poniedziałek, 14 marca 2016

Znowu


Ponoć do weterynarza chodzę "znowu". Pan i pani, kiedy mam iść do sympatycznej pani doktor mówią:
-ZNOWU trzeba z Tutusiem do weterynarza.
Ja uważam jednak, że to wcale nie tak "znowu", bo ostatniej wizyty prawie nie pamiętam. Wiem, że było miło, w klatkach siedziały koty, a ja uwielbiam je wąchać. Była nawet jakaś włochata kuleczka na widok, której pani powiedziała:
-Ola, popatrz świnka morska.
Jak wyglądają świnki wiem, bo Ola miała plastikowe i gumowe świnki i ta na pewno tak nie wyglądała. Była włochata a nie plastikowa. Może dlatego nazywa się morska. Może kiedyś uda mi się rozwikłać tę zagadkę.
Dziś odprowadziłem Olę do przedszkola. Byłem niesamowicie grzeczny, co jest niezwykle trudne w obecności innych, zachęcająco pachnących zwierząt. Poszliśmy na długi spacer, a później do weterynarza. Tym razem był pan, ale i tak pachniało pięknie: psami, kotami i czymś czego jeszcze nie znałem. I nawet przez te zapachy wybaczyłem mu tę ohydną ciecz, którą we mnie wepchał. Powiedział pani, że na następne odrobaczanie za jakiś czas, a mi dał do zjedzenia psie ciasteczko. Wolałbym wywąchać nowe zwierzątko, ale lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, więc grzecznie zjadłem, polizałem rękę, dałem łapę.
Kiedy wyszliśmy zacząłem ciągnąć z powrotem, bo nie mogłem uwierzyć, że wyszliśmy bez obejrzenia zwierzątka. Następnym razem muszę iść z Olą. Wtedy dowiem się co to  było i nawet będę mógł się zbliżyć. Tylko muszę dobrze pilnować Oli, żeby nie została w przedszkolu.

1 komentarz: