wtorek, 23 września 2014

Teresa Monika Rudzka "Zawsze będę Cię kochać"



Teresa Monika Rudzka, Zawsze będę Cię kochać, Warszawa „Harlequin” 2014
Kobieca literatura kojarzy nam się z romansidłami” prosty schemat, ona i on stworzeni dla siebie, na drodze kilka przeciwności losu, a wszystko i tak kończy się szczęśliwie, aby czytelniczkom mogła zakręcić się łezka w oku. Musi być idyllicznie i bajkowo: ona zwykle jest biedna, a on bogaty, ona jest szarą myszką – on mistrzem uwodzenia. Taki cudowny schemat spotykamy „50 twarzach Greya” James EL (tak czytałam i po paru stronach już wiedziałam, że mam do czynienia z kolejną wersją kopciuszka dla dużych dziewczynek).
„Zawsze będę Cię kochać” to tytuł bardzo dobry i jednocześnie bardzo zwodzący czytelnika, ale Teresa Monika Rudzka jest mistrzynią wodzenia czytelnika za nos. Jej książka nie jest takim przypadkiem, który opisałam wyżej. W kanon literatury kobiecej wpisuje się tylko przez bohaterkę – narratorkę, która jest matką mającą niesamowicie silną więź z córką: są przyjaciółkami. Po „Kuzyneczkach” i „Singielce” - w których większość matek było po to, by wymagać - jest to odmiana bardzo miła, ale jednocześnie szalenie bliska pozytywnym postaciom powieści Rudzkiej, która kreśli sylwetki niesamowicie wyraziste i kobiece. Jej bohaterki nie są bez wad. Tak jest i tu. Tećka jest matką samotnie wychowującą dziecko. Przez większość życia zmagała się ze wszelkimi brakami, jakie spotykają ludzi, którzy nie mogą liczyć na pomoc innych w wychowaniu dzieci. Miłość i poświęcenie do córki nie zaślepia jej na tyle, by tylko żądać czci i posłuszeństwa. Wieloletnia bliskość przeradza się we wyjątkową przyjaźń, która trwa do końca życia. Problem jednak polega, że umiera nie ta osoba, co powinna, albo raczej nie w tej kolejności, w jakiej powinna. Od natury wymaga się, by najpierw zabierała rodziców, a później dzieci. Tu jest zupełnie inaczej: pewnego dnia córka zostaje sparaliżowana i bardzo szybko po zdiagnozowaniu choroby umiera. Matka pozostaje sama z rozpaczą i licznymi znajomymi, których poznała dzięki córce. „Zawsze będę Cię kochać” to świetny tytuł dla tej książki, ponieważ mówi o uczuciach matki do dziecka. Mimo straty, jej uczucia nie są mniejsze. Żal i pustka nie zabijają miłości.
To, co tę powieść Rudzkiej łączy z innymi romansami jest dziwny związek z Brytyjczykiem, który żyje na garnuszku rodziców, nie bardzo radzi sobie z życiem i studiuje filozofię (stereotyp filozofa powielony :D ). W tej książce to mężczyzna jest „Kopciuszkiem”, ale bardzo męskim, bo leniwym: nie wszystkie zajęcia zarobkowe są godne tego, by wykonywał je mężczyzna. Rudzka po raz kolejny obnaża wizerunek macho, odziera nie tylko z inteligencji, zaradności, ale i sił psychicznych oraz fizycznych.
Mimo trudnego, a wręcz niesamowicie smutnego tematu autorka nie zmusi nas do wylewania morza łez. W „Zawsze będę Cię kochać” znajdziemy równie wiele momentów, które zmuszą nas do śmiechu. Autorka bardzo życiowo przeplata radość ze smutkiem, szczęście z rozpaczą, a wielki śmiech z wylewaniem łez.
Książkę polecam wszystkim, którzy lubią literaturę zmuszającą do pochylenia się nad życiem, wymuszającą refleksję i oczyszczającą z własnych negatywnych uczuć, bo chwila, którą jest życie może nie trwać długo.

2 komentarze:

  1. brzmi niesamowicie :)

    P.S.
    przeczytałaś wszystkie 3 części "Grey'a"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczyło mi to, co przeczytałam w tomie pierwszym ;)
      Nie jest to literatura najgorsza, ale pisana jak dla licealistek, a ja już dawno licealistką nie jestem.

      Usuń