czwartek, 8 maja 2014

Paweł Orzeł "Cudzesłowa"

http://www.wforma.eu/91,cudzeslowa.html
Paweł Orzeł, Cudzesłowa, Szczecin, Bezrzecze "Forma" 2010
Zawsze boję się brać do ręki i oceniać książki ludzi w moim wieku. Młodszych można skrytykować, kazać im się douczyć, starszym można wytknąć stetryczenie intelektualne, demencję starczą, zdziecinnienie. A co z ludźmi w moim wieku? Jeszcze większy strach jest, kiedy ta osoba ma podobne wykształcenie. Strach się bać. Jednak podniosłam rękawicę i czas na relacje z walki. Było ciężko. Książka jest kpiną z czytelnika – takie odnosimy pierwsze wrażenie. Zlepek słów, sensów, obrazów, nadawanie nowych znaczeń, gubienie się w labiryntach tego, co dane było nam przeczytać.
Brnęłam przez tydzień. Miejscami płynęłam, miejscami przecierałam szlaki mojego intelektu. Tak, mojego, bo ta książka zmusza czytelnika do wysiłku i nie daje prostych rozwiązań, sposobów odczytu, przepisu na czytanie. Za każdym razem, kiedy sięgałam po książkę w mojej świadomości głos powtarzał: „Już nie ma nic nowego. Już nic nowego nie może powstać. Wszystko to cudze słowa. Wszystko już było”. Wszystko jest zlepkiem cudzych słów. Już nikt nie może pochwalić się oryginalnością. W „Cudzychsłowach” Paweł Orzeł pisze o tym: „…nie ma tekstów oryginalnych (są jedynie teksty obsesyjne)…”.
Zbiór „Cudzychsłów” jest prawdziwym wyzwaniem, ale posiada wielką zaletę: nie potrzebna nam zakładka. Można czytać od dowolnego miejsca, kończyć w dowolnym, przerywać, wracać po dniach, tygodniach, miesiącach i znowu starać się odnaleźć znane słowa. Prawdziwe ćwiczenie mózgu. Do tego niesamowita podróż. „Każda podróż czy inna wizyta jest traumatyczna. Tkwi to w jej najgłębszej podświadomości” – można tymi słowami nie tylko podsumować wyjazdy, proces twórczy, ale i próbę wejścia w dzieło. Każde zetknięcie się z książką (jakąkolwiek) jest nieco traumatyczne, budzi strach przed nieznanym, ciekawość świata.
Przez „Cudzesłowa” wydaje się pobrzmiewać nuta Postmanowskiej apokalipsy intelektualnej: strzępkowości wiedzy, natłoku informacji. Całość doskonale podsumowuje wstęp zaczerpnięty z „Występku. Esejów o pisaniu i czytaniu” Michała Pawła Markowskiego: „Od razu na wstępie zapowiadam, że w książce niniejszej, która jest zbiorem esejów, a nie naukową dysercją, świadomie zrezygnowałem z przypisów [...]. Cytuję w niej – jak zawsze – bardzo dużo, tym razem jednak nie podaję żadnych odsyłaczy i nawet nie wyjawiam źródeł bibliograficznych drukowanych już tekstów (choć stanowią one połowę książki)”.
Książka nie jest do czytania. Jest do delektowania się. Myślenia. Analizowania. Powracania. Książka nie ma fabuły. Ona ma zmuszać nasze rozleniwione szare komórki do wysiłku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz