wtorek, 2 stycznia 2018

Maria Towiańska-Michalska "Akrazja"

Maria Towiańska-Michalska, Akrazja, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2017
Łańcuszkowatość łączy wiele więcej bytów niż tylko akrazje. Maria Towiańska-Michalska w bliskich relacjach pokazuje niewielką grupę osób. Wszyscy przypadkowo spotykają się lub kiedyś spotkają, bo życie to ciąg zaskakujących relacji, związków, a świat jest przerażająco mały, ludzie połączeni nićmi różnorodnych zależności prowadzących od jednostki do jednostki. O takich połączeniach jest tom opowiadań „Akrazja” zabierający nas w świat życiowych przypadkowych znajomości przeradzające się w trwałe relacje, które może zniszczyć upływający czas. Ludzie przemijają, a z nimi silne więzi:
„Czas, cichy morderca, potrafi wszystko zdławić. Jeżeli nie popełnisz samobójstwa i nie zniszczysz sam siebie, razem ze swoim cierpieniem , czas pomoże zabić największą, najprawdziwszą miłość. Zamorduje ją po cichu, dzień po dniu, zostanie tylko szary popiół. Wystarczy dmuchnąć, a popiół rozwieje się bezpowrotnie”.
Mimo zabójczego czasu, narrator cieszy się z każdej chwili, przygląda się życiu bliskich spisuje wspomnienia i wysuwa wnioski, a są one bardzo proste: „Wszyscy pragną tego samego: bezpieczeństwa, miłości i trochę emocji”. Wokół tych pragnień toczą się opowieści o irracjonalnych decyzjach niezgodnych z postawieniami, nieprzewidywalności ludzkich zachowań, narzucaniu granic i własnych zasad oraz przeciwstawianiu się narzuconym wzorcom, przeżywaniu silnych uczuć, oswajaniu emocji z codziennością. Akrazja jest tu różnymi rodzajami powiązań, w których najważniejsza jest miłość, mimo jej ulotności. „Każda miłość gaśnie. Wypala się. Zostaje albo przywiązanie i zrozumienie albo obojętność i obowiązek”. Właśnie owo poczucie odpowiedzialności pomaga relacjom trwać, a życiu przemijać, by później mieć czas na patrzenie na własne życie z perspektywy lat. Pisarka dostrzega, że nie jest to traktowanie miłe, wyrozumiałe. „Kiedy jesteśmy starzy, wspominając przeszłość, traktujemy siebie zbyt bezwzględnie. Na szczęście nie ma to już znaczenia. Niewiele dobrego da się powiedzieć o starości, jednak ma ona jedną zaletę. Na ogół nie trwa długo. Co prawda nic mi nie dolega, zdrowy jestem, chyba jeszcze czas jakiś będę żył. Przyznać muszę, że nie mam pojęcia, co zrobić z tym czasem jaki mi jeszcze pozostał. Dawnych błędów już się naprawić nie da, więc je sobie odpuszczę. Na nowe błędy nie będzie okazji. Nie warto o tym myśleć. Trzeba żyć dzisiejszym dniem”. A jak to zrobić? My sami pozostajemy bezradni. To nasz los musi nas doświadczyć. „Trzeba dopiero otrzeć się o śmierć, żeby docenić smak życia” – podkreśla pisarka.
W opowiadaniach Marii Towiańskiej-Michalskiej przebija zwyczajna radość życia, umiejętność radosnego patrzenia na to, co było. Jej sposób pisania posiada rozpoznawalny styl, pozwala czytelnikowi płynąć nurtem swoich opowieści. Akrazja razem z „Engramem” oraz „Ameryką w tle” stanowią piękny obraz wspomnień, życiowych opowieści przekonujących czytelnika, że życie pisze własne zawiłe scenariusze. Dziwne losy Marii Towiańskiej-Michałowskiej, urodzonej w Lidzie, wychowanej w Łunińcu na Polesiu. Zmuszonej do nauki i dorastania w środkowej Polsce, uporania się z powojenną biedą, pogodzenia z losem tułaczki, która swoje korzenie zapuszcza w Szczecinie, w którym opuszczają ją koleni bliscy umierając lub wędrując w świat pozwalając na tworzenie kolejnych bliskich związków z ludźmi.
W jej opowieściach przebija mit i tęsknota za Kresami. Dworek ze służbą, zwierzętami, pachnącymi ziołami, a dookoła wielka przestrzeń, której nie doświadczy nikt mieszkający w mieście. Nieposkromiona przyroda na wyciągnięcie ręki: w lesie sarny, wilki, na polach bażanty, kaczki. W takim otoczeniu w ludziach budzą się instynkty pierwotne. Polowania to element życia taki jak hodowla i uprawa. Wszystko jest tu w równowadze, którą łatwo zachwiać. Wystarczy powstanie, wojna, śmierć, migracja. Kresowi ludzie jednak są silni. Nie dają się zmieść z powierzchni ziemi, nie oddają łatwo swojego życia. Walczą do ostatniej chwili. Klimat sprawił, że ci, którzy przetrwali są silni i uparci. Bardziej niż inni dążą do własnych celów i czasami całkowicie im się oddają. W takich warunkach wychowywała się mała Maria, która straciła matkę, a ojciec nie miał czasu na edukację dziecka. Pozostała mieszkająca na odludziu babcia pielęgnująca tradycje w domu, z którego droga wiodła w świat, z dala od znanego z dzieciństwa otoczenia.
Maria Towiańska-Michalska zabiera nas  w swoich książkach w świat swoich wspomnień, doświadczeń, odczuć. Pisarka niczym Proust pozwala swoim myślom biec swobodnie do czasów dzieciństwa i młodości, utrwalać to, co mija i ulega przemianie w pamięci. Zdaje sobie sprawę, że jej perspektywa jest tylko i wyłącznie jej spojrzeniem na ludzi i ich historie. Są to spojrzenia wyolbrzymiające, przerysowujące i zaczarowujące otoczenie, nieznane słowa. Wszystkie trzy książki pisarki tworzą spójną całość pozwalającą pisarce nakreślić spójny obraz jej życia. Każdy tom można czytać niezależnie, każde opowiadanie to osobny świat niepotrzebujący znajomości wcześniejszych i późniejszych, ale pokazujące nam jak bardzo różne i jednocześnie podobne są do siebie wszystkie miejsca, w których była. Pomaga dostrzec niezwykłą różnorodność, odkryć jak bardzo odmienne miejsce może przywołać odległe wspomnienia. Krajobrazy, ludzie, tradycje, zachowania są tu Proustowskimi magdalenkamiI tak w książce „Z Ameryką w tle” przygotowania do Wigilii na nowym lądzie stają się pretekstem do powędrowania do rodzinnego domu, gdzie w czasie wojny pomagała babci przygotowującej idealną Wigilię, Niemiec zasiadał z nimi do stołu, gdzie czuła się obco i jednocześnie swobodnie, gdzie łączyły się różne światy, odmienne podejście do życia, a w „Akrazji” może to być spotkanie w kawiarni, wizyta na cmentarzu pozwalająca zawędrować do czasów odległych, odświeżyć zamknięte rozdziały życia. Tkwiąca pamięcią w przeszłości pisarka bardzo solidnie stoi w teraźniejszości, dzięki czemu jej wspomnienia i opowieści o poznanych ludziach oraz ich losach to także mądre refleksje, próby pokazania, co jest do naprawy. Każda opowieść niesie ze sobą nierzucający się w oczy morał pojawiający się w najbardziej zaskakującej chwili tak, jak w życiu Pawełka ciągle kłócącego się z żoną i czującego, że nie warto kontynuować małżeństwa. Każdy z bohaterów może powiedzieć: „Mogłabyś opisać moje życie. Ciekawe było”. Pisarka przenosi nas w ów świat interesujących i zaskakujących losów, międzyludzkich powiązań.
Tytułową akrazję można rozumieć na kilka sposobów. Pierwszy to już wspomniany przeze mnie botaniczny sposób patrzenia na związki z ludźmi: wszystko się przeplata tworząc z jednostek zaskakujący byt społeczny. Drugi prowadzi nas do psychologii, nazwy słabej woli, nieumiejętności realizacji postanowień. I tacy właśnie są bohaterowie jej opowieści: wahają się między różnymi wyborami, pozwalają życiu kierować sobą, ulegają chwilom emocji, świadome, ale nieracjonalne działanie wbrew rozsądkowi. Jak bardzo jest to ważny element życia nakreślonych bohaterów możemy przekonać się sięgając po książkę.
Maria Towiańska-Michalska przekonuje czytelnika, że trzeba być jak chwasty radzące sobie w każdej sytuacji, dbać o relacje w rodzinie, naprawiać stosunki, uczyć się, cenić własną wartość. Sentymentalne przeplatanie się teraźniejszości z przeszłością zmieszano z opowieściami o bliskich relacjach, kontynuowaniu rodzinnej tradycji żeglarskiej, wychowaniu dzieci, zmieniających się priorytetach. Lektura bardzo przyjemna, sentymentalna i pouczająca. Polecam!
Kup książkę
Patronuję z:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz