Kobiety
nie zasłużyły na równouprawnienie. To rzecz oczywista i pewna – tak uważają szowiniści
wszelkich wymiarów, kultów, narodowości, kolorów. Łączy ich nietolerancja wobec
płci przeciwnej. Z czym się to wiąże? Z własnym poczuciem braku swojej wartości,
co przekłada się na relacje z płcią przeciwną. Ta niemoc dogadania się sprawia,
że nie mogą pozwolić by „te wredne” kobiety miały te same prawa, co oni, bo
jakim prawem baba ma zarabiać tyle, co facet z jajami i penisem? Nie ma powodu
dawać kobietom szanse na prace, w której czuje się dobrze, ale lepiej wcisnąć w
sztywne ramy rodzenia, pichcenia, „przymusowego dawania d***” pracy za pieniądze, ze które żaden normalny
facet by nie pracował.
Dlaczego
kobiety nie zasłużyły na równouprawnienie? To jest bardzo oczywiste: nie
wniosły nic w rozwój ludzkości. Nie ma kobiet naukowców, a jak były to tak
niewiele, że są jedynie błędem statystycznym, który w ogólnym rozrachunku jest
nieistotny. Dobrze ułożona baba siedzi w domu i jest jak idealna „niemiecka”
kobieta, czyli funkcjonuje w wymiarze 3K (Kinder, Kirsche, Küche).
Kobiety
nic nie zrobiły dla ludzkości, bo rodzenie dzieci to pestka, a ciąża to nie
choroba tylko odmienny stan (prawie jak wzwód). Przepraszam Was mężczyźni za
wszystkie kobiety. Szczególnie za to, że Was urodziłyśmy. To było okrucieństwo.
Do tego lata ciężkiej pracy nad wychowaniem i wykształceniem, byście później
mogli patrzeć na kobietę jak na istotę gorszej kategorii. Powiem Wam w
tajemnicy, że niektóre kobiety (jak nie większość) wcale nie czują instynktu macierzyńskiego,
wcale nie planują dzieci i nie mają żalu jak one się nie pojawiają. Dla
znacznej części ciąża to zaskoczenie (mimo że są dorosłe i wiedzą, czym może
skończyć się współżycie). Mimo tego jesteśmy samolubne w wychowaniu. Kochamy
patrzeć jak się do nas tulicie i na całe życie zabieramy Was innym kobietom (ja
na szczęście mam córkę, więc mi to nie grozi). Lubimy wtedy być matkami, bo ją
się ma jedną, a żon można mieć na pęczki, a kochanek czy konkubin jeszcze
więcej pod warunkiem, że jest się rozgarniętym facetem.
Kochamy to swoje macierzyństwo. Z czym
mi się ono kojarzy? Z bezgraniczną miłością mimo wszystko i Anną Muchą, z którą
łączą mnie dwie rzeczy: imię i wiek córki (różnica paru czy parunastu dni).
Dzieli wiele: ona jest znaną aktorką, a ja nieznaną blogerką. Dwa lata temu na
jednym plotkarskim portalu przeczytałam: „Mucha szyje ubranka dla swojej
córeczki”. To nas bardzo dzieli. Ja nawet pod wpływem tego impulsu niusowego
chciałam uszyć zabawkę dla dziecka, ale zabrakło czasu. Po całodniowym
spacerowaniu, sprzątaniu, karmieniu, przewijaniu, gadaniu, studiowaniu,
niestudiowaniu, jeżdżeniu na konferencje, pisaniu, myśleniu, czytaniu,
pielęgnacji i słuchaniu piosenek trzymając małą na kolanach czuję się jak po
maratonie. Codziennie padam. Gdzie tu jeszcze czas na szycie? Wiem, że dawniej
kobiety to robiły, ale dawniej inaczej wychowywało się dzieci. Jak ja byłam
wychowywana? Babcia zabierała gromadkę wnucząt na pole i tam sobie biegały.
Dziś nie każdej babci się chce i nie każda ma czas. Większość matek i babć
pracuje, musi się dokształcać, dać miłość dziecku. To naprawdę nic nie znaczy,
więc po co nam to równouprawnienie? Jeszcze by się nam w głowach poprzewracało
od nadmiaru równości.
Aniu, ja mam synka i w życiu nie dopuszczę aby wyrósł na szowinistę ( jakiego pokroju ). Na to mam pełny wpływ... na poczynania innych jedynie znikomy.:-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście kobiety powoli dorastają do wychowania chłopców na mężczyzn. Niestety nasze matki i teściowe nie zawsze to potrafiły (nie wspominając o starszych pokoleniach, w których kobieta musiała iść do pracy i służyć mężowi, bo wiadomo mężczyzna po pracy zmęczony, a kobieta wypoczęta)
Usuń