sobota, 17 lutego 2018

Jan Drzeżdżon "Szalona Monika"

Jan Drzeżdżon, Szalona Monika, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy” 2017
Odmienność, oderwanie od przeciętności i rutyny zamkniętej w odmierzone zegarem godziny, przemierzanie gdzieś obok mieszkańców miasta, obserwowanie budynków, ludzi i intensywniejsze doświadczanie świata sprawiają, że jednostka tak bardzo doznająca klasyfikuje się do szaleństwa. Taką postacią jest mieszkająca na skraju miasta Pergamonia tytułowa szalona Monika.
„Była kimś, o kim się mówiło jako o pewnym horyzoncie istnienia. Można powiedzieć, miasto żyło w jej cieniu, jak również w cieniu jej ogrodu. Była w samym środku swych lat, silnie zbudowana, z pierwszymi oznakami siwizny we włosach. Piękna Monika, jak ją nazwano”.
Już samo miejsce akcji stworzone przez Jana Drzeżdżona nawiązuje do tajemniczego Pergamonu – zapomnianego miasta-państwa, założonego przez przybyszów z Grecji, owiane aurą tajemniczości, a dziś odkrywanego, rozkopywanego i podziwianego. Biblioteka pergamońska była drugą co do wielkości biblioteką (największa była aleksandryjska) w ówczesnym (antycznym) świecie podbitym przez Aleksandra Wielkiego. Starożytny teatr, świątynia Dionizosa, Ateny, ołtarz Zeusa, gimnazjon – to obiekty, które do dziś możemy zobaczyć w każdym wówczas znaczącym greckim mieście. Pergamon zasłynął nie tylko z okazałych budowli, ale także z wytwarzania pergaminu, z którym nazwa miasta kojarzy się nie bez przyczyny.
Jak wyglądało życie w takim mieście? Czy miasto wrzało od tłumów czy raczej wiodło spokojny byt małych miasteczek usatysfakcjonowanych ze swojej pozycji w okolicy? Dziś na podstawie badań archeologicznych możemy to delikatnie odtworzyć, wyobrazić sobie. Można też snuć wizje jak takie miasto wyglądałoby dziś. Gdzie i jak żyliby ludzie, co robiliby, w jaki sposób kształtowali kontakty ze sobą.
Jan Drzeżdżon zabiera nas do świata Pergamonii przypominającej nam świat nam bliski, ale pełen przerysowanych absurdów niemal jak u Godota, Kafki, Gombrowicza, Schulza: wijące się ulice, rozrastające domy, niezrozumiane zachowania ludzi. Czyny bohaterów, ich portrety są niepokojące i karykaturalne z naleciałością stereotypowego spojrzenia na poszczególne profesje i osób je wykonujących, świat pełen dziwnych, niewytłumaczalnych zdarzeń i niepokojącej, wizjonerskiej symboliki, w której Pergaminia jest nieosiągalnym, niemającym kształtu, ale za to mającym określone cechy boskości, ponieważ jest wokół, wypełnia przestrzeń, obserwuje, ma swoich Urzędników, których zadaniem jest obecność w ratuszu, anonimowość i pilnowanie, by każdy dobrze wpisywał się w swoją rolę. Na skraju tego niepokojąco uporządkowanego świata mieszka Monika ze swoimi dziwactwami, odmiennym odbiorem otoczenia, zwyczajami i przekonaniami.
Ten pełen absurdów obraz zaczyna się dość prosto: od niepokojącego obrazu Moniki podnoszącej symboliczną zwiędłą różę z chodnika. Ta scena staje się punktem wyjścia do poznawania bohaterki, będącej obiektem plotek. Prosty, może wiele znaczący, gest staje się źródłem sensacji zachęcającej do dzielenia się własnymi spostrzeganiem na jej temat.
„Rozmawiano o tym na rynku i w śródmiejskich dzielnicach. Z tych rozmów wynikało, że była osobą obłąkaną. Trudno to było zrozumieć. W końcu chodziła wolno, podobno nigdy nie przebywała za kratami domu obłąkanych”.
Odmienna, odstająca od społeczeństwa i próbująca dobrze odgrywać swoją rolę. „Starała się w każdym razie nie wypaść ze swojej roli”. Jednak te starania sprawiały, że wokół niej panowała dziwna aura, wrażenie szklanej kuli czy powłoki z mgły i szkła. Oderwana od otoczenia i samotna w tłumie idzie gdzieś boso. Ten niepokojący obraz przyciąga uwagę, przykuwa wzrok i zachęca do snucia historii jej starań do wchodzenia w rolę i niepowodzeń z tym związanych.
„Chwilami czuła, że ma przed sobą jedną wielką pustynię ludzką. Widziała ludzi jako poruszające się marionetki. Starała się wniknąć w motywy skłaniające ich do poruszania się, ale bez powodzenia. Nie przystawały do niej. Może ich nie rozumiem, myślała. Ale należę do tego gatunku, dlaczego więc nie miałabym ich rozumieć. Miała wrażenie, że otacza ją pusta przestrzeń. Od czasu do czasu ktoś ją zainteresował, ale na krótko, dopóty, dopóki nie wydawał się jej taką samą marionetką jak inni. Myśl ta wydawała się jej coraz bardziej uciążliwa. Aż w końcu doszła do przekonania, że wokół nic się nie dzieje. Zupełnie nic. Słychać jakieś głosy, widać jakieś gesty, ale one nic nie znaczą”.
W niedługim dziele pisanym prozą znaną już z „Pergamonii” spotkamy się ze zwrotami znanymi ze starożytnych eposów oraz tragedii. Powaga, napięcie, dbanie o odpowiednie ramy obrazu (to jak obserwator może widzieć) połączona z groteskowością zachowań sprawia, że nie wiemy, czego dokładnie się spodziewać nawet w tak banalnej sferze jak zakończenie: czy będzie szczęśliwe czy tragiczne? O samych bohaterach wiemy niewiele.
W świecie tych dziwnych zachowań szalona Monika oraz czytelnik pozostaną zagubieni, ich logika poddana wątpliwościom, wzorce podważone, a życie, istnienie czy choćby bezpieczeństwo bohatera wystawione na próbę. Pozostaje niepokojąca wizja opuszczenia miasta, wędrówki w góry za czymś nieznanym, nieosiągalnym, tajemniczym. Mieszkanie na skraju miasta sprawia wrażenie ciągłego rozdarcia między tym, co oferuje przyroda i tym, co daje życie wśród ludzi i schematyczność każdego dnia oraz konieczności odgrywania ról.
Kiedy Goffman pisze o teatrze codzienności wkładanie kolejnych masek wydaje nam się proste, oczywiste. U Drzeżdżona jest to spektakl wokół bohaterki zagubionej w swojej autystycznej niemożliwości zrozumienia kolejnych ról, gestów, które wydają się pozbawione sensów oraz panowania nad własnym ciałem. Czytelnik zostaje wciągnięty w tę grę marionetek, uczucia bohatera. Tajemnicze kroniki, w których trzeba sprawdzać właściwość wydarzeń przywodzą mi na myśl ową starożytną pergamońską bibliotekę pełną dzieł zawierających ówczesne prawdy o świecie.
„Szalona Monika” – podobnie jak „Pergamonia” - nie jest lekturą łatwą, ale pokazującą nam kolejny wycinek niezwykłego, pełnego niepokoju i drgań świata zaczarowanego nieprzekraczalną granicą. Wymaga wytrwałości, skupienia, refleksji i czasu na spokojne czytanie, dlatego polecam wymagającym, cierpliwym i oczytanym czytelnikom, którzy będą mogli odkryć bogactwo motywów literackich, religijnych i filozoficznych.
W „Szalonej Monice” Jan Drzeżdżon prowadzi czytelników ścieżką rozpoczynającą się w „Pergaminii”. Książka jest niedługim uzupełnieniem obrazu niepokojących relacji międzyludzkich i trudności porozumienia się. Mimo tego powiązania stanowi ona dzieło autonomiczne, po które można sięgnąć bez znajomości wcześniejszej części. Poznajemy tu nowych bohaterów, starzy odgrywają nieco inaczej swoje role, a świat kreślony wokół Moniki skupia się na jej przeżyciach i doświadczeniach oraz postrzeganiu jej przez narratora, którego postać nieprzystająca do doskonale wpasowanych w społeczeństwo marionetek przykuwa uwagę i niepokoi. Te odczucia sprawiają, że autor-narrator przygląda się bohaterce i opisuje wewnętrzny świat Moniki, jej doświadczenia, samotność i niepewność oraz rozdarcie. Znajdująca się między cywilizacją, a przyrodą kobieta często używa przyrodniczych porównań wobec ludzi, których nie zawsze traktuje delikatnie i z empatią. Z jej czynów wyłania się dzika nieposkromiona osobowość z nieprzewidywalnymi zrachowaniami będącymi wynikiem dziwnej, roztaczającej się wokół niej aury: „Ci, którzy ją znali, byli przekonani, że nie ma ona nikomu nic do powiedzenia, a to, co mówiła, mówiła na siłę, żeby nie wypaść z roli. Twierdzono, że często robi ona wrażenie szklanej kuli. Gdy jest się blisko niej, można nawet tego szkła, ale jest to tylko szkło. Za nim unosi się mgła, której pełno jest wokół rąk i ramion. Właśnie ta mgła stanowiła jej opętanie”.
Na kolejnych stronach wyłania się obraz niezwykłej artystki, klaruje niepowtarzalny dar oraz wrażliwość pozwalający na tworzenie niezwykłych dzieł i możliwość prowadzenia odmiennego trybu życia odstającego od dziwnego misterium anonimowości, której unika ozdabiając ciało suknią płonącą światłem księżyca.
W „Szalonej Monice” (podobnie jak w „Pergamonii”) znajdziemy dużo barwnych, rozbudowanych porównań, zaskakujących metafor i epitetów sprawiających wrażenie ozdobnych koronek idealnie pasujących do kobiety twórczej, projektantki z domu mody.
Książkę polecam miłośnikom dobrej literatury wymagającej obycia czytelniczego, dużej wyobraźni. Miłośnikom prozy Jana Drzeżdżona polecam „Dzieci Szalone Moniki”, „Rotardanię”, „Scenariusze” i „Cierpienia więźnia Feliksa”, które niedługo zostaną wydane przez Wydawnictwo FORMA.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz