Każdego miesiąca dostaję wiele książek, ale i tak
uwielbiam odwiedzać miejsca, w których można kupić tę chwilę przyjemności i
wiedzy. Bardzo cieszy mnie zjawisko, które niektórzy krytykując mówią: „książki
między mydłem a powidłem”. Uważam, że mogę wówczas kształtować w dziecku
poczucie, że warto kupować książki bez planowania takiego zakupu. Oczywiście
chodzi o wszelkie markery i supermarkety. Tam zwykle kupuję to, co córka sobie
wybierze. Przy okazji mogę sobie bezkarnie obserwować ludzi i ich nawyki
zakupowe, zakazy wobec dzieci przy takich stoiskach.
Jakiś czas temu intensywnie przeglądając literaturę
dziecięcą przy pomocy mojej małej czytelniczki, która musiała ocenić, co chce
przeczytać byłam świadkiem dość typowej (nie pierwsza i nie ostatnia) sceny. Książkę kupowały trzy starsze
panie. Wszystkie w wspólną, jedną i jedyną rzeczą, jaką się kierowały była cena
na okładce. Wybierały lekturę dla… tygodniowego malca. Przy okazji dowiedziałam
się (nawet nie podsłuchując tylko zwyczajnie słuchając) wielu szczegółów z
życia młodych rodziców i tego jaki to przykry obowiązek kupować takie prezenty
dla odwiedzanych niemowląt. Kiedy zastanawiałam się nad tym, po co w ogóle
planują odwiedzać maleństwo, kiedy sprawia im to taką nieprzyjemność one
prowadziły gorącą dyskusję na temat wartości książek.
-Patrz, ta jest tańsza i jaka gruba. Będzie dobrze
wyglądać jako prezent.
-No, faktycznie.
-Patrzcie na tą*. Ta będzie dobra.
Jak dobra to ja niedyskretnie zerkam, bo byłam
zainteresowana, co też starsze panie wybrały. Księga faktycznie gruba,
ilustracji dziecko w niej zobaczy bardzo mało. I zastanawiam się dlaczego
takiemu małemu dziecku taką książkę tak wcześnie. Przecież lepiej dać taką
książeczkę do kąpieli lub z grubymi stronami za kilka złotych. Jedna z pań
trzeźwo zauważyła:
-Ty, a nie za poważna ta książka dla dziecka?
-A co ty się przejmujesz? Przecież nie ty tą* książkę
będziesz mu czytać tylko matka, a jak jej się nie będzie chciało to zawsze
można jej później wytknąć, że nie dba o rozwój dziecka.
-Też racja.
I zadowolone z siebie poszły do kasy, gdzie mogły
nabyć troszkę kultury dla dziecka, aby móc później tą kulturą tresować młodą
matkę...
*zaimek zastosowany przez mówiącą (powinno być tę,
ponieważ zaimek ma taka końcówkę jak rzeczownik)