Joanna Lech, Piosenki pikinierów, Szczecin, Bezrzecze
„Forma. Fundacja imienia Henryka Berezy” 2017
Przed otwarciem tomiku „Piosenki pikinierów” Joanny
Lech należy pochylić się nad tytułem. Słowo „piosenki” przywodzi nam na myśl
lekki, rozrywkowy utwór muzyczny. Jego zadaniem – w przeciwieństwie do
poważnych „pieśni” – jest zabawianie. O ile słowo „piosenka” jest rozumiane
przez prawie każdego to „pikinierzy” budzi wiele pytań. Dlaczego akurat oni?
Jak nowoczesna piechota z XV i XVI wieku ma się do współczesności, piosenek lub
poezji? Czy będą to utwory o walkach, minionej przeszłości? Wojskowe/
żołnierskie piosenki często pełne są frywolności, obsceniczności, wulgaryzmów.
Czy piosenki pikinierów siejących spustoszenie wśród szeregów feudalnego
rycerstwa też takie będą? A może owo nawiązanie do niezwyciężonej wówczas
formacji ma wydźwięk symboliczny? Dopiero wchodząc w świat stworzony przez
Joannę Lech odkrywamy symbolikę słów. Jej wiersze wcale nie są takie łatwe jak
sugeruje tytuł. „Piosenki” nie są lekkie. Wymagają skupienia, głębszej
refleksji i znajomości wielu – zarówno rozrywkowych, jaki poważniejszych –
tekstów. Słowa niczym piki pikinierów uderzają w serca czytelnika zabierając go
w świat doznań podmiotu lirycznego pragnącego uznania, doświadczającego
teraźniejszości, przeżywającego przeszłość, ze strachem lub utęsknieniem
czekającego na nadchodzące jutro.
„Mówisz, że gdy nie ma baterii, puszczasz to sobie w
głowie / uśmiechasz się wtedy i przez chwilę jeszcze wyglądasz, jak dziecko /
jakbyś coś wygrał i jakbyś brał udział w wojnie”.
Joanna Lech chwyta chwilę i ubiera ją w słowa,
którymi się bawi używając przenośni, hiperboli, czy łącząc ze sobą
przeciwieństwa, a do tego korzysta z dorobku innych, bierze garściami,
przetwarza, znanym podkładom daje nowe słowa, znanym treściom nadaje osobiste
znaczenie i emocje. W jej tomiku bardzo ważne jest powiązanie znanych utworów
muzycznych z wierszami. Poetka dokładnie wskazuje inspiracje, ale pozwala
wierszom na samodzielność i oderwanie od tych inspiracji, przez co znajomość
kontekstu jest mniej potrzebna niż w przypadku tomiku „Trans”, przez co utwory
czyta się dużo łatwiej.
W „Piosenkach pikinierów” utwory skoncentrowane są na
relacjach międzyludzkich z naciskiem na damsko-męskie obfitujące w skrajne
emocje: od szczęścia, przez stabilizację, rosnącą niepewność po gniew i bunt
oraz smutek. Wiersze Joanny Lech są ciągłym mówieniem do drugiej osoby, wychodzeniem
naprzeciw innemu, poszukiwaniem z nim wspólnego pola walki, bo tylko w walce
nie ma obojętności i bierności. Walka o uwagę, przeplatana jest walką ze sobą i
swoim poczuciem krzywdy wynikającym z odrzucenia. Podmiot liryczny wydaje się
krzyczeć: „Powiedziałam dziś 39 razy, że cię kocham/ i już nie oddzwonię, nawet
do drzwi”. Poetka zabiera nas w świat bitew, potyczek raniących obie strony
walczących. Przeszłość walczy z teraźniejszością o przyszłość i nie jest to
przyszłość bezosobowa tylko będąca częścią życia podmiotu lirycznego łączącego
w sobie różne doświadczenie, przemyślenia, mającego pragnienia i potrzebę
bliskości.
„Wszystko jest jasne, / kiedy jest noc. Tylko pamięć
niepewna. / Ale motyw ładny”.
Romantyczna noc dająca ochronę, skrywająca wiele
problemów, dająca ukojenie i odpoczynek, a z drugiej strony będąca orędowniczką
wyłażących mar i koszmarów. Noc staje się pretekstem do mówienia o śnie, życiu
zaskakującemu nieprzewidzianymi wydarzeniami, na które się czeka i które
wzbudzają wiele niepewności, rodzą obawy. Emocjonalnie namacalne zagrożenia
zsyłane w czasie spania dają ukojenie i oderwanie od trudnej i niejasnej
rzeczywistości, od niedomówień, jakimi obdarzamy się jako ludzie. Owe
niedomówienia sprawiają, że unieszczęśliwiamy siebie i innych. Sen jest
uwolnieniem, dlatego jest tak wyczekiwany, bo może przynieść odmianę losu. Ta
zmiana kolei życia w śnie przywodzi na myśl dramat „Życie jest snem”.
Manipulacja ludzką pamięcią, do tego jej wybiórczością i brakiem pewności
(„pamięć niepewna”) sprawia, że każdego dnia możemy patrzeć na swoje życie
nieco inaczej. Ponad to inni mogą nas oceniać całkowicie różnie przez odmienne
wejście w relacje z nami.
Sen daje jasność, spełnia marzenia, pozwala, aby
odwiedzali nas ci, których już nie ma, pozwala na szczerość i otwartość, na
jaką nie pozwalają nam konwenanse. Sen jest możliwością sprawdzenia granic
swoich możliwości oraz okazją do wyjścia poza schematy, wpojoną logikę. przebudzenie przynosi niepokój i wstyd.
Intensywne wrażenia, nieprzewidziany bieg zdarzeń, szczątkowość oraz zmienność
tempa akcji, sytuacji, krajobrazu, i zdarzeń a wręcz ich jednoczesność powoduje
lekkie zagubienie i głębokie przeżywanie świata: "W jednej chwili wszystko; zapałki w kieszeni, przypalony kciuk./ Deszcz za nim dreszcz, tuż pod żebrami, na granicy pleców. /Świetlik jak ognik" Utrata zmysłu wzroku
wynikająca z nocnego przeżywania wytęża pozostałe zmysły. Ciemność działa tu
jak zakrycie/ ukrycie pozwalające na większą odwagę działania wbrew ogólnym
normom, pomaga odważyć się na więcej: łatwiej mówić o uczuciach, emocjach,
pragnieniach. Nocna ciemność to usypianie, a także niezwykła bliskość, na którą
brakuje odwagi w czasie dnia: „zmieniła
się pora i wciąż mi się mylą moje ręce / z twoimi włosami” oraz naturalny popęd: "Jesienna słodycz, którą nazywamy/ upadkiem, wszędzie dokoła. Na łeb, na szyję, z dziurami po kolana./ Zamknij oczy, a ja cię pocałuję. Zapadając się w sobie, chcę lizać/ twoje serce".
Oślepienie pomaga
wyostrzyć zmysł słuchu niezbędny do rozumienia. Słuchanie staje się tu
kluczowym elementem. „Uderz w ten ton i pogłaśniaj”, bo ważne jest nie tylko
słyszenie, ale i słuchanie, które czasami może ranić „Szorstki dźwięk czasem
pali jak łuska”.
Utwory Joanny Lech to poszukiwanie bliskości w
świecie koszmarów, strachu przed porzuceniem, samotnością, własnymi wizjami.
„Moje wizje są coraz upiorniejsze, śpię z gitarą, / zastawiłam drzwi meblami,
przeklinam i błogosławię chodząc od ściany / do ściany ze łzami w oczach i
winem i twoim imieniem na wargach uh huh;/próbuję już tylko do ciebie nie zadzwonić, próbuję nie dzwonić./ I powtarzam sobie, że mi nie zależy,
ale umieram, dopóki mnie nie dotkniesz./ I kiedy się zbliżasz , zaczynam drżeć. Ale czekałam na tym peronie na marne/ i dowiedziałam się tylko, że wszystkie zasady poszły się jebać. Teraz jestem okrutna, głupia i
nienasycona. I cała ta moja miłość, ona jest jak zaraza, kotku. / Trujący jad w
żyłach. (...) To tylko miłość, tylko miłość potrafi tak ranić”. Podmiot
liryczny z jednej strony wabi, przyciąga, poszukuje bliskości, a z drugiej strony
odpycha, boi się bliskości, zranienia. Takie rozdarcie sprawia, że pozostaje
zawieszony między tymi dwoma pragnieniami prowadzącymi do unicestwienia. Nie ma
dobrego rozwiązania. Każde zaangażowanie zrani którąś stronę. Podmiot liryczny
nie chce być tą cierpiącą, dlatego gotowy jest sam zadawać ból słowami-pikami, wyruszyć
na wojnę i uśmiercić, aby samemu nie zginąć. Pozostaje szczerość i to tylko ta
we śnie: „Kiedy już zaśniesz, opowiem ci wszystko”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz