poniedziałek, 3 września 2018

Frances Hodgson Burnett "Mała księżniczka" il. Zuzanna Orlińska


Frances Hodgson Burnett, Mała księżniczka, il. Zuzanna Orlińska, tł. Józef Birkenmajer, Warszawa „Wilga” 2018
O ile do większości dawnych książek dla dzieci mam bardzo duże zastrzeżenia o tyle „Mała księżniczka” budzi we mnie sporo sympatii, a wszystko przez to, jakie wzorce postępowania daje nam główna bohaterka, Sara Crewe, będąca córką kapitana mieszkającego w Indiach. Jej matka zmarła po narodzinach dziecka (powikłania poporodowe?), przez co dziewczynkę wychowywał tylko ojciec. Bardzo kochający ją rodzic spełniał każde jej życzenie. Można by się spodziewać, że będziemy mieli do czynienia z rozpieszczoną kilkulatką, którą nikt nie jest w stanie opanować, a dostajemy coś wręcz zaskakującego: Sara jest niesamowicie grzeczna i miła do wszystkich. Do tego ma niewielkie wymagania. Wszystko, co posiada kapitan kupił sam z własnej inicjatywy. Są to najdroższe i najpiękniejsze stroje. Do tego posyła córkę do najlepszej pensji w Londynie, aby tam miała szansę wszystkiego się nauczyć. W szkole spotyka antypatyczną dyrektorkę i uczennicę zadzierającą nosa. Obie na swój sposób terroryzują otoczenie. Pojawienie się Sary w tej szkole zmienia wszystko: dziewczynki uczą się od nowej koleżanki jak być prawdziwymi księżniczkami.
Na początku córka kapitana jest traktowana bardzo dobrze, ale jej los zmienia się, kiedy do miss Minchin docierają wieści o zaginięciu ojca dziewczynki. Z uprzywilejowanej uczennicy staje się służącą, ale i wtedy nie przestaje dążyć do swojego ideału bycia dobrą dla wszystkich: "Nawet w łachmanach mogę pozostać księżniczką. Nie sztuka być nią w złotogłowiu; dużo trudniej, kiedy nikt nawet o tym nie wie”.
„Mała księżniczka” Francess Hodgson Burnett to przede wszystkim opowieść o zmienności losu i dążeniu do ideału miłowania wszystkich, widzenia w nich dobrych cech oraz próbie zrozumienia motywów cudzego działania. Z książki przebija przekonanie, że dzieci dobrze traktowane i kochane, którym poświęca się dużo uwagi są dużo lepsze, grzeczniejsze, mnie roszczeniowe, ponieważ nie muszą robić niczego, aby zwrócić na siebie uwagę rodziców. Można powiedzieć, że Burnett była zwolenniczką empatycznego wychowania bez przemocy, traktowania dziecka i jego problemów poważnie. Zresztą pisarka była kobietą bardzo postępową i dość podobną do swojej bohaterki, ale też potrafiła postawić granicę w złym traktowaniu jej. Trzeba pamiętać, że jej losy przypadają na XIX-XX wiek, kiedy to płeć piękna była przez mężczyzn źle traktowana. Jej świadomość tego sprawiła, że rozwiodła się z dwoma mężami. Życie Burnett toczyło się wokół rodziny i pisania. Była bardzo postępowa ja na swoje czasy. I takie są też jej powieści, w których otrzymujemy wzorce bohaterów unikających przemocy, empatycznych i potrafiących odmienić swoje otoczenie.
Wszystkie jej powieści posiadają też specyficzny klimat: ot życie sfer wyższych łączone z pokazaniem trudów życia osób biedniejszych. Zawsze mamy przekrój społeczeństwa, dobrych bohaterów zmieniających złych w lepszych. Nawet w opowieści o lwie w „Słodkim lwiątku” Burnett przekonuje nas, że każdy może zmienić swój charakter i dzięki temu zyskać przyjaciół.
Dużym plusem książek autorki „Małej księżniczki” jest to, że przez jej teksty bardzo przyjemnie się płynie. Opisowy i jednocześnie żywy (strona czynna) język sprawia, że powieści czyta się bardzo szybko. Dla wprawionego czytelnika fabuły zawsze są dość przewidywalne, ale dla dzieci to miła przygoda z innym światem, pięknymi ideami dobroci i miłości dla bliźnich.
„Mała księżniczka” trafiła do mnie w nowej szacie graficznej. Wydawnictwo Wilga wznawiając klasykę literatury dziecięcej zadbało o jej stronę wizualną. Dostajemy pięknie oprawione książki: okładki są solidne, o przyjemnych kolorach i ze subtelną grafiką












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz