Natasza Socha, Maminsynek, Poznań „Filia” 2015
Zdobycie
mężczyzny w celu zapłodnienia i urodzenia wymarzonego dziecka, by później
wychować je samodzielnie – taką wizję matki możemy zobaczyć w „Maminsynku”.
Kobieta snująca nici wiążące z dzieckiem, nadwrażliwa na jakąkolwiek krzywdę
wobec jej ukochanego synka nie posyła go nawet do przedszkola, aby tam nie zaznał
krzywdy. Z publicznej edukacji szkolnej niestety nie może zrezygnować, ale na
szczęście może nad nim czuwać, pilnować i odsuwać wszelkie nieszczęścia od
niego. Uszczęśliwianie dziecka jest jej celem. Tak bardzo dba o jego
przyszłość, że niemal wybiera za niego studia, znajduje mu pracę i prowadzi do
sukcesu. Na drodze jej nieskończonej matczynej miłości staje inna kobieta, z którą
czuje wielką potrzebę rywalizacji, do tego nie zawaha się użyć wielu nitek
wiążących ją ze synem. Niby subtelnie, ale jednak przegoni każdą rywalkę.
Dorosłemu
mężczyźnie zapatrzonemu w matkę pozostanie bycie samotnym lub unieszczęśliwianie
matki, bo żadna synowa nie sprosta wymaganiom kobiety perfekcyjnej.
Natalia
Socha w „Maminsynku” przedstawiła ten rodzaj mężczyzn, którzy w dorosłym życiu
wybierają zawsze matkę, która jest dla nich jedynym autorytetem. Jak kończy się
taki związek? Może sami znacie takie historie. Jeśli nie to przeczytajcie
książkę.
„Maminsynek”
to bardzo życiowa historia o chorych relacjach matki i syna. Cała miłość
przelana na dziecko zmusza matkę do używania wszelkich chwytów, by pozbyć się
rywalki.
Książkę
czyta się dobrze. Polecam wszystkim kobietom. Szczególnie tym, które zakochują się
w typie maminsynka, ponieważ dorosłego mężczyzny już nie da się wychować.
Jedyne, co można zrobić to pozwolić mu kochać jedyną idealną kobietę: matkę, a
samej poszukać sobie zdrowych relacji.
„Maminsynek”
dla ludzi, którzy nie mieli do czynienia ze zbyt intensywnymi relacjami matki
ze synem może wydawać się przerysowany. Całość doskonale podsumowuje znane mi
motto: „Matka jest tylko jedna, a żonę… można zmienić”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz