Małgorzata Strękowska-Zaremba, Dom nie z tej ziemi, il. Daniel de Latour, Warszawa „Nasza
Księgarnia” 2017
Małgorzata Strękowska -Zaremba zabiera swoich
czytelników w klimaty znane nam z dzieciństwa: wielogodzinne zajmowanie się
swoimi sprawami, dzieciństwo bez komputerów. Jednak sama akcja dzieje się
współcześnie. Bohaterzy mają nowoczesny sprzęt i wszystko to, o czym dzieci
sprzed dwudziestu lat mogły pomarzyć. Jednak w całej tej opowieści jest coś
dawnego, ciepłego, przyciągającego. Świat jest pełen ożywionych przedmiotów
obserwujących ludzi.
Spokojny, ciepły wiosenny dzień jest początkiem
dziwnej znajomości. Daniel dostrzega w krzakach dziewczynkę, którą widział w
swojej nowej szkole. Próbuje się od niej dowiedzieć czym się zajmuje. Ona
jednak nie jest skora do rozmowy, a tym bardziej do dzielenia się z nim swoimi
tajemnicami. Dowiaduje się jedynie, że obserwuje dom przy ulicy Radosnej. Nie
jej mieszkańców, nie przechodniów, ale dom, który na pierwszy rzut oka wydaje
się całkiem zwyczajny:
„Między domem niebieskim, w którym nikt jeszcze nie
mieszkał, a domem pomarańczowym stał dom śledzony przez Marysię. Był nowy i
dość ładny, jak wszystkie nowe domy na nowym osiedlu. Może nawet ładniejszy.
Ale czy aż tak niezwykły, by obserwować go ze specjalnej kryjówki w krzakach?
Gdyby stał do góry nogami albo chociaż leżał na boku, gdyby miał kominy aż do
nieba, gdyby umiał fruwać, wtedy byłby wart uwagi. Jednak ten dom miał
zwyczajne nowe drzwi z lustrzaną szybą, okna w brązowych ramach, a w oknach
białe firanki i kolorowe kwiaty”.
Zwyczajny dom, przy zwyczajnej ulicy jednak kryje w
sobie tajemnice, które trzeba odkryć. „Nieodkryte tajemnice bywają gorsze od
odkrytych, tak jak ciemność jest gorsza od światła. W ciemności nawet zwyczajne
krzesło może wydać się groźnym tygrysem z ostrymi kłami, a skrzypienie schodów
gniewnym pomrukiem wilkołaka. Ciemność budzi potwory, światło przemienia je z
powrotem w ludzi. Ciekawość jest silniejsza od lęku przed ciemnością. Ciekawość
pomaga w odkrywaniu tajemnic – nawet tych najgorszych”.
Marysia pierwsza dostrzega niezwykłość domu i
dowiedziała się, że skrywa on w sobie tajemnicę. Do tego potrzebny jest
niezwykły dar: umiejętność uważnego słuchania i patrzenia. A może to tylko
wybujała wyobraźnia dziewczynki? „Małe dzieci wierzą w Świętego Mikołaja, w
czarodziejskie moce, w duchy, w Spider-Mana i Supermana, dobre wróżki i złe
wilki. Ale Daniel nie był już małym dzieckiem, więc jego to nie dotyczyło”.
Jednak chłopak stopniowo ulega fascynacji jej zainteresowaniu domem. Wytęża
zmysły i zaczyna dostrzegać to, czego nie widzą inni: dom nie ma cienia, nie
pada nad nim deszcz, a w środku pada śnieg. Jak to się dzieje, że nikt poza
Marysię tego nie dostrzegł. „Słyszała już niejedno. Dźwięki skoczne, chrapliwe,
wysokie, niskie, słodkie, gorzkie, śliskie. Słyszała nawet dźwięki głuche,
które same siebie nie słyszały”. Te umiejętności pozwalają jej usłyszeć dźwięki
towarzyszące obserwowanemu domowi, zauważyć dziwne zjawiska związane z nim,
dostrzec magie, którą ludzie ignorują.
„Są cienie brzuchate, garbate, proste i krzywe. Są
cienie kulfoniaste, bulwiaste i kanciaste. Cienie z zadartym nosem, jak cień
Daniela, i cienie z kręconymi włosami, jak cień Marysi. W pochmurne dni
ukrywają się w cieniu chmur, za to w upał rozkładają się na ziemi jak leniwe
koty. Bywają długie, bywają krótkie, ale zawsze są. Znikają tylko na równiku, w
miejscu, gdzie promienie słoneczne mają najkrótszą drogę do Ziemi”. Jednak w
świecie Daniela i Marysi pojawia się coś niezwykłego: dom nie ma swojego
cienia, nie pada na niego deszcz, ma ślepe okna, a budynek potrafi manipulować
tym, co dostrzegają ludzie.
Każdy rozdział rozpoczynają piękne, poetyckie wstępy
pobudzające wyobraźnię:
„Drzwi dobrze służą ludziom. Otwierają się i
zamykają, wypuszczają i wpuszczają. Bywają drzwi ciche i tajemnicze, bywają
głośne i zgrzytające. Ale zdarzają się też uparte jak stado osłów i cztery
barany. Właśnie takie były drzwi w bloku Daniela. Nie chciały go wpuścić na
klatkę!”.
„Drzwiom wszystko jedno, co się za nimi dzieje”.
„Nad ranem odzywają się zegary. Domagają się uwagi,
jakby były władcami całego świata. Pora wstać! – drą się nad uchem nawet
dzieciom, a potem grzechoczą im w głowach cały ranek”.
„Okna lubią światło, dlatego najczęściej mają
przezroczyste szyby. Można przez nie wyjrzeć na dwór i zajrzeć do środka. Przez
zamalowane okna tego domu nie było widać wnętrza. Czy to możliwe, że same się
oślepiły?”.
„Ulice i chodniki najczęściej biegną w dwie strony
jednocześnie – od początku do końca i od końca do początku – więc są bardzo
rozbiegane. Przypominają tym małe dzieci, psy i Królika Bugsa”.
„Noc jest o to, żeby dzieci mogły spać. Dzień jest po
to, żeby dzieci mogły się cieszyć. Noc
pomaga zapominać, dzień przypomina prawie o wszystkim. Trudno powiedzieć, co
jest lepsze: noc czy dzień. Marysia też tego nie wiedziała. W nocy łatwiej się
ukryć, bo jest ciemna. Niestety w ciemności budzą się najczarniejsze czary”.
„Sen lubi radosne wzorki na poduszkach. Na przykład
różowe baranki i zielone miśki. Albo kotki i kaczuszki, albo aniołki, albo
aniołki ze świeczkami, albo świeczki na tortach, albo torty na rolkach, albo
rolki na łyżwach, albo łyżwy na łyżkach, albo łyżki… na czym jeszcze? Na szpilkach!
Dzieciaki z tego domu miały na poduszkach czerwone biedronki na czerwonych
muchomorach”.
„Drzewom wszystko jedno, kto na nie wchodzi i kto z
nich spada. Marysia była im za to wdzięczna. Umieją podrapać, zranić, nabić
guza i sińca większego od słonia w pięciu kapeluszach. Czasem, gdy ktoś pyta,
skąd te sińce, można powiedzieć: ‘Spadłam z drzewa’”.
„Drzewa nie podróżuję, chociaż mają więcej skrzydeł
niż ptaki. Każda gałąź to przecież skrzydło. Myli się jednak ten, kto sądzi, że
drzewa nie lubią wycieczek w dal tak daleką, że nie widać jej nawet z
najwyższych gór świata. Lubią, ale nie odlecą bez swoich korzeniu, boby uschły”.
„Nie trzeba wielu słów, żeby powiedzieć prawdę, i nie
trzeba wielu słów, by skłamać. Słowom wszystko jedno, czy mówią prawdę, czy
kłamią, ale ludziom już nie”.
„Słowo ‘przepraszam’ składa się z dziewięciu głosek i
aż jedenastu liter, a jednak często bywa zapominane. Podobno wypada z pamięci.
Czy to możliwe, żeby tak długie słowo zgubić jak jakieś ziarnko maku? Raczej
chodzi o to, że niełatwo jest przepraszać. Z drugiej strony – gdyby było łatwo,
przeprosiny nie miałyby pewnie żadnej wartości”.
Akcja jest spokojna, ale mimo tego trzyma w napięciu.
Lekki, sielankowy klimat beztroskiego dzieciństwa, w którym bohaterzy mają dość
czasu na przeżywanie przygód po szkole, nudzenie się, wymyślanie misji,
zawieranie nowych znajomości, tworzenie tajemnic, radzenie sobie z osobistymi
problemami.
To nie jest nasza pierwsza lektura tej pisarki.
Wcześniej poznałyśmy „Bajkoterapię”, oraz „Berrego, gangstera i górę kłopotów” i
wydawało mi się, że wiem czego mogę się spodziewać. Jednak „Dom nie z tej
ziemi” zaskoczył mnie nie tylko stylem, ale i wieloznacznym całokształtem. Jest
to książka obok, której nie można przejść obojętnie, poruszająca ważne
problemy, otwierająca na dostrzeganie tego, czego czasami nie chcemy widzieć.
Piękny język, nietypowy sposób budowania obrazów
sprawił, że moja córka z wielkim przejęciem słuchała kolejnych opowieści.
Niedługie rozdziały, duża czcionka oraz wzbogacenie książki ilustracjami
Daniela de Latoura są idealnym uzupełnieniem całości. Solidna okładka, bardzo
dobrze zszyte strony i rysunki doskonale wpisujące się w treści oraz dziecięcą
estetykę sprawiają, że lektura przyciąga dziecięcy wzrok.
Zdecydowanie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz