Łukasz
Suskiewicz, Zależności, Szczecin,
Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy” 2015
Łukasz Suskiewicz w „Zależnościach” wprowadza nas w
świat emocjonalnych pętli nakładanych przez bohaterów na siebie. Ofiarą pozostaje
najmłodszy syn, który jest spowiednikiem żali matki, ojca i brata. Gdzie jest
początek tej wielkiej tragedii stosowania rodzinnego mobbingu? Skomplikowane
relacje między członkami rodziny wskazują, że przekazywana jest ona z pokolenia
na pokolenie: babka męczy swoje córki, siostry prześladują się pouczeniami,
matka marudzi na wszystko, ojciec w swoich obowiązkach czuje się całkowicie
zagubiony i jako mężczyzna uważa, że nie musi pomagać żonie w codziennych
obowiązkach, ojciec uznaje, że dziećmi nie trzeba się zajmować, bo wychowają się
same, dużo pracuje, zajmuje się własnymi zainteresowaniami, unika rozmów i
przebywania z żoną, syn robi karierę za granicą i wstydzi się polskich korzeni.
Każdy poucza każdego „dla jego dobra”:
„Oczywiście, jak zastrzegała natychmiast moja matka,
mówi to tylko dlatego, że chce dla nich jak najlepiej, mówi to, żeby pomóc,
żeby wyrazić swoją opinię. Nie ma przecież niczego złego na myśli, dodała. No,
ale że chłopak jest gruby, chyba każdy widzi. Rzeczy, twierdziła moja matka,
trzeba nazywać po imieniu, bo jeśli nie nazywa się ich po imieniu, zakłamuje
się rzeczywistość, wszystko się wypacza i później już nic się nie widzi, tylko
własne kłamstwa”.
Małe piekiełko rodzinne roztacza szerokie nici. W
imię dobra ciągłe pouczenia, krytyka, widzenie cudzych słabości stają się
priorytetami wszystkich członków rodziny. Każdy żali się na każdego, każdy
przez każdego jest pokrzywdzony. Nawet pozornie cichy ojciec przez swój brak odpowiedzialności
(zabieranie małych dzieci jesienią w nocy w piżamach na ryby) obarcza swoją
krzywdą najmłodszego syna: „Teściowa każdą rozmowę ze mną zaczynała od zdania,
że nie chce się wtrącać. Mówiła, że jej mąż (który mieszkał wówczas samotnie i
prawdopodobnie był to najszczęśliwszy okres w jego życiu) nigdy nie pił przy
dzieciach”.
Wałkowanie przeszłości i teraźniejszości staje się
prawdziwym piekłem dla bohatera („Piekło to inni”), który prowadzi nas przez
swoje życie odarte z prywatności i własnych przeżyć, w którym jest na każde
zawołanie rodziny i każdą potrzebę wyżalenia się. Zostaje on tu anonimowy,
bezosobowy, pozbawiony własnego spojrzenia na własne życie, które również
składa się z relacji osób bliskich. Jego dzieciństwo czy dorastanie odarto z
jego własnych wspomnień i zaszczepiono tymi podsuwanymi przez najbliższych.
Świetna książka o pozornie normalnej rodzinie, w
której dzieci i rodzice są specjalistami w swoich dziedzinach, odnoszą sukcesy.
Nie ma tu bicia. Przemocą jest beztroska, nadgorliwość, nadopiekuńczość i
wymagania wobec otoczenia.
Całość sprawia wrażenie opowieści człowieka, który
leży na kozetce i opowiada o skomplikowanych relacjach rodzinnych. Książka
wciągająca i wymagająca skupienia. Polecam miłośnikom prozy
socjologiczno-psychologicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz