Etykiety

środa, 12 listopada 2014

Grzegorz Kozera - Papier jest najważniejszy



fot. Dagmara Głodowicz
AS: Kryzys wieku średniego takie skojarzenie nasuwa się jak chcemy ocenić pańskich bohaterów. Dlaczego akurat mężczyźni nieidealni stali się postaciami pierwszoplanowymi?
Grzegorz Kozera: W przypadku bohaterów dwóch moich powieści – „Drogi do Tarvisio” i „Co się zdarzyło w hotelu Gold” – można powiedzieć, że przechodzą kryzys wieku średniego. Dla mnie jednak to był pretekst do pokazania postaci, które nie są jednowymiarowe, a przez to ciekawsze. Jeśli chodzi o Otto Petersa z „Berlin, późne lato” i bohatera „Białego Kafki”, to ich problemy są jednak zupełnie inne i nie mają nic wspólnego z ich wiekiem. Tak samo jak w przypadku bohatera mojej najnowszej, jeszcze nieopublikowanej powieści – jest nim bowiem dziewiętnastoletni chłopak.
AS: Nie uważa pan, że kryzys wieku średniego to wyimaginowany problem? Zawsze gdy specjaliści stworzą konkretne spojrzenie na wymyślony problem, to okazuje się, że masom ludzi jest on bliski, nawet jeśli wcześniej nie byli tego świadomi i żyli nieco inaczej niż po zdefiniowaniu zachowań.
Grzegorz Kozera: Może niekoniecznie wyimaginowany, pewnie się komuś przydarza, choć ja na szczęście go nie doświadczyłem, przynajmniej na razie u siebie nie zauważyłem. To jednak prawda, że niektóre problemy są kreowane sztucznie, by wzbudzić zainteresowanie. Za tym wszystkim zwykle kryją się pieniądze, chodzi o sprzedanie np. jakiegoś cudownego kosmetyku czy specyfiku na odchudzanie.
AS: Co panu podobało się w komunizmie?
Grzegorz Kozera: Teraz, gdy patrzę z perspektywy czasu, to nic. Ale wtedy… Pamiętam, gdy jako dziecko piłem pepsi colę, jadłem cytrusy albo prawdziwą czekoladę, miałem poczucie zadowolenia. Rodzice mieli pracę i raczej nie martwili się, że mogą ją stracić. Ale to wszystko było złudne, taka Różewiczowska mała stabilizacja. W tamtej epoce nie było punktu odniesienia, większość ludzi nie mogła wyjeżdżać na Zachód, który oficjalna propaganda przedstawiała jako zgniły, niedobry kapitalizm. Najwięcej można się było dowiedzieć z filmów czy książek, ewentualnie z opowieści tych, którym udało się wyjechać. Ja pojechałem, do Wiednia, dopiero w 1990 r., a więc już po upadku komuny. I tak byłem w szoku, gdy zobaczyłem, na jak wysokim poziomie żyją tam ludzie. Mówię o dobrach materialnych, bo jednak smak wolności poczuliśmy w Polsce już w 1980 r., gdy wybuchła Solidarność. To było coś niezwykłego.
AS: Jakie szanse daje kapitalizm z nowymi mediami? Jak pisarz odnajduje się w tych możliwościach?
Grzegorz Kozera: Zależy, co rozumiemy pod pojęciem nowe media. Dla pisarza, a przynajmniej dla mnie, najważniejsze są papierowe wydania książek. E-booki czy audiobooki są tylko uzupełnieniem. Podobnie publikowanie w Internecie – owszem bywa interesujące i przydatne, lecz tak naprawdę nic nie zastąpi papieru. Za to komputer bardzo ułatwia i przyspiesza pisanie.
AS: Jak pan świętował wolność uzyskaną przez Polskę w ‘89?
Grzegorz Kozera: Nie pamiętam, może poszedłem na wódkę, bo wtedy jeszcze spożywałem alkohol? Żartuję. Chyba w ogóle nie świętowałem, to był raczej stan oszołomienia. Poza tym nie wszystko po 4 czerwca było takie oczywiste. W Polsce był straszliwy kryzys gospodarczy, nie wiadomo było, jak się zachowa dotychczasowa władza, czy nie zmieni zdania, i w którą stronę to wszystko pójdzie. Na szczęście skończyło się dobrze. Ta data – 4 czerwca 1989 – jest jedną z ważniejszych dla Polski i Europy XX wieku.
AS: Demokratyzacja mediów sprawiła, że mówi się często wiele i bez sensu. Co pana drażni w mediach?
Grzegorz Kozera: O, wiele rzeczy. Przede wszystkim brak profesjonalizmu, od rzetelności i obiektywizmu ważniejsza jest oglądalność i sprzedawalność. Liczy się sensacja, wyolbrzymienie tematu. Rzecz jasna, nie dotyczy to wszystkich dziennikarzy, jednak oglądając telewizję, czytając prasę i portale internetowe, mam wrażenie, że profesjonaliści znaleźli się w mniejszości.
AS: Książek o nałogach powstało wiele. Pan również ma na swoim koncie taką. Dlaczego wznowiony debiut jest  tak ważny?
Grzegorz Kozera: Nie jestem pewien, czy jest ich znów tak dużo. A wznowienie jest dla mnie ważne, bo teraz „Biały Kafka” może dotrzeć do większego grona czytelników. Pierwsze wydanie ukazało się w niewielkim nakładzie i szybko się rozeszło. Tymczasem problem alkoholizmu wciąż jest w Polsce aktualny.     
AS: Ludzie lgną do nałogów?
Grzegorz Kozera: Do samych nałogów nie, natomiast lgną do alkoholi i używek, które dają im złudzenie ucieczki od codziennych problemów. Nałóg pojawia się później.
AS: Abstynenci czy miłośnicy imprez i zapominania siebie? Kto pana zdaniem najczęściej sięga po pańskie książki?
Grzegorz Kozera: Z tego, co wiem, to jedni i drudzy. Ja nie rozdzielam tak swoich czytelników. Piszę dla ludzi, które czytają książki.
AS: W „Drodze do Tarvisio” ukazuje pan przerażający obraz homofobicznych Polaków, którzy nie potrafią dostosować się do praw innych państw. W Polsce natomiast oburzają się, kiedy cudzoziemcy chcą żyć po swojemu. To taka typowo polska cecha czy ułomność powszechna wszystkim ludziom?
Grzegorz Kozera: W tej powieści poprzez głównego bohatera, ale też inne postaci starałem się, często w sposób przerysowany, pokazać negatywne nasze cechy, homofobia jest tylko jedną z nich. Nie ma idealnych narodów, lecz według mnie nietolerancja jest jedną z głównych naszych wad. Nie tolerujemy inności, nie staramy się jej zrozumieć, może się jej boimy? Trochę wyłazi z nas również to, że uważamy się za lepszych od innych tylko dlatego, że jesteśmy Polakami.
AS: Budowanie kolejnej cudownej, kolorowej tęczy za pieniądze podatników ma sens?
Grzegorz Kozera: Dla mnie warszawska tęcza, gdy powstała, była wyłącznie elementem ubarwiającym miejski krajobraz. I nadal nim jest. Tylko, że jakieś chore głowy wymyśliły, że to symbol gejowski i stwierdziły, że należy ją spalić. Jestem zdania, że ile razy tęcza będzie niszczona, tyle razy należy ją odbudować. Inaczej będzie to zgoda na to, że bezprawną siłą można wymusić wszystko. 
AS: A może ukarać środowiska, które do tych czynów nawołują?
Grzegorz Kozera: Nie można zabronić wyrażania opinii, że komuś coś się nie podoba, każdy ma do tego prawo. Karać należy za zniszczenie mienia czy atakowanie ludzi.
AS: Woli pan targi książek czy spotkania autorskie?
Grzegorz Kozera: Lubię jedne i drugie, przy czym na tych pierwszych mam lepszy kontakt z ludźmi z branży pisarsko-wydawniczej, a na drugich – z czytelnikami.
AS: Najmilsze wspomnienie z targów książek i spotkań autorskich to?
Grzegorz Kozera: Chyba sprzed roku na targach w Krakowie, gdzie oprócz podpisywania książek, spotkań z czytelnikami i znajomymi, udzielenia wywiadów, podpisałem umowę z Dobrą Literaturą na wydanie kolejnej powieści „Co się zdarzyło w hotelu Gold”. Ta książka już wyszła, teraz czekam na publikację najnowszej, ale to dopiero w 2015 roku.
AS: Dziękuje bardzo za poświęcony mi czas i czekam na kolejną książkę.
Grzegorz Kozera: Również dziękuję

Grzegorz Kozera – ur. 1963. Prozaik, poeta, dziennikarz. Mieszka w Kielcach.
Jako poeta debiutował w 1989 r. tomikiem „Upadek”, a jako prozaik w 2004 r. powieścią „Biały Kafka” (wznowioną w 2014 r.).
Jest autorem powieści „Droga do Tarvisio” (2012), „Berlin, późne lato” (2013), „Co się zdarzyło w hotelu Gold” (2014) oraz zbioru opowiadań „Kuracja” (2008).
W dorobku ma także sześć tomików poetyckich – oprócz wspomnianego „Upadku”, m.in. „Sierżant Garcia nie żyje” (1998) i „Data” (2011). Jego wiersze tłumaczone były na język angielski i czeski.
Jego twórczość uzupełniają dwie sztuki teatralne: „Karnawał” (1998) oraz „Klub morderców” (1999). 
W prasie, portalach internetowych i na swoim blogu opublikował ok. tysiąca recenzji książkowych i teatralnych.
W 2013 za swoją twórczość literacką otrzymał Świętokrzyską Nagrodę Kulturalną I stopnia przyznawaną przez marszałka województwa świętokrzyskiego.
Więcej informacji na stronie wydawcy

2 komentarze:

  1. Przyznam, że nie znam książek tego autora, ale wywiad mnie zachęcił. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam „Co się zdarzyło w hotelu Gold”. Lekki kryminał z ciekawym zakończeniem.

      Usuń