wtorek, 13 maja 2014

Szweda, Witko "1001 rzeczy o Miłosierdziu Bożym i św. Faustynie"

http://www.mwydawnictwo.pl/p/1151/1001-rzeczy-o-mi%C5%82osierdziu-bo%C5%BCym-i-%C5%9Bw-faustynie
Piotr Szweda MS, Andrzej Witko, 1001 rzeczy o Miłosierdziu Bożym i św. Faustynie,  Kraków „Wydawnictwo M” 2014
Książka składa się z pięciu części. W pierwszej dowiemy się o życiu i niezwykłości Heleny Kowalskiej, która nie była zwykłym dzieckiem sprawiającym problemy wychowawcze: zawsze cicha, radosna, posłuszna i rozmodlona. Ideał. Gdyby spojrzeć na nią okiem krytycznego pedagoga i psychologa (jak to robi się obecnie) to znaleziono, by kilka chorób, przez które dzieci wolą samotność czy obecność figury niż innych ludzi. Wówczas (początek XX wieku) do wychowania podchodzono inaczej i brak potrzeby kontaktów z rówieśnikami nie postrzegano, jako czegoś złego. Dzięki temu (a może „przez to”) Helena zapragnęła wstąpić do zakonu. Jego droga była długa. Nie miała posagu, więc i do klasztoru jej rodzice nie chcieli oddać, ponieważ to były jeszcze czasy, kiedy warunkiem wstąpienia był posag i to dość pokaźny. Helence – po wielu trudach – się udało i została siostrą Faustyną, która przeżywała mistyczne zafascynowanie kontaktem z Bogiem. Życiorys tej kobiety jest bardzo interesujący.
W kolejnej części autorzy wyjaśniają nam tajemnice miłosierdzia, a następnie Miłosierdzia Bożego. To pozwala płynnie przejść do spojrzenia siostry Faustyny na miłosierdzie. Ostatni rozdział został poświęcony kilku osobom uznanym za święte w Kościele katolickim: św. Jan Paweł II (Karol Wojtyła), bł. ks. Michał Sopoćko, ks. Józef Andrasz SI, św. Brat Albert (Adam Chmielowski), św. ks. Zygmunt Gorazdowski, bł. Matka Teresa. Szczególnie interesujące są losy św. Brata Alberta (Chmielowskiego), który podczas studiów brał udział w powstaniu styczniowym, po którym zmienił studia na malarskie, a następnie wstąpił do zakonu.
Tytuł książki wydaje mi się troszkę kontrowersyjny ze względu na cyfrę „1001”, która przywodzi na myśl baśnie tysiąca i jednej nocy, o którym wiemy, że nie maja w sobie prawdy. Zapewne nieświadomy zabieg mający przyciągnąć czytelników oraz tłumaczący zawartość. Za to wielkim plusem tytułu jest to, że nie sposób go nie zapamiętać.
Książkę szczególnie polecam katolikom, którzy chcą w swoim życiu kierować się pozytywnym spojrzeniem na życie i ludzi, chcących odmienić swoją codzienność toczącą się wokół intryg na wszelkich szczeblach, a ż po małe trybiki. Praca została napisana prostym językiem, przez co odbiorcy nie powinni mieć problemu ze zrozumieniem jej przekazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz