Święta Wielkanocne w moim rodzinnym domu budzą we
mnie bardzo dobre wspomnienia. Kiedy żyły jeszcze moje babcie, zawsze
przyjeżdżały do domu moich rodziców, a to była dla mnie i mojej siostry oznaka
nadchodzących wyjątkowo rodzinnych chwil. Nasz dom zaczynał wtedy pachnieć
piernikiem, ciastami i potrawami, serwowanymi w dwóch rejonach Polski, na
południu i w centrum. Mój tato pochodził z Przemyśla, więc babcia kleiła
pierogi ruskie a my z siostrą, jako małe dziewczynki oczywiście podjadałyśmy
jej farsz. Nigdy tego nie zapomnę. Babcia miała takie delikatne dłonie.
Natomiast mama mojej mamy była specjalistką od pierogów z serem i zawijała ich
krawędzie w misterne warkoczyki. A robiła to z niemal artystyczną misternością.
Do tej pory, ani moja mama ani tym bardziej my dwie, nie pojęłyśmy tej sztuki.
Mój tato natomiast był odpowiedzialny za sprzątanie domu. A był bardzo
dokładnym człowiekiem, więc dom po prostu lśnił.
Oczywiście dla nas, jako małych dzieci, Święta
Wielkiej Nocy zaczynały się już w momencie pojawienia się babć i pierwszych
kulinarnych wonności rozpierzchających się po domu. Trzy przedstawicielki rodów
spędzały w kuchni ogrom swojego czasu, dlatego bywało, że w Wielki Czwartek i
Piątek do Kościoła chodziłyśmy tylko z rodzicami, podczas gdy babcie
odpoczywały. To piękne wspomnienie… Nastrój świąt, aromat i gwar gości, którzy
odwiedzali nas wciąż brzmią w moim sercu.
Teraz jestem już mamą. Bardzo poważnie podeszłam do
zachowania tradycji w moim domu. Ale nie wyglądają one już tak uroczyście i doniośle,
jak kiedyś. Nie stoję w kuchni przez kilka wieczorów i nocy, by przygotować
posiłki, bo nie pozwala mi na to czas. Pisanki malują moi chłopcy, mięsa piękną
się wieczorami a dom sprzątamy z mężem na spółkę. Ja postawiłam raczej na
atmosferę i czas, który mogę spędzić z moimi bliskimi.
Święconka jest naszym
rytuałem. Niesiemy do Kościoła dwa koszyczki a potem objeżdżamy okoliczne
świątynie, by pomodlić się przy grobach Jezusa. Wspomnienia grzeją moje serce,
a tradycja którą wzbogaciłam odwiedzaniem Kościołów bardzo przypadła moim
dzieciakom do gustu. W pierwszy dzień świąt, przed śniadaniem, spotykamy się z
moją mamą i siostrą na cmentarzu, by spędzić chwilę z tatą. To wyjątkowe
chwile, kiedy czas przystaje, a my możemy w końcu powspominać i cieszyć się
swoją bliskością nawet, jeśli większa część nas już odeszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz