piątek, 15 grudnia 2017

Anna Sakowicz "Leniusiołki" il. Andrzej Niezgoda



Anna Sakowicz, Leniusiołki, il. Andrzej Niezgoda, Myszków „BJ Service” 2017
Książek o leniwych dzieciach powstało wiele. Większość to poradniki typu „jak radzić sobie, kiedy dziecko jest leniwe?”. Niewiele wnoszą one w życie rodzin i często wcale nie pomagają w mobilizacji dzieci do sprzątania. Sami doskonale wiemy, że nabrudzić jest dużo łatwiej, ale utrzymanie ładu to nie lada wyzwanie.
Zdarzają się chwile, kiedy rodzice czują się bezsilni. Wszelkie znane im metody wychowawcze zawodzą, poradniki dają zbyt ogólne rozwiązania, literatura dla dzieci pokazuje problem próbując na siłę moralizować i rozmowy oraz kary nic nie dają, a dziecko wydaje się żyć własnym życiem. Poszukiwanie przyczyn zwykle zaczyna się od wizyt u lekarzy i licznych badań. Wszystko musi być zmierzone, zwarzone, ocenione. Pół biedy, kiedy tę przyczynę można łatwo znaleźć. A co jeśli pociecha jest zdrowa jak ryba i na nic nie ma sił, a do tego nie przejmuje się tym, że przez lenistwo traci koleżanki i kolegów, a nawet przyjaciół? Może to nie wina dziecka? Może problem tkwi gdzie indziej i warto bardzo uważnie rozejrzeć się po dziecięcym pokoju, bo mogą się w nim czaić dziwne, małe istotki sprawiające, że chcemy odpoczywać zamiast pracować?
Tak jest właśnie w przypadku siedmioletniej Amelki mającej swój pokój, ale niepotrafiącej o niego dbać. Z każdym dniem stawał się on coraz bardziej zabałaganiony. Wszędzie leżały resztki jedzenia, zabawki, książki. Nawet na biurku nie można było znaleźć wolnego miejsca. Nie wspominając już o wspaniałym włochatym dywanie. Jej mama na wszelkie sposoby próbowała przekonać córkę do utrzymywania ładu.
„Niestety nic nie działało na Amelkę: żadne groźby, prośby i kary wymierzone przez mamę. Ponad to nie miała ochoty na nic. Kiedy mama mówiła, by poszła pobiegać za piłką, odpowiadała, że jej się nie chce. Kiedy tata proponował łyżwy, córka mówiła to samo. Rodzice zaczęli się więc martwić, czy aby nie jest chora, bo to niemożliwe, żeby dziecku nic się nie chciało”.
A nie chciało się także odrabiać zadań domowych i mimo dobrych ocen w szkole ciągle była roztargniona, nieobecna, zmęczona. Rodzice bardzo długo tolerowali zachowanie córki. Może bardziej byli zmuszeni do akceptacji, bo czuli się bezsilni. Jednak pewnego dnia przebrała się miarka i mama uzbrojona w kalosze i miotłę wparowała do pokoju Amelki. W czasie rozgarniania śmieci, zabawek i ubrań. Po pierwszym starciu z chaosem panującym w pokoju jedynaczki zaczęła szukać pomocy w internecie i trafiła na informacje o leniusiołkach. Artykuł był dość dziwny. Do tego mama nigdy o nich nie słyszała, ale człowiek bezradny chwyta się każdej sposobności rozwiązania problemów. Zgodnie ze wskazówkami przeszukała pokój, skontaktowała się z osobą oferująca pomoc i poszła do pracy.
W czasie nieobecności domowników na dachu domu wylądowała dziwna istota i weszła do domu przez komin. Później okazuje się, że jest to Prac, będący pracusiołkiem zbierającym leniusiołki do specjalnych pudełek chroniących je przed rozmnażaniem się. Po jego wizycie w domu dziewczynki zostanie tylko eden leniusiołek i nowy domownik pomagający dziewczynce utrzymać ład, zachęcający do większej aktywności fizycznej. Od tej pory kończą się kłopoty rodziny z bałaganem w pokoju córki. Amelka nie rzuca już śmieci na podłogę, nie kolekcjonuje w szufladach ogryzków i dba, aby jej otoczenie było zadbane, ale pozwala sobie również na chwilę wytchnienia, które ma dokładnie zaplanowane. Takie zbieranie sił pozwala jej na całotygodniową aktywność.
Anna Sakowicz po raz kolejny mnie bardzo miło zaskoczyła. Napisała ciepłą opowieść o bałaganieniu. Objaśnia dzieciom świat wprowadzając do niego troszkę magii i jednocześnie mobilizując, bo może, kiedy zaczną sprzątać dostrzegą gdzieś w swoim domu malutkiego i śmiesznego pracusiołka.
Książkę napisano żywym językiem, dzięki czemu czyta się ją łatwo i przyjemnie. Tekst wzbogacono interesującymi ilustracjami Andrzeja Niezgody. Całość dopełnia śliski papier oraz solidna oprawa i bardzo dobrze zszyte strony, dzięki czemu książka długo posłuży młodym czytelnikom.
Zdecydowanie polecam!



1 komentarz:

  1. Moje dzieciaki polubiły Leniusiołka. Przypadł im do gustu, bo praca jakoś tak starają się nie zauważać w tej historii. :)

    OdpowiedzUsuń