wtorek, 7 maja 2019

Alice Rosalie Reystone "Wietrzne Katedry"

Przyszłość w naszych wyobrażeniach przywołuje nam wyobrażenie świata pełnego technologii, podróży w kosmos w zasięgu ręki, życie w cybernetycznym świecie, ludzi z chipami, zwierzęta-roboty, świat pełen technologii pozwalającej na śledzenie każdego naszego ruchu. Już teraz widzimy, że konsumpcjonizm i nadmiar wyrzucanych śmieci sprawia, że zwierzętom oraz roślinom trudniej żyć. Natomiast medycyna ciągle w wielu przypadkach jest bezsilna, ponieważ nadal nie wie, w jaki sposób powstaje wiele chorób czy zaburzeń. Mamy oczywiście nadzieję, że gdzieś tam w przyszłości uda nam się rozwiązać wiele zagadek, ale zdajemy też sobie sprawę, że wtedy pojawią się nowe. Oczywiście jeśli nadal będziemy mieli taką możliwość. A co jeśli taki pęd ku wiedzy i opanowaniu świata zaprowadzi nas na skraj zagłady? Jeśli z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu zaczną dziać się rzeczy nieprawdopodobne, a ludzkość zacznie dusić się w niezliczonych ilościach śmieci i nieczystym powietrzu? Co jeśli pewnego dnia natura się zbuntuje i stanie przeciwko nam? Pozostanie czekać na zagładę albo cudowne wybawienie. W książce „Wietrzne Katedry” A. R. Reystone ludzkość miała wiele szczęścia, ponieważ zachwianie przyrody wpłynęło też na świat istot, które ukrywały się przed ludźmi. Uciekające tłumy elfów nauczyły niszczycielski gatunek szacunku do wszystkiego, co żyje, utrzymywania równowagi między nauką i przyrodą, korzystania z jej darów.
Dzięki gościom powstał nowy, wspaniały świat. Napływający uchodźcy wzbogacili kulturę Palatynatu, pomogli uniknąć zagłady i dostarczyli wiele cennych lekarstw oraz weszli w społeczeństwo. Dwa gatunki zaczęły się mieszać i współpraca tych dwóch światów wyglądała pięknie, cudownie. A później przyszedł czas tajemniczej zarazy, który pochłonął wszystkie elfy i osoby mające ich geny. Pozostało po nich tylko piękne wspomnienie, nowe zwyczaje, pielęgnowane umiejętności i święta ku czci wybawcom. Jednym z ważniejszych punktów takiego świętowania były oczywiście wystawy najdziwniejszych smoków i istot magicznych. Wszystko oczywiście transmitowane, pokazywane na telebimach, ze znanym nam splendorem imprez masowych. Zaskakujące jest jednak to, co można tam zobaczyć. Pokazane istoty są niczym wyjęte z różnych baśni.
Jednym z wielu uczestników Święta Srebrzystych Kaganków na Theatronie jest Ian McLaurie i jego ojciec Treller prezentujący swoją hodowlę miniaturowych vivernów (bardzo bezpiecznych smoków). Rocznicowe uroczystości upamiętniające wybawicieli ludzkości źle kojarzą się młodemu hodowcy. Właśnie ten dzień przywołuje jego najmroczniejsze wspomnienia związane z wypadkiem sprzed lat, kiedy to jego brat Russel zginął ratując siostrę Unę, która od tamtego czasu przebywa w kapsule hibernacyjnej podtrzymującej jej funkcje życiowe pozwalające na znalezienie odpowiednich sposobów leczenia.
Pokazani tu McLaurie’owie to specyficzna rodzina: matka – arystokratka, ojciec – biedny hodowca smoków. Mimo tych przeciwności losu stworzyli dziwny model rodziny, w której żona robi karierę, jest dość oziębła i dba o poszerzanie fortuny, a ojciec jest ciepłą osobą wychowującą dzieci, zajmującą się domostwem i pokaźnym zwierzyńcem, w którym nie zabraknie gatunków zakazanych. Dzięki temu ich dzieci mogą zdobyć szeroką wiedzę na temat hodowli niezwykłych zwierząt oraz posiąść wiedzę związaną z ich pochodzeniem. Oczywiście nie zbrakło tu też wkładu matki w wychowanie, a raczej wykształcenie dzieci. Dzięki zapobiegliwej rodzicielce mogli oni uczęszczać do najlepszych i najdroższych szkół, zdobyć najlepsze wykształcenie. Jej plan świetlanej przyszłości nie zakładał wypadku w czasie jednego ze świąt.
Tegorocznej wystawie magicznych zwierząt tradycyjnie towarzyszą zawody. Jedynym z przeciwników Iana - będącego doskonałym i bezkonkurencyjnym młodym hodowcą - jest bogaty snobistyczny Ben Stoykow, który może i nie ma tak dobrej hodowli, ale jest w stanie zrobić wszystko, aby wygrać konkurs. Nie zawaha się przekupić sędziego sakiewką dragenów. Ian McLaurie oczywiście poradzi sobie z tą sytuacją na swój sposób, a później pójdzie odwiedzić od lat przebywającą w śpiączce siostrę, której życie ciągle wisi na włosku.
Dziewczyna znajduje się w instytucie, do którego dzięki VIP-owskim wpływom matki może wejść także w święto widzi coś, czego nie powinien. To staje się początkiem dziwnych wydarzeń, "urwania filmu" w czasie napaści oraz piętrzących się tajemnic w jego życiu, które pisarka rozwiąże nam w tomie drugim. Nim tam dotrzemy poznamy tajemniczego Richarda Dee Zandera cierpiącego na dziwne migreny powodujące omdlenie oraz realistyczne halucynacje. Cierpiący na dziwną przypadłość bohater trafia do domu Evangeline mieszkającej w dawnym kościółku i z uporem maniaczki gromadzącej w swoim niezwykłym domu klepsydry i kadzidła. Piękna, zadbana, starsza gospodyni skrywa tajemnice i umiejętności pozwalające na uzdrawianie gościa. Zachwycający się otoczeniem Richard szybko wchodzi w rytm dnia panujący w kościółku i coraz częściej marzy o spokojnym życiu w takim otoczeniu. Patrzy na każdy detal wystroju i snuje wizje własnej przyszłości. Tym bardziej, że mieszka tam również piękna, młoda służąca darząca go sympatią. Bohater coraz bardziej czuje, że jego marzenia mogą się spełnić. Tym bardziej, że właścicielka budynku nie należy już do najmłodszych i chętnie obdarowałaby go swoim domem. Jest jednak jeden warunek: musi przywieź jej wszystkie poszukiwane przez nią klepsydry. Szybko okaże się, że nie tylko ona jest gotowa zapłacić wielką cenę za ten skarb. W pościg za Richardem ruszy wiele osób, a kolejne strony zaskoczą nas zdejmowanymi maskami, knutymi od lat spiskami i obnażaniem prawdziwego oblicza rządzących cudownym Palatynatem , który w mediach ukazany jest jako idealne miejsce na świecie.
Kiedy już podziały na dobrych i złych zaczynają nam się pięknie układać oraz z rosnącym napięciem oczekujemy dalszej ucieczki przed pościgiem i śledzenia wymarzonej przez bohaterów wyprawy do Wietrznych Katedr pisarka zaczyna zdejmować kolejne maski. Bohaterzy odkrywają swoje tajemnice z przeszłości, a to sprawi, że współpraca wcale nie będzie taka łatwa. Jakby tego było mało Kryształowe Wodospady będę coraz częściej kontrolowane. Codzienne życie „zakonników będzie się toczyło wokół nalotów konstabli na Fenaby oraz klasztor. Do tego trzeci tom przyniesie rozwiązanie wielu zagadek, zwrotów akcji, nowych romansów oraz śmiertelnie niebezpiecznych wyzwań i zakończy naszą przygodę z bohaterami, ponieważ jest to tom ostatni i zakończony w taki sposób, że raczej nie możemy spodziewać się kontynuacji. Osobiście wolałabym, żeby powstał tom czwarty z wieloma cudami, ponieważ w czasie lektury zżyłam się z tą grupką bohaterów.
A. R. Reystone w swojej opowieści porusza bardzo wiele ważnych kwestii. Znajdziemy tu temat zagłady, degradacji środowiska, uchodźców pomagających uporać się z klęskami, homofobii, ksenofobi, naruszania prywatności, przemocy, szpiegowania, całkowitej kontroli społeczeństwa, niewolnictwa, dzielenia istot żywych na różne kategorie, złego wykorzystania odkryć naukowych, pragnienia nieograniczonej władzy nad światem oraz wiele innych, bardzo aktualnych i nieco drażliwych, ale pokazane w magicznym kostiumie pozwalają na spojrzenie na nie z dystansem. Mimo tego bogactwa trudnych i ważnych tematów stworzony przez pisarkę świat porywa czytelnika od pierwszych stron. A. R. Reystone porywa czytelnika od pierwszych stron ciągle budując napięcie i nie dając czytelnikowi wytchnienia, ponieważ każda strona niesie z sobą zaskoczenie i przybliża do powstałej na początku zagadki.
„Wietrzne Katedry” to z wprawą napisana opowieść o smokach, elfach, krasnoludach i wielu innych magicznych istotach, które umieszczone są, gdzieś w przyszłości, kiedy to ludzkość przekroczy granice w niszczeniu przyrody i sama zacznie być ofiarą swoich poczynań, a później zostanie uratowana przez żyjące w zgodzie z naturą istoty pojawiające się nie wiadomo skąd, ale mających wspólny cel: uratowanie świata przed całkowitą zagładą. Opowieść A.R. Reystone to wizja świata, który był o włos od zagłady i jakimś cudem udało mu się jej uniknąć. Pierwsze dwa tomy pokazują nam, że to jednak nie nauczyło ludzkości wyciągać wnioski tylko wywołało zawiść wśród tych, którzy przez obecność przybyszów tracili swoją od wieków wypracowaną pozycję arystokracji. Trzeci pozwoli poznać prawdziwą przyczynę Armagedonu. Mogę Was zapewnić, że będziecie zaskoczeni.
Po zakończonej lekturze czuję lekki niedosyt, ponieważ chciałabym jeszcze wejść w ten świat. Na pewno sięgnę po kolejne książki pisarki, a Wam – jeśli tylko lubicie opowieści o elfach i innych magicznych istotach- polecam „Wietrzne Katedry”.
Polecam również











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz