poniedziałek, 12 kwietnia 2021

Hanna Dikta "Trogirskie wakacje"

Życie jest ulotne. Zdajemy sobie z tego sprawę dopiero, kiedy doświadczamy utraty kogoś bliskiego. Żal po śmierci, poczucie opuszczenia, utraty sensu i tęsknota to uczucia, które mogą solidnie przemeblować życie. One jednak po jakimś czasie mijają, a życie wraca do dawnego biegu, codzienności trzymającej nas w świecie żywych, relacji z innymi bliskimi. A co, kiedy takich ludzi zabraknie, bo nie są w stanie zaakceptować rozpaczy po stracie dziecka?
"W normalnym świecie, świecie zdrowych, szczęśliwych ludzi, brakuje cierpliwości dla cierpienia. Ludzie chcą żyć, jakby nie było śmierci, jakby nie było chorób, jakby to wszystko miało trwać w takiej postaci, w jakiej trwa, wiecznie".
Radość otoczenia zawsze kontrastuje z przeżywaniem żałoby, która staje się czymś na kształt kamienia ciągnącego na dno. Od nas zależy, czy pozwolimy sobie na uwolnienie się od niego, czy do końca pogrążymy się w rozpaczy. Odchodzenie od smutku jest szczególnie trudne, kiedy własne dziecko popełnia samobójstwo. Zaczyna się wówczas analizowanie, co mogliśmy zrobić lepiej, w jaki sposób obciążyliśmy swoją pociechę, jakie błędy popełniliśmy jako rodzice, w jaki sposób mogliśmy przeciwdziałać wydarzeniom. Obwinianie siebie za stan rzeczy to normalna rzecz, z którą trzeba się zmierzyć, a później zdystansować. Nie jest to zadanie łatwe. Czasami niewykonalne. "Poczucie winy nic nie wnosi. Tylko się nim katujemy, a to przecież nic nie zmieni". Życie trwa dalej i analizowanie błędów nic nie zmieni.
„Trogirskie wakacje” Hanny Dikty to opowieść o takiej rozpaczy i samobiczowaniu. Olga Pozimska straciła swoją ukochaną i jedyną córkę, która była dla niej jak przyjaciółka i dla której była przyjaciółką. Utrata tej bliskiej relacji powoduje, że bohaterka traci grunt pod nogami. Żałoba sprawia, że wycofuje się z relacji społecznych, zmienia pracę i izoluje się w swojej rozpaczy, odcina od znajomych żyjących codziennością, do której śmierć się nie wkrada. Jej uczucie smutku jest tak duże, że decyduje się na krok ostateczny: samobójstwo. Jednak nie chce tego robić w swoim mieszkaniu, w miejscu, w którym wszyscy ją znają. Ostatnie dni życia postanawia spędzić tam, gdzie była w czasie ostatnich wakacji z córką, kiedy to zaczęły się dziwne zmiany. Chce jeszcze raz wszystko ostatecznie przeanalizować, przypomnieć sobie dobre chwile i zakończyć swoje życie w nieco baśniowej otoczce. Plan jest prosty. Realizacja może okazać się dużo trudniejsza niż jej się wydaje. Zwłaszcza, że życie lubi zaskakiwać niespodziewanymi znajomościami, nowymi wyzwaniami i powinnościami.
Wakacje Olgi zaczynają się dość melancholijnie. Wiemy, że w czasie ostatniego roku wiele w jej życiu się zmieniło. Nie tylko pod kątem emocjonalnym, ale też fizycznie. Z pulchnej kobiety w średnim wieku stała się szczuplutka i zaskakująco młodzieńcza. Wystarczyło zmienić fryzurę i ubrania. O to przy utracie wagi nie było trudno. Sięgnęła po zasoby szafy córki. Z takim zestawem przywędrowała do Trogiru. Jej sentymentalny spacer po mieście już pierwszego dnia kończy się nową znajomością. Poznany w nowym miejscu rodak wedrze się w jej życie. Do tego w otoczeniu Olgi zaczną dziać się zaskakujące rzeczy, bo założone przez nią rzeczy i fryzura sprawią, że będzie mylona z córką. Olga zacznie zadawać sobie pytania, o to, co mogło wydarzyć się w ubiegłe wakacje. Prowadzone przez nią śledztwo ujawni wiele zaskakujących spraw, pomoże wyjaśnić zagadkę samobójstwa.
Hanna Dikta zabiera nas w świat trudnych tematów, opowieść o żałobie, depresji, przeżywaniu traumy, utracie zaufania do otoczenia, wykluczenia społecznego. Śledząc losy bohaterki stajemy się świadkami uprzedzeń kulturowych, krzywdzących przekonań. Świat Olgi Pozimskiej nie jest prosty. Wiele w nim zawiłych dróg, życiowych przeszkód, borykania się z problemami. Niby jest to opowieść tylko o ostatnich wakacjach, ale poznajemy wiele faktów z przeszłości. Do tego – mimo trudnego tematu – w „Trogirskich wakacjach” sporo radości i napięcia wywołanego nową relacją. Nowy znajomy bohaterki pokaże, że po osobistym końcu świata można żyć dalej, wyznaczać sobie nowe cele i być użytecznym dla tych, którzy jeszcze żyją.
„Trogirskie wakacje” to przede wszystkim opowieść o pomaganiu sobie. Sens życia wyznaczają kolejne plany, wyzwania, przekraczanie własnych granic, wyzwalanie się ze stereotypów i otwieranie na ludzi. Mimo trudnych tematów powieść pełna jest nadziei. Zwłaszcza zakończenie przekonuje nas, że bohaterka będzie miała w swoim życiu jeszcze sporo zmian i wyzwań. Ono przekonuje nas, że nie warto zbyt lekko oddawać się w objęcia śmierci.
Hanna Dikta zabierając nas do Trogiru pomaga poczuć klimat tego miejsca, ale też zachęca do dostrzeżenia uroków miejsc, w których żyjemy, bo to jak postrzegamy każdą miejscowość zależy od tego jak długo tam jesteśmy, jak bardzo weszliśmy w relacje społeczne, jak bardzo jesteśmy świadomi istnienia „brudów”. Zdecydowanie polecam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz