Grzegorz Strumyk,
Kra, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja
Literatury imienia Henryka Berezy” 2016
Nasze życie składa
się z tego, co zakryte i odkryte. Widoczne cechy, dostrzegane zachowanie tworzą
złudzenie na potrzeby wysnuwania o nas opinii przez innych ludzi. Prawdziwy
obraz każdego z nas jest tym, co dla innych pozostaje w ukryciu, to suma
doświadczeń, myśli, predyspozycji. Kra jako metafora pojedynczego życia
doskonale oddaje problem poruszany w zbiorze opowiadań Grzegorza Strumyka,
który dzięki swojej spójności tworzy interesujący obraz pełen wrażeń,
doznań, krótkich myśli, przypominania sobie przeszłości przeplatanej z trudną
rzeczywistością, w której ukochana matka odchodzi powoli ze świata żywych mimo,
że fizycznie jest zdrowa, a bohater zmaga się z wewnętrznym złem, którego nie
jest świadom. Trudną codzienność, z jaką boryka się mężczyzna przeplatana jest
chwilami szczęścia z córką kochającą go za to, że jest, że spędza z nią czas,
chce się bawić, spacerować, śpiewać, wygłupiać. Pisarz pokazuje nam rzeki słów
przelewające się przez głowę bohatera, którego każda opowieść wywołuje rosnący
niepokój wywołany brakiem umiejętności zakreślenia swojego miejsca w świecie
przez rywalizację z innymi. Bierny bohater staje się obserwatorem odchodzących,
traconych, a kiedy zdarzy mu się zadziałać jego czyny są wynikiem działania
dziwnej demonicznej siły zmuszającej go do czynienia zła bez świadomości
wyrządzania krzywd.
Czternaście pozornie autonomicznych opowieści
łódzkiego pisarza to coraz głębsze wchodzenie w mroczne obszary życia
bohaterów, którzy mogą być jednym bohaterem ze szczęśliwym dzieciństwem
naznaczonym utratą ciotki, radosnym ojcostwem, skomplikowaną opieką nad matką,
morderstwem na polityku, upodlającym alkoholizmem. Każde doświadczenie
kształtuje go na nowo.
Do zbioru opowiadań wchodzimy jak do jeziora: pierwsza
historia jest delikatna, sielska, przepełniona pozytywnymi doznaniami będącymi
wynikiem obcowania z przyrodą, pięknym, opisowym językiem, plastycznymi
obrazami, ale pojawia się w nim pierwsze pęknięcie. Później zalewają nas już
mętne wody.
Kolejne
odsłony odzierają nas z iluzji sielskości, szczęścia, spokoju. Życie bohatera
staje się zawiłe, pełne niemiłych niespodzianek będących piekłem wywołanych
przez ludzi, będących doskonałą ilustracją zdania Jeana-Paula Sartre’a „Piekło
to inni”. Niełatwa dorosłość sprawia, że bohater coraz bardziej oddala się od
sielankowych obrazów szczęścia i podąża ku szczęściu, jakie mogą wywołać splątane
ciała, które prędzej czy później zawsze się rozstają pozostawiając pustkę i
ból. Oczekiwanie na odejście, niepewność jutra, konieczność zmagania się i
jednoczesnego poddawania cudzej woli czynią jego życie absurdalnym. Bezimienny
bohater opiekujący się bezimienną matką chorą na afazję każdego dnia traci
bezimienną żonę, napotyka bezimiennych ludzi, zabija bezimiennego polityka.
Grzegorz Strumyk porusza problemy, które każdy z nas
w życiu, w jakiejś formie napotyka. Jego bohater to „każdy” próbujący
przetrwać, ale topniejący niczym kra, rozpadający się, pękający, upadający,
upadlający. Czas spędzony z dzieckiem to chwile wytchnienia od uprzedmiotawiania siebie i innych. Chwilowe zawieszanie dorosłości pozwala na
doznawanie uczuć znanych z dzieciństwa: prostej radości i szczęścia pękającego
jak bańka mydlana.
Przytłaczająca codzienność, codzienny przymus
wyścigu, do którego nigdy nie miał predyspozycji wiodą go do załamania
nerwowego. Ciężar opieki matką, brak zrozumienia ze strony żony, jakaś wzajemna
niechęć między matką i żoną objawiająca się także w chorobie i on gdzieś
pośrodku zagubiony, bezbronny, walczący, ale z każdym dniem słabiej. Nieumiejętność
nawiązania kontaktu z innym człowiekiem prowadzą do braku porozumienia,
zmuszają do biernego ulegania wirowi, jaki go porywa. Bardzo wymowną sceną
pokazującą jak bardzo jego rozmowa z innymi jest niemożliwa jest próba rozmowy
w pociągu z chłopakiem, który okazuje się niemową. Bohater niczym ślepa monada
odbija się o napotykanych ludzi-monady, jak kra, która uderza o inne kry
przesuwając je lekko i będąc przez nie przesuwana, niszczona.
„Kra” Grzegorza Strumyka nie jest lekturą łatwą.
Wymaga skupienia, zaangażowania, czasu i otwartości na doznania bohatera. Całość wywołuje niepokój związany z sytuacją i miejscem bohatera w świecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz