Teresa Monika Rudzka, Singielka,
Kraków „skrzat” 2011
Dlaczego niektóre kobiety decydują się na samotne
życie? Czy jest ono aż takie złe? A może to przy mężczyznach kobiety gasną,
tracą na urodzie i wierze w siebie? Dlaczego młoda kobieta bez stałego utrzymania
woli rozstać się z mężczyzną niż tkwić w małżeństwie? Książka Moniki Rudzkiej
roi się od mężczyzn alkoholików, hipochondryków, choleryków, dewiantów,
dewotek, zdziecinniałych samców, którzy chcą grać twardzieli. Wszystko życiowo
zostaje okraszone „kochanymi” teściowymi, które może i chcą dobrze, ale pod
warunkiem, że to „dobrze” jest zgodne z ich wyobrażeniami o życiu, czyli: jedne
chcą zapędzić synową po porodzie do roboty, a inne chcą zamknąć w domu, aby się
broń Boże nie edukowały, nie pracowały, bo niezależne kobiety to zło dla ich
kochanych synków, a gdy synowa nie pracuje to też znajdzie się pretekst, żeby
na nią ponarzekać. Kobieta może się wyzwolić z biedy nie przez dobre
zamążpójście, bo to nie gwarantuje jej szacunku i bogactwa oraz swobody
finansowej, ponieważ może się okazać, że mąż pilnuje każdego wydanego grosza.
Płeć piękna może znaleźć inną drogę: samotności. Bez zbędnych zobowiązań,
wchodzenia w głębsze relacje można zyskać więcej: ma się czas na pracę (czyli
można robić karierę) i pieniądze na swoje potrzeby (jak się dobrze pracuje to
znalezienie dobrej pracy jest kwestią czasu) oraz kupno mieszkania. Do tego
mężczyźni nie są potrzebni, a wręcz zbędni, bo swoją nieudolnością przeszkadzają
w próbie poprawy swojej pozycji społecznej.
Jacy są ci nieudolni mężczyźni? Czy tylko młode
pokolenie nie potrafi poradzić sobie z życiem, obowiązkami? Roberta wrzuca ich
wszystkich do jednego worka. Tylko kobiety rozstawia na różnych półkach
społecznych. Starsze, wychowane na posłuszne żony i zahukane przez psychicznie
chorych i dziecinnych mężów tkwią z swoich patologicznych związkach, a śmierć
najbliższego mężczyzny przyjmują z wielką ulgą (oczywiście pod warunkiem, że
same wcześniej nie umrą lub nie zwariują przez swoje kochane połówki). Nieco młodsze
są bardziej przebojowe, ale nadal planują życie u boku… Roberta robi podobnie.
Los rzuca ją z ramion w ramiona, aż w końcu bierze się z życiem za bary i
układa sobie samodzielne życie, które podsumowuje: „Przyjęłam do wiadomości, że
nie jest mi pisany związek z mężczyzną. Wszyscy faceci byli siebie warci.
Owszem, można i trzeba czasem napić się mleka, ale w tym celu nie warto kupować
krowy i stawiać obory. Tym bardziej, że ‘krowę’ cechował umysł dziecka,
kapryśność, zakłamanie i niestałość. Zdarzało się, że celowo i z premedytacją
podrywałam kogoś wieczorem w barze, aby kazać mu spadać na drzewo następnego
ranka”.
Rudzka w „Singielce” doskonale odrysowuje problem
kobiet z mężczyznami, a te jej pretensje i patrzenie na płeć brzydką jak na
nieco upośledzoną potwierdzają badania (odsyłam do badań antropologicznych
przeprowadzonych ostatnio w polskich rodzinach) naukowców z wielu dziedzin.
Przechwałki mężczyzn ze starszego pokolenia o swojej niezwykłości utrzymania rodziny
razem jest tu wyszydzone. Poglądy singielki nie wzięły się z próżni. Powoli
dorastała do samotności, do bycia samodzielną. Jak jej życie potoczy się dalej?
Możemy zgadywać, że spotka kiedyś mężczyznę, któremu pozwoli wtargnąć.
W każdym pokoleniu przybywa singielek. Dzięki
Rudzkiej mężczyźni będą mogli uświadomić się (jeśli są w stanie), dlaczego
kobiety wolą żyć samotnie. Natomiast płeć piękna będzie miała świetną zabawę
przez całą książkę. Mogę szczerze powiedzieć, że jest to najlepsza książka tej
autorki, a mam już za sobą „Kuzyneczki” i „Bibliotekarki”. Każdy, kto czytał te
dwie książki powinien i sięgnąć po „Singielkę”. Historia Roberty to doskonałe
studium socjologiczne naszego społeczeństwa. Znajdziemy tam ludzi z różnych
warstw społecznych: od sprzątaczek po profesorów.
"Kuzyneczki" mam za sobą - "Bibliotekarki" przede mną. Mam nadzieję, ze mogę sięgnąć po "Singielkę"? :D Sięgnę na pewno, tylko muszę ją dorwać w swoje łapki :)
OdpowiedzUsuńBardzo konkretnie napisane. Super artykuł.
OdpowiedzUsuńŚwietnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń