sobota, 19 grudnia 2015

Agnieszka Szpila "Łebki od szpilki"



http://www.grupawydawniczafoksal.pl/ksiazki/lebki-od-szpilki.html
Agnieszka Szpila, Łebki od szpilki, Warszawa „W.A.B” 2015
Zawsze czuję lęk, kiedy sięgam po literaturę, w której poruszany jest problem przemocy w rodzinie i choroby. Zwykle kończy się na prostej fabule, relacjach pisanych językiem, który wywołuje znużenie i zniechęcenie do dalszego czytania. Świetnych książek poruszających te problemy jest bardzo niewiele i niestety giną w morzu tandety. Przed „Łebkami od szpilki” broniłam się dość długo. Wiedziałam, że będą tam poruszane tematy znane mi zbyt dobrze, a do tego spodziewałam się prostego narzekania na życie, los, ludzi i tak dalej. Po wielu miesiącach wzbraniania się książka trafiła do mnie dzięki Małgorzacie Pyzik, autorce blogu „Mix książkowy”. Poleżała na parapecie kilka miesięcy i w końcu odważyłam się przeczytać.
Agnieszka Szpila swoją książką zaskarbiła moje serce. Jej pełna dystansu do siebie i świata, wzbogacona licznymi (często obrazoburczymi) odwołaniami do kultury, swobodne manewrowanie między motywami, zabawa językiem, a do tego piękna opowieść o upadaniu i próbie znalezienia swojego miejsca dla siebie i swoich dzieci. W „Łebkach od szpilki” znajdziemy poddane strumieniowi świadomości relacje ze zmagań z chorobom dziewczynek i przemocą ich ojca. Fabuła prosta i oczywista i to nie ona stanowi o wartości tej książki. Autorka doskonale przelewa na papier wszelkie rozterki i pokazuje sposób wychodzenia z bycia ofiarom. Wielu ludziom nie udaje się to całe życie, a tu mamy osobę młodą, dostrzegającą swoje zalety i wady oraz swoja małość wynikającą z godzenia się na los, a później wielkość przez bunt. Takich książek jest wiele, ale większość to relacje niewykształconych szarych myszek, które dały się zahukać mężowi pijakowi. Agnieszka jest inna: wykształcona. W wielkim mieście zdobyła nie tylko dyplom, ale i kompetencje, o czym świadczy jej swoboda posługiwania się słowem. Mimo przewidywalności akcji autorka nie daje nudzić się czytelnikowi. Każe mu w umyśle szukać wskazanych porównań odwołań. Jej relacje z życia to piękny maraton intelektualny przekazujący nam prostą oczywistość, którą – jako ludzie cywilizowani – wypieramy ze swojej świadomości: „Potencjalny morderca jest w każdym z nas. Warto go w sobie uszanować i uznać, bo czasem ten właśnie morderca może uratować nam życie”.
Książkę polecam każdemu, kto choć przez chwile chce bliżej poznać los ludzi żyjących w pozornie idealnych rodzinach, w których członkowie dyskretnie serwują sobie przemoc. Polecam ja również czytelnikom mającym w rodzinie niepełnosprawne dzieci. Wędrówka autorki pozwoli odkryć jak wieloma przeszkodami mają oni do czynienia i jak ważne jest dla nich każde wsparcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz