Dziś
wywiad z autorką, która dzięki swoim niezwykłym smokom wkradła się do mojego serca. Moją rozmówczynią jest Agnieszka Korol, autorka książek dla dzieci i dorosłych,
miłośniczka bajek. Jej zabawne, napisane bardzo prostym językiem,
działające na wyobraźnię opowieści przekazują wiele prawd o życiu.
Podobny klimat towarzyszy książce dla dorosłych.
Mieszkałaś już w kilku
miejscach. Życie rzucało cię z miejsca w miejsce czy były to świadome decyzje?
Agnieszka
Korol: Za każdym razem było to narzucone gdzieś z góry. Nigdy tych
przeprowadzek nie planowałam. Nauczyłam się nawet nie przywiązywać za bardzo do
miejsca, w którym w danym momencie mieszkam, bojąc się, że znowu los mnie
gdzieś rzuci.
Czy w każdym miejscu
odkrywałaś cząstkę siebie?
Agnieszka
Korol: Zawsze żyłam „w całości”. Od dzieciństwa interesowało mnie to samo, co
teraz, tylko teraz więcej wiem i zdobyłam więcej doświadczeń. W nowych
miejscach szukam przede wszystkim przyjaznych ludzi, o podobnych
zainteresowaniach. To na początku jest zawsze bardzo trudne.
Mieszkanie w
Ząbkowicach Śląskich zaowocowało powstaniem bajek o smokach. Czym zaowocowało
mieszkanie w innych miastach?
Agnieszka
Korol: W wieku siedmiu lat z Warszawy przyjechałam do Ząbkowic Śląskich. To
była moja pierwsza przeprowadzka. Tu się wychowywałam i uczyłam (liceum w
Dzierżoniowie) do matury. Jestem związana mocno z tym pięknym miastem. Tu też
zostali moi Rodzice. Jako dziecko bawiłam się w ruinach ogromnego zamku
ząbkowickiego, murów miasta, baszt, Krzywej Wieży. Moja biblioteka to był i
jest przepiękny, neogotycki ratusz, w sercu miasta. Jak w takiej scenerii nie
dojrzeć smoków, księżniczek, rycerzy, czy też chowających się w różnych
zakamarkach krasnoludków? Później znów zamieszkałam w Warszawie, również moim
ukochanym mieście, które zawsze niesie mnóstwo niespodzianek. Dwa lata
mieszkałam i uczyłam się w piastowskim zamku w Legnicy. Zamek i samo miasto –
przepiękne, pełne wspaniałych zabytków. Nie byłam tam od wielu lat. Potem znów
Warszawa i lata studiów i pracy z dziećmi. To one nie dały mi zapomnieć o
świecie bajek. Jako miłośniczka historii, tańca i muzyki, korzystałam z uroków
zamieszkiwania dużego miasta: bractwo miecza i kuszy, zespół tańców dawnych,
chóry muzyki dawnej i związane z tymi zajęciami występy w zamkach w całej
Polsce. Od dwunastu lat mieszkam teraz głównie w maleńkiej wsi Gonty, nad jeziorem
Dzierzgoń, gdzie mogę spokojnie pisać. Niedaleko są Prabuty, Kwidzyn. Trochę
dalej Malbork. Znalazłam się w krainie zamków krzyżackich. Tu poznałam historię
bł. Doroty z Mątów – niezwykłą osobę, żyjącą w średniowieczu. Napisałam o niej
sztukę, która została kilkakrotnie wystawiona przez zespół teatralny Adama
Karasia w tutejszych krzyżackich kościołach.
Masz swoje ulubione
miejsca w każdym mieście, w którym mieszkałaś?
Agnieszka
Korol: W Warszawie to oczywiście Starówka, Trakt Królewski, Łazienki, również
Żoliborz i Bielany – bo w tych dzielnicach spędziłam większość swego życia. W
Dzierżoniowie – to Rynek i trasa spacerowa wzdłuż murów miejskich.
Co najbardziej lubisz w
spotkaniach z małymi czytelnikami?
Agnieszka
Korol: Sam kontakt z najbardziej wrażliwymi Czytelnikami. Dzieci reagują
spontanicznie. Kiedy opowiadam im o swojej pracy, czytam fragmenty bajek,
zadaję im różne pytania, dzieci wykrzykują, śmieją się głośno, gdy coś je
rozbawi, chętnie komentują poczynania bohaterów książek, rwą się do odpowiedzi.
Czym w czasie spotkania
najbardziej zaskoczyły cię dzieci?
Agnieszka
Korol: Wszystkim. Zawsze zaskakują. Każde dziecko jest inne. Pamiętam pewne
zdarzenie. To było po spotkaniu z dziećmi w jednej z podstawowych szkół w
Kwidzynie. Siedziałam na ławce za szkołą. Nagle pojawili się chłopcy w strojach
sportowych. Mieli ze sobą piłkę nożną Przez chwilę sobie grali. Nagle mnie
spostrzegli. Byłam już ubrana normalnie (na spotkaniach z dziećmi zakładam
strój średniowieczny lub renesansowy). Chłopcy podeszli i spytali, czy jestem
tą samą panią, która pisze bajki i była dzisiaj u nich w szkole. Przytaknęłam.
Wtedy powiedzieli, że jeszcze nigdy nie słyszeli tak ładnych bajek. To było
bardzo, bardzo miłe.
Często słyszę i czytam,
że teraz dzieci i młodzież są złe. Co sądzisz o takich opiniach?
Agnieszka
Korol: Już tysiące lat temu tak narzekano. Wiadomo, każde pokolenie wychowuje
się w innych dekoracjach, ma inne możliwości rozwoju. Za to jakie są nasze
dzieci odpowiadamy my – dorośli, dzieci jedynie nas naśladują.
Baśnie i legendy bez
przemocy – to oferujesz swoim małym czytelnikom. Skąd czerpiesz pomysły?
Agnieszka
Korol: Kiedyś bajki były okrutne. Rączki i nóżki często w nich obcinano za
najmniejsze przewinienie. Teraz wiemy, że literatura dla dzieci nie powinna
kojarzyć się z horrorem. Pomysły? Nie wiem, może po prostu nigdy nie wyrosłam z
bajek, siedzą w mojej głowie i rozmnażają się tam jak króliki.
W literaturze
dziecięcej pokutował mit konieczności pokazania ścierania się dobra ze złem, co
prowadziło często do pokazywania przemocy. Czy przez pokazanie wyłącznie
dobrych postaw pozwala lepiej kształtować właściwe zachowania dzieci?
Agnieszka
Korol: Moje postacie często nie są czarno-białe, mimo, że są bajkowe. Zdarzają
się też typy naprawdę niesympatyczne, trzeba bowiem uświadamiać dzieciom, także
przez literaturę, zagrożenia, z którymi mogą się spotkać i których powinny
unikać. Na przykład w „Bajce o smoku podróżnym i złym czarowniku” przestrzegam
przed zbyt pochopnymi przyjaźniami z nieznajomymi osobami.
Czy będą dodruki twoich
książek? Gdzie można je zdobyć?
Agnieszka
Korol: Nie będzie dodruków. Dla poczytnej powieści „Listy z jeziora” będę
szukać nowego, większego wydawcy (obecnie Wydawnictwo Księży Marianów PROMIC).
„Bajki o smokach podróżnych” jeszcze są dostępne w sprzedaży internetowej na
stronie „e-media”, również w niektórych księgarniach. Kiedyś zapewne pomyśle o
ich nowym wydaniu. Obie pozycje można także wypożyczyć w bibliotekach.
„Przygody smoka Smakosława w Ząbkowicach Śląskich” to książka wydana przez
bibliotekę ząbkowicką w tysiącu egzemplarzy, w ramach projektu: „W Ząbkowicach
smoki mieszkają i o historii opowiadają”, w dużej mierze z pieniędzy unijnych.
Książki trafiły głównie w ręce sześciolatków i siedmiolatków w gminie
ząbkowickiej, a także do bibliotek na Dolnym Śląsku. Cztery inne tytuły o
smokach zostały wydane przez Oficynę Wydawniczą RW2010 w formie e-booków. Można
je nabyć w Internecie bez problemu.
Czym obecnie się
zajmujesz?
Agnieszka
Korol: Kończę powieść „Zamczysko” (wersja dla dorosłych i młodzieży). To
opowieść w dekoracjach późnego Średniowiecza, w zamku, będącego siedzibą króla
wielkiego imperium. Walka o władzę w sytuacji, gdy król dobiega stu lat,
intrygi dworskie, przebieranki, przejścia podziemne, kaci, błazen Bąkajło,
wiedźmy i magowie. Zajmie mi to jeszcze z kilka miesięcy. Będzie też wersja
dziecięca, bajkowa. W planie mam nieskończenie wiele projektów, szczególnie
scenariuszy filmowych i teatralnych.
Co najbardziej lubisz w
swojej pracy?
Agnieszka
Korol: Chyba to, że mogą pracować w ciszy i o dowolnej porze, że mogę dawać
upust swojej wyobraźni do woli. Najbardziej jednak cieszy mnie, gdy widzę już
wydrukowaną książkę, która trafia w ręce Czytelników, a także spotkania z nimi
– z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi.
Dziękuję za rozmowę i
życzę wielu sukcesów wydawniczych. Na pewno chętnie sięgnę po twoje kolejne
książki.
Agnieszka
Korol: Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz