piątek, 8 kwietnia 2016

Bartłomiej Trokowicz


Bartłomiej Trokowicz jest autorem książki „Pan Misio”. Pod zwierzęcym kostiumem kryje się świat bardzo dobrze nam znany: odkrywamy ludzkie charaktery i słabości. Można powiedzieć, że jego opowieść to historia o społeczeństwie, któremu udaje się osiągnąć równowagę i pokój. Nawet sprytny lis nie zjada słabej kury tylko wchodzi z nią w relacje oparte na zaufaniu, pomocy.

AS: Skąd pomysł na bajkę o misiu, łagodzeniu relacji za pomocą rozmowy, życiu w społeczeństwie?

Bartłomiej Trokowicz: Pomysł polegał na tym tylko, że opowieść jest o Misiu, który nie przepada za przemocą. Ot, takie pisanie od serca, bo uwielbiam niedźwiedzie i nie przepadam za przemocą. Chciałbym, żeby wszystko dało się załatwić rozmową. Jak się jest najsilniejszym zwierzęciem w lesie, to wybór należy do ciebie. Taki pacyfizm poparty argumentem siły

AS: W naszym kraju coraz częściej ścierają się ortodoksi różnych grup. Myśli pan, że rozmowa, dyskusja o sprawach ważnych może załagodzić tę sytuację?

Bartłomiej Trokowicz: W przypadku naszej polityki i starć ortodoksów, to obawiam się, że nic nie jest w stanie rozwiązać tych kwestii. Jak ktoś ma radykalne poglądy, to i "święty Boże nie pomoże". Natomiast muszą oni mniej lub bardziej ze sobą rozmawiać, bo demokracja nie dopuszcza siłowego rozstrzygania konfliktów. Problem tylko, że z takich rozmów niewiele może wyniknąć.

AS: Postawa misia przekonuje nas, że bycie silnym nie musi wiązać się ze stosowaniem agresji w celu podporządkowania sobie ludzi. Interesująca staje się tu postać lisa, który zawsze próbuje oszukać, uniknąć przestrzegania ogólnego prawa.  Stereotypy pomagają w tworzeniu osobowości?

"Pan Misio" to książka dla małych czy dużych czytelników?

Bartłomiej Trokowicz: I dla małych i dla dużych. Chwilami wydaje mi się, że jednak bardziej dla dużych, bo oni są w stanie dostrzec całość. Z drugiej strony tyle ile zrozumie dziecko powinno być wystarczające. Ogólnie dzieci są bardziej wybredne.

AS: Co w "Panu Misiu" jest dla pana najważniejsze?

Bartłomiej Trokowicz: Najważniejsze wydaje mi się, że to bardzo pogodna opowieść. Z opinii czytelników wynika, że napełnia optymizmem i pozostawiła ich w dobrym nastroju. Nie starałem się stworzyć nic brzemiennego treściami, a tylko coś co przyjemnie się czyta, a równocześnie nie epatować bezmyślną rozrywką.

AS "Pan Misio" to bajka o zwierzętach czy bardziej o ludzkich charakterach?

Bartłomiej Trokowicz: Zdecydowanie bardziej o ludzkich charakterach. Od zwierzęcych protoplastów zaczerpnąłem tylko zawiązanie fabuły. Pierwszy rozdział początkowo miał tytuł "Zjeść czy nie zjeść? Oto jest pytanie"

AS Ma pan w domu zwierzęta?

Bartłomiej Trokowicz: Zwierząt nie posiadam. Głównie z wygodnictwa. Zwierzak to prawie jak dziecko. Trzeba się nim opiekować.

AS Co planuje pan robić na emeryturze?

Bartłomiej Trokowicz: Najchętniej bym leżał i czytał. Obawiam się jednak, że wysiłki kolejnych rządzących ekip doprowadzą do żebrania pod płotem. Oczywiście jest też możliwość, że nie dożyję. Nie zapominajmy o Służbie Zdrowia!

AS: Jaka jest Pańska ulubiona lektura?

Bartłomiej Trokowicz: Nic nie jest w stanie przebić Alicji w krainie czarów. Ewentualnie Kubuś Puchatek może konkurować.

Wiele lat uwielbiałem książki Terryego Pratchetta (mam pełną kolekcję w języku angielskim), bardzo sobie też cenię Douglasa Adamsa (który napisał naprawdę niewiele książek), oraz Toma Sharpea (cóż za poczucie humoru.) Lubię też czytać Philipa Rotha i Huelebecqa. I oczywiście Muminki! Muminki nawet bardziej! Tove Johnson wraz z muminkami wydaje się najbliższa. Taka subtelna i wyrafinowana równocześnie.

AS: Czyli gustuje Pan w literaturze, po którą można sięgnąć z dziećmi. A jak wyglądają Pańskie upodobania filmowe?

Bartłomiej Trokowicz: W przypadku filmu ostatnim takim filmem był Shrek 1. Od tego czasu filmy wydają mi się przesadzać z infantylizmem w przypadku tych dla dzieci, a w przypadku tych dla dorosłych przesadzają z okrucieństwem. W ogóle wielką bolączką kinematografii jest epatowanie. Te dla dzieci epatują słodyczą nie do zaakceptowania. Te dla dorosłych epatują brutalnością i okrucieństwem. 

Przy okazji film dokonuje czasami gwałtu na literaturze. Takim przypadkiem jest Alicja Tima Burtona. Po obejrzeniu tego filmu nie pozostaje nic dla wyobraźni. Podobnym gwałtem jest Hobbit, który z czarującej książeczki zrobił epopeję nie wiadomo o czym. Spiętą, nadętą i pozbawioną poczucia humoru.

AS: Bardzo dziękuję za rozmowę.

Bartłomiej Trokowicz: Dziękuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz