środa, 19 września 2018

Juan Soto Ivars "Barbarzyńcy w Krainie Fetoru" il. María Serrano Cānovas


Juan Soto Ivars, Barbarzyńcy w Krainie Fetoru, il. María Serrano Cānovas, tł. Andrzej Flisek, Warszawa “Prószyński i S-ka” 2018
„To tylko wystraszeni ludzie. Bo widzisz, kiedy dorośli dostają cykora, stają się nietaktowni, a nawet niebezpieczni”.
„Ja nauczyłem się, że aby być uczonym, trzeba bardzo dużo uczyć się, nie wystarczy przebrać się w strój uczonego”.
„Nauczyłam się, że nie można osądzać innych po wyglądzie!”.
„Nauczyłem się nie złościć na moich przyjaciół, akceptować ich takimi, jakimi są”.
„A ja nauczyłam się, że nie wszyscy dorośli drą ze sobą koty”.
Wakacyjna nuda sprawia, że szóstka bohaterów organizuje grupę Lawinę. Tworzą legitymacje dla wszystkich, wymyślają zabawy i bardzo szybko przyzwyczajają się do tego, że wcale nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, aby przeżywać cudowne przygody. Codzienne poszukiwania sprawiają, że trafiają do opustoszałej fabryki znajdującej się nad rzeką. Szybko odkrywają, że to nie zwykła fabryka, ale laboratorium naukowca. Stary, opustoszały budynek zachęca ich do szperania, lepszego poznawania otoczenia. To sprawia, że przez przypadek pakują się w kłopoty. Za pomocą przycisku trafiają do świata, który jest spełnieniem ich marzeń: nie trzeba się tu myć. Dbanie o higienę jest wręcz podejrzane. Każdy z bohaterów trafia w inne miejsce i przeżywa odmienne przygody, w czasie których może się wiele nauczyć na temat świata, pozbyć się własnych uprzedzeń. Niekoniecznie jest to umoralnianie dotyczące konieczności dbania o czystość. Do tego nauka jest bardzo subtelna. Bohaterzy zostają poddani licznym próbom, będą mogli dowiedzieć się, kiedy i dlaczego ufają obcym ludziom, dlaczego pomagają i czy warto to robić, czy są w stanie ratować przyjaciół oraz przebaczać. Odkryją też, że we wszystkim trzeba zachować umiar i kierować się zdrowym rozsądkiem, a każdy przypadek rozważać osobno zamiast szufladkować ludzi i oceniać po wyglądzie. Do tego odkryją, że jedynym sposobem na wyjście z problemów to ich rozwiązanie, a nie unikanie.
„Barbarzyńcy w krainie Fetoru” to książka zdecydowanie dla dzieci, ale też pouczająca lektura dla dorosłych lubiących humorystyczną fantastykę. Lektura spodoba się młodym czytelnikom, którzy codziennie słyszą narzekania rodziców na temat dbania o higienę, dla których codzienne zmienianie ubrań oraz mycie to wielkie męki i strata czasu. Jak na komedię fatasy przystało znajdziemy tu prosty humor sytuacyjny, do którego możemy zaliczyć żabę cierpiącą z powodu ciągłego odbijania się i z tego powodu niemożności jedzenia.
Dużym plusem „Barbarzyńców w krainie fetoru” jest żywy język, dzięki któremu mkniemy przez tekst. Publikację wzbogacono interesującymi ilustracjami. Jedyne do czego mogę mieć zastrzeżenie to klejenie stron: gdyby były szyte książka byłaby trwała, a tak co prawda przy wygięciu kartki nie wypadają, ale całość lekko się odkształca.
Książka zawiera też troszkę nieścisłości przez to, że niektóre ilustracje nie współgrają z treścią. Zwróciłam też uwagę na to, że siedmioletnia bohaterka mierzy pięćdziesiąt centymetrów. Moja córka po urodzeniu była dużo wyższa. Być może autor chciał dosadniej pokazać niski wzrost, a może to po prostu błąd w druku lub przeliczeniach. Do tego uważam, że można było uniknąć wątków niemal jak w „Alicji w Krainie Czarów” (skazanie na ścięcie głowy) czy kanibalizmu jak z „Jasia i Małgosi”.
„Barbarzyńcy w krainie fetoru” to książka godna uwagi ze względu na przesłania, które niesie, pokazanie innej perspektywy oraz odmiennych rozwiązań problemów. Dzieci po całej przygodzie mogą wrócić do domu dużo dojrzalsze. Dowiadują się, że cwaniactwo, egoizm, samolubność i bezrefleksyjność jest zła. Zachęca do codziennego analizowania własnego postępowania, samokrytyki, otwartości na innych. Ze względu na pojawiające się wątki przemocy (bez rozlewu krwi) nie polecam każdemu dziecku. Trzeba się zastanowić, czy nasza pociecha już jest na nią gotowa.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz