Bartłomiej Trokowicz jest
autorem książki „Pan Misio”. Pod zwierzęcym kostiumem kryje się świat bardzo
dobrze nam znany: odkrywamy ludzkie charaktery i słabości. Można powiedzieć, że
jego opowieść to historia o społeczeństwie, któremu udaje się osiągnąć
równowagę i pokój. Nawet sprytny lis nie zjada słabej kury tylko wchodzi z nią
w relacje oparte na zaufaniu, pomocy.
AS: Skąd pomysł na bajkę o misiu, łagodzeniu relacji
za pomocą rozmowy, życiu w społeczeństwie?
Bartłomiej Trokowicz: Pomysł
polegał na tym tylko, że opowieść jest o Misiu, który nie przepada za przemocą.
Ot, takie pisanie od serca, bo uwielbiam niedźwiedzie i nie przepadam za
przemocą. Chciałbym, żeby wszystko dało się załatwić rozmową. Jak się jest
najsilniejszym zwierzęciem w lesie, to wybór należy do ciebie. Taki pacyfizm
poparty argumentem siły
AS: W naszym kraju coraz częściej ścierają się
ortodoksi różnych grup. Myśli pan, że rozmowa, dyskusja o sprawach ważnych może
załagodzić tę sytuację?
Bartłomiej Trokowicz: W przypadku
naszej polityki i starć ortodoksów, to obawiam się, że nic nie jest w stanie
rozwiązać tych kwestii. Jak ktoś ma radykalne poglądy, to i "święty Boże
nie pomoże". Natomiast muszą oni mniej lub bardziej ze sobą rozmawiać, bo
demokracja nie dopuszcza siłowego rozstrzygania konfliktów. Problem tylko, że z
takich rozmów niewiele może wyniknąć.
AS: Postawa misia przekonuje nas, że bycie silnym nie
musi wiązać się ze stosowaniem agresji w celu podporządkowania sobie ludzi.
Interesująca staje się tu postać lisa, który zawsze próbuje oszukać, uniknąć
przestrzegania ogólnego prawa. Stereotypy pomagają w tworzeniu
osobowości?
"Pan Misio" to książka dla małych czy dużych
czytelników?
Bartłomiej Trokowicz: I dla
małych i dla dużych. Chwilami wydaje mi się, że jednak bardziej dla dużych, bo
oni są w stanie dostrzec całość. Z drugiej strony tyle ile zrozumie dziecko
powinno być wystarczające. Ogólnie dzieci są bardziej wybredne.
AS: Co w "Panu Misiu" jest dla pana
najważniejsze?
Bartłomiej Trokowicz: Najważniejsze
wydaje mi się, że to bardzo pogodna opowieść. Z opinii czytelników wynika, że
napełnia optymizmem i pozostawiła ich w dobrym nastroju. Nie starałem się
stworzyć nic brzemiennego treściami, a tylko coś co przyjemnie się czyta, a
równocześnie nie epatować bezmyślną rozrywką.
AS "Pan Misio" to bajka o zwierzętach czy
bardziej o ludzkich charakterach?
Bartłomiej Trokowicz: Zdecydowanie
bardziej o ludzkich charakterach. Od zwierzęcych protoplastów zaczerpnąłem
tylko zawiązanie fabuły. Pierwszy rozdział początkowo miał tytuł "Zjeść
czy nie zjeść? Oto jest pytanie"
AS Ma pan w domu zwierzęta?
Bartłomiej Trokowicz: Zwierząt
nie posiadam. Głównie z wygodnictwa. Zwierzak to prawie jak dziecko. Trzeba się
nim opiekować.
AS Co planuje pan robić na emeryturze?
Bartłomiej Trokowicz: Najchętniej
bym leżał i czytał. Obawiam się jednak, że wysiłki kolejnych rządzących ekip
doprowadzą do żebrania pod płotem. Oczywiście jest też możliwość, że nie
dożyję. Nie zapominajmy o Służbie Zdrowia!
AS: Jaka
jest Pańska ulubiona lektura?
Bartłomiej
Trokowicz: Nic nie jest
w stanie przebić Alicji w krainie czarów. Ewentualnie Kubuś Puchatek może
konkurować.
Wiele lat uwielbiałem książki Terryego
Pratchetta (mam pełną kolekcję w języku angielskim), bardzo sobie też cenię
Douglasa Adamsa (który napisał naprawdę niewiele książek), oraz Toma Sharpea
(cóż za poczucie humoru.) Lubię też czytać Philipa Rotha i Huelebecqa. I
oczywiście Muminki! Muminki nawet bardziej! Tove Johnson wraz z muminkami
wydaje się najbliższa. Taka subtelna i wyrafinowana równocześnie.
AS: Czyli
gustuje Pan w literaturze, po którą można sięgnąć z dziećmi. A jak wyglądają
Pańskie upodobania filmowe?
Bartłomiej Trokowicz: W
przypadku filmu ostatnim takim filmem był Shrek 1. Od tego czasu filmy wydają
mi się przesadzać z infantylizmem w przypadku tych dla dzieci, a w przypadku
tych dla dorosłych przesadzają z okrucieństwem. W ogóle wielką bolączką
kinematografii jest epatowanie. Te dla dzieci epatują słodyczą nie do
zaakceptowania. Te dla dorosłych epatują brutalnością i okrucieństwem.
Przy okazji film dokonuje czasami gwałtu na
literaturze. Takim przypadkiem jest Alicja Tima Burtona. Po obejrzeniu tego
filmu nie pozostaje nic dla wyobraźni. Podobnym gwałtem jest Hobbit, który z
czarującej książeczki zrobił epopeję nie wiadomo o czym. Spiętą, nadętą i
pozbawioną poczucia humoru.
AS:
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Bartłomiej Trokowicz: Dziękuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz