniu pozwala na relaks, a przy okazji rozwija nasze ukryte talenty.
W szkicowniku znajdziemy 32 wzory do ćwiczenia swoich sprawności. Wśród ilustracji znajdziemy rysunki zwierząt, ludzi, pojazdów. Połączenie tych elementów w całość może pozwolić an stworzenie własnej, niepowtarzalnej opowieści. Zestaw ćwiczeń będzie idealnym materiałem dla dzieci, które nie chcę rysować, ponieważ uważają, że rysują brzydko. My po dawce interesujących rysunków ze szkicownika sięgniemy i po zestaw z większą ilością ćwiczeń.


Asia Olejarczyk "Pampiludki i tajemnice wiary" il. Agnieszka Filipowska


Asia Olejarczyk, Pampiludki i tajemnice wiary, il. Agnieszka Filipowska, Rzeszów "Dreams" 2016
Asia Olejarczyk w swoich książkach dla dzieci tworzy światy pobudzające wyobraźnię małych czytelników. Jej pierwsza książka, "Mikrulki" zabierała małych czytelników w świat wyobraźni, przygód malutkich stworków. "Pampiludki i tajemnice wiary" to lektura bardzo pokrewna, ale poruszająca odmienne tematy, ponieważ tematami przygód bohaterów są nie tylko proste ludzkie uczucia, ale też bardzo skomplikowany świat wiary katolickiej.
Bohaterami książki są Gideon i Alimemek, mieszkający w odległej krainie Nie-Wiadomo-Gdzie (takie nazwy pobudzają dziecięcą wyobraźnię). Przygody bohaterów toczą się wokół ich przyjaźni, wzajemnego wsparcia i odkrywania pojęć związanych z wiarą. Niezwykłe opowieści uzupełniają przyciągające uwagę ilustracje autorstwa  Agnieszki Filipowskiej. Piękna oprawa, strony w ciepłych, bajecznych kolorach sprawiają, że dzieci chętnie sięgają po książkę. Opowieść o świecie, który muszą sobie wyobrazić sprawia, że rozwijają koncentrację, ponieważ każdy szczegół z opisu jest bardzo ważny.
Całość napisana bardzo prostym językiem, fabuła bajeczna z wyraźnym morałem. Autorka wprowadza dzieci w świat takich pojęć jak bliźni, modlitwa, miłosierdzie, gloria, hosanna, zbawienie, Trójca Święta, wolna wola, wiara. opowieści powstały dla dzieci wychowujących się w rodzinach katolickich. Książka bardzo piękna, treści bardzo proste i przyciągające uwagę dzieci, dlatego polecam wszystkim przedszkolakom praz uczniom pierwszych klas z rodzin wierzących.


"Posiadacz" Johna Galsworthy’ego.

Dziś chciałbym zaproponować Państwu przejmującą, pełną namiętności opowieść o miłości, zdradzie, posiadaniu i śmierci.
Posiadacz to najsłynniejsza powieść w całym dorobku Johna Galsworthy’ego.

Akcja rozpoczyna się w 1886 roku w Londynie, a rodzina Forsyte’ów stanowi symbol mieszczaństwa epoki wiktoriańskiej. Żona jednego z braci, Irena, staje się burzycielką porządku ustalonego przez rodzinę.
Książka pierwotnie została wydana pod tytułem Saga rodu Forsyte’ów, ponieważ jednak osiągnęła ogromną popularność (autor otrzymał za nią Nagrodę Nobla) doczekała się kontynuacji.
Dla kolejnych wydań Autor ustanowił dla niej tytuł Posiadacz, który chyba najpełniej oddaje, o czym jest ta opowieść.

 Sedno całej tej sprawy, pomyślał, to własność, lecz wiele ludzi wolałoby nie stawiać jej na tej płaszczyźnie. W ich pojęciu idzie wyłącznie o „świętość węzłów małżeńskich”. Ale podstawą świętości węzłów małżeńskich jest świętość rodziny, a świętość rodziny oparta jest na świę­tości posiadania. A przecież wszyscy ci ludzie są wyznawcami Tego, który nic nigdy nie posiadał na własność. Ciekawe!John Galsworthy
  
Posiadacz ukaże się na rynku 2 marca.

ulubione słowa


Odprowadziłem moja właścicielkę do przedszkola. Przez jakiś czas pan z Olą wychodził sam, a ja płakałem pod drzwiami. Później wracał i szedł ze mną na szybki spacer, ale w końcu pan rano wstał wcześnie i wyszedł. Później wstała pani i dała mojej właścicielce śniadania, a ona się ze mną podzieliła. Odprowadziłem ją do przedszkola, obwąchałem małych i średnich ludzi. Chciałem jeszcze pospacerować i wtedy usłyszałem moje ulubione słowo "poświęcę się". Pani zwykle przed dodatkowym długim spacerem mówi:
-No dobra Tutek, poświęcę się i pójdziemy jeszcze na długi spacer, a ja wtedy załatwię parę spraw.
Tym razem spacer był naprawdę długi. Wróciłem zmęczony. Napiłem się wody i padłem na swoim legowisku. Na równe nogi zerwał mnie intensywny zapach. Pobiegłem do kuchni. Pani zjadła coś niesamowicie wspaniale pachnącego. Pachniało tak pięknie, kusząco, że nie mogłem się powstrzymać przed podnoszeniem nosa coraz wyżej. Do góry powędrowały też przednie łapy, co umożliwiało lepsze przechwycenie zapachu. Chciałem lepiej poczuć ten zapach. Był tak cudowny, że jak pani powiedziała "Leżeć", moje przednie łapy powędrowały na podłogę i do przodu, a ciało idealnie przykleiło się do podłogi. I już całym sobą czułem jak cząstka tego zapachu wpada do mego pyszczka, kiedy pani pochwaliła mnie, odwróciła się i dała mi... chrupki. Uwielbiam chrupki, ale w tamtym momencie mnie bardzo rozczarowały. Nie skomentowałem. Zjadłem i wtedy poczułem: chcę więcej jedzenia. Pobiegłem do miski, a tam pustki, więc zacząłem nią szurać. To zwykle sprawia, że miska się napełnia. Tak było i tym razem. Pani powiedziała moje kolejne ulubione słowo: "dam" i podeszła do miski.
Ludzie to jednak dziwne istoty. Pani włożyła do miski pachnące jedzenie wymieszane z nielubianą przez mnie karmą i nawet jej to mieszanie dobrego jedzenia ze tym wybaczyłem, ale zaczęła mnie głaskać, a ja nie lubię jeść, kiedy mnie dotykają. Mam wtedy wrażenie, że zaraz mi to jedzenie zabiorą, a ona twierdzi, że robi to po to, abym był grzeczniejszy, kiedy karmi mnie Ola. Nie pozostało mi nic jak tylko siedzieć i czekać aż skończy. Miska kusiła, ale przecież nie będę jadł kiedy mnie dotyka, bo jeszcze mi to jedzenie zabierze. Patrzyłem na nią troszkę niecierpliwie, a ona powiedziała:
-Co tak patrzysz? Kiedy ja jem i ty mnie po swojemu głaszczesz wcale nie marudzę.
Oj z tym niemarudzeniem to ja się wcale nie zgodzę. Patrzy na mnie wtedy takim poważnym wzrokiem mówiącym, że wcale moje zachowanie jej nie cieszy. I to ma być to niemarudzenie?
Kiedy w końcu przestała mnie głaskać postanowiłem wyjeść tylko to, co ładnie pachnie. Nim zauważyłem znowu miska była pusta, czyli znowu zagalopowałem się z jedzeniem wszystkiego.

niedziela, 21 lutego 2016

Ted Sanders "Strażnicy. Szkatułka i Ważka"


Ted Sanders, Strażnicy. Szkatułka i Ważka, tł. Janusz Maćczak, il. Iacopo Bruno, Warszawa "Wilga" 2015
Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Czasami naszą uwagę przyciągają absurdalne rzeczy, ludzie wyróżniający się wyglądem lub zachowaniem, szyldy zawierające dziwne nazwy. Wystarczy, że na moment zboczymy ze swojej codziennej trasy lub zmieni się nasze otoczenie. W przypadku Horacego Andrewsa do odkrycia swojej misji dochodzi przez remont drogi i zmianę kursu autobusu, którym chłopiec wraca do domu. W oddali jednak dostrzega szyld ze swoim imieniem i nazwiskiem. Wrodzona ciekawość zmusza go do zbadania sprawy. Na swojej drodze spotyka dziwnie wysokiego i cuchnącego siarką mężczyznę, który będzie prześladował go przez całą książkę. Co stanie się powodem tego śledztwa? Jakie tajemne moce drzemią w chłopcu? Co kryje się za drzwiami  sklepu, którego szyld zawiera jego imię?
"Strażnicy. Szkatułka i ważka" to interesująca książka o magi, przyjaźni, walce dobra ze złem, odpowiedzialności, miłości, zaufaniu, samopoznaniu. Autor prowadzi nas tajemniczymi labiryntami światów fantazji, w którym można pokonywać znane nam prawa fizyczne, w którym teorie Alberta Einsteina nabierają sensu.
Bohater interesujący się nauką, teoriami, analizujący świat, rozmawiający o swoich zainteresowaniach z nauczycielami i rodzicami jest doskonałym wzorcem do naśladowania dla młodych czytelników. Jego przyziemne problemy związane z gubieniem kluczy, roztargnieniem, nowymi przyjaźniami sprawiają, że chłopiec staje się bardziej rzeczywisty i bliski młodym czytelnikom.
Autor umiejętnie połączył magię z fizyką i wokół tego połączenia stworzył opowieść o niezwykłych przedmiotach, które dzielą się ze swoimi strażnikami mocą łamiącą znane nam prawa. Wielkim plusem książki jest jego prosty język, dobrze stworzona, szybka akcja nie pozwalająca czytelnikowi oderwać się od lektury. Na pewno będę wyczekiwała kolejnej książki Teda Sandersa i z chęcią sięgnę po kolejny tom "Strażników".
Lekturę polecam młodzieży oraz "Harrego Pottera". Przy tej lekturze spędzą czas równie przyjemnie (a może i milej). W całości widać piękna precyzję autora oraz dbałość o ciągłe angażowanie czytelnika w następujące po sobie wydarzenia.  W książce znajdziemy niewiele wulgaryzmów i opisów przemocy (więcej jest ich w klasycznych baśniach), dlatego można ją czytać z dziećmi od pierwszej klasy szkoły podstawowej.