Arnold J. Toynbee, Cywilizacja w czasie próby, tł. Wojciech Madej, wyd. II, Warszawa „
Przedświt” 1991
Śledząc najnowsze informacje możemy czuć się
zagubieni i przerażeni. Fala złych najeźdźców zalewa Europę, gwałci kobiety,
zabija, wymaga niezwykłego traktowania. Znający historię obrazy te przypominają
wydarzenia sprzed prawie dwóch tysięcy lat. Barbarzyńcy wchodzący na teren
Cesarstwa Rzymskiego i znajdujący tam schronienie przed rodzimymi
prześladowcami. Fala starożytnych emigrantów nie różniła się niczym od tej,
którą obserwujemy. Różni nas jedynie sposób patrzenia na nią. Dzięki mediom
mamy ją niemal na wyciągnięcie ręki, stajemy się świadkami wielkiego zła. Czy
jest ono na pewno tak wielkie jak pokazują nam media lubujące się w
podkreślaniu przynależności religijnej sprawców. Czasami zastanawiam się, jak
wyglądałyby czołówki gazet, portali, informacji gdybyśmy w każdej informacji
podkreślali poglądy religijne sprawców. Zastanawia mnie jakie były by proporcje
między katolikami, żydami, prawosławnymi, protestantami, buddystami i innymi.
Czy hasło „Katolik zabił/zgwałcił” wywoływałoby takie samo poczucie strachu? A
może to wcale nie chodzi o dokonane zbrodnie lun występki? Może są one tylko
pretekstem do straszenia ideologią.
Książką która pozwoli nam się nieco
zdystansować do całego zamieszania na pewno jest „Cywilizacje w czasie próby”.
Wprowadzi nas ona w świat zachodniego lęku przed komunizmem, który przecież się
nieco rozpłynął, którego wyznawcy nie są już tak skrajnie ortodoksyjni. Toynbee
uświadamia nas, że po II wojnie świtowej strach przed komunizmem zyskał takie
natężenie jak przez wiele wieków strach przed islamem, ponieważ był
antyzachodni. Niepowodzenia, występki obie strony (komuniści i Zachód) usprawiedliwiali
szkodliwą działalnością drugiej strony. Widmo ideologicznego demona pozwalano
odczuwać ludziom na plecach. A wszystko za sprawą odpowiednio przygotowanych
materiałów informacyjnych. Od 1947 roku komunizm i kapitalizm stosują tę metodę
tłumaczenia porażek: zrzucanie niepowodzeń na złośliwe działania przeciwnika
„Podobnie jak komunizm, islam był ruchem
antyzachodnim, będąc jednocześnie heretycką wersją wiary Zachodu; i podobnie
jak komunizm, władał orężem duchowym, przed którym zwykła broń nie chroniła”[1].
„Borykanie się z trudnościami jest zawsze próbą
charakteru, ale jest to próba szczególnie sroga, gdy nieszczęście spada w
chwili błogiego spokoju, od którego zarozumiale oczekuje się, że będzie trwać
wiecznie. Zmagający się z losem ma pokusę, by w tarapatach szukać kozłów
ofiarnych i straszaków, aby unieść brzemię własnych niepowodzeń. Przerzucenie
winy w nieszczęściu jest jednak jeszcze bardziej niebezpieczne niż
przekonywanie się, że pomyślność będzie trwała wiecznie”[2].
Klasa i Wojna lub ich połączenie zawsze były
udziałem upadku cywilizacji, która zawsze była w stanie się odrodzić. W czasie
kiedy upadały jedne cywilizacje, inne się rozwijały. Obecnie mamy nieco inną
sytuację, a wszystko przez technologię którą dysponujemy. Jedynym wyjściem z
tej trudnej sytuacji jest zniesienie instytucji Wojny i Klasy.
Przez większą część lektury autor omawia
straszenie ideologią komunizmu. Od tego tematu płynnie przechodzi do islamu i
jego izolacji od złych wpływów Zachodu, który z owej perspektywy nie jest już
nośnikiem dobrych idei, ale pełen zagrożeń w postaci nieodpowiednich rządów,
używek itp.
Toynbee w swojej książce pokazuje nam, że
cywilizacje zawsze się ścierały, konkurowały, niszczyły, ale dopiero w naszych
czasach dzieje się to na tak wielką skalę, a wszystko przez media, które
atakują nas wieloma informacjami i podsycają negatywne emocje. Jak będzie
wyglądał świat za kilkadziesiąt czy
kilkaset lat trudno stwierdzić tak samo jak trudno określić jakie prądy
przetrwają. Autor na starożytnych wzorach pokazuje nam znaczenie naszych
dylematów. Obecnie dziwi nas postawa starożytnych Ateńczyków uważających swoją
kulturę i państwo za najlepsze. Z podobnym dystansem mogą patrzeć na nasze
osiągnięcia ludzie za kilka wieków.
Toynbee zauważa, że wojna i religia
doprowadziły do rozpadu społeczności w Cesarstwie Rzymskim. Powrót do
Arystotelesa w średniowieczu uznał, jako powrót do starożytnych idei, których
celem jest jednoczenie społeczności. Ową odpowiedzialność społeczną, wychowanie
i poświęcenie dla społeczeństwa w starożytności uważa za bardziej naturalne i
męskie poglądy na świat. O ile z pierwszym twierdzeniem mogę się zgodzić to z
drugim nie, ponieważ to kobiety były tymi, które wychowywały, przygotowywały do
życia społecznego. Ponadto były one ideałem poświęcenia w dobrej sprawie
(przedłużenia istnienia społeczności): poświęcały się rodzeniu i wychowywaniu
kolejnych pokoleń bez dbania o własne prawa, zabiegania o przywileje, przez co osiągnęły
ideał społecznego poświęcenia w dobrej sprawie.
„Cywilizację w czasie próby” polecam
czytelnikom chcącym zdystansować się od prawicowej i lewicowej ideologii
przekazywanej w różnych informacjach. Lektura na pewno nie będzie łatwa,
ponieważ wymaga skupienia i analizy tego, co podsuwa autor, ale na pewno warto
spróbować przez nią przejść. Wielkim plusem esejów Toynbeego jest lekkość i
prostota języka, dzięki czemu po książkę może sięgnąć każdy zainteresowany
tematyką przemian cywilizacyjnych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz