Wyszłam z księżniczką na spacer. Pies
przyczepiony do wózka, Ola idzie obok i po wyjściu z ogrodu pokazuje palcem i
mówi: "Tam", po czym z gracją hop do wózka. Ja przyjęłam rolę matki
złośliwej (chciałam, żeby chodziła) i pojechałam w drugą stronę. Protest.
-Nie, Tam! Tam! - i ładnie pokazuje
palcem.
Udawałam, że nie słyszę i nie widzę, bo
mamy zasadę, że jak Ola jedzie to tam, gdzie mama chce, a jak chce tam, gdzie
ona chce to trzeba chodzić. Wstała z wózka, wzięła mnie za rękę bym popatrzyła
jej w oczy i stanowczo powiedziała:
-Tam.
I z powrotem
hop do wózka. No to ja sobie jadę w swoją stronę.
Ola
wyskoczyła, powiedziała "Nie", pokazała palcem i powiedziała
"Tam!", po czym włączyła taki bieg, że zatrzymała się po
przebiegnięciu ponad stu metrów i znowu akcja wózek, tam, mama uparta i przez
mamy upór księżniczka przeszła prawie dwa kilometry.
Widziałyśmy
wiewiórki, zające, sarny, sikorki, biegałyśmy po górkach i w pewnym momencie
Żabka się zmęczyła. Wpakowała do wózka, żeby się napić i odpocząć. Tym razem
mama już posłusznie szła, gdzie dziecko każę. A dziecko kazało po największych
górkach chodzić. Wspięłyśmy się na największą górkę i pytam się:
-W prawo czy
w lewo?
-Tam
(pokazuje w lewo, czyli jeszcze wyżej)
-Ty mnie
chyba dzisiaj zabić chcesz.
-Tam –
pokazuje w drugą stronę (zmiana zdania, czyli z górki na pazurki), aby mamie
było lżej.
A na koniec
dostałam całusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz