poniedziałek, 3 września 2018

Marzena Kwietniewska-Talarczyk "Niezwyczajna komórka" il. Marianna Schoett


Marzena Kwietniewska-Talarczyk, Niezwyczajna komórka, il. Marianna Schoett, Warszawa „Zielona Sowa” 2018
W V w p.n. e. utrwalanie nauki w postaci zapisanych tekstów nie było powszechne. Ta nowa moda powoli wchodziła. Na przeszkodzie stały jej dwie ważne rzeczy: konieczność nauczenia się liter i ograniczony dostęp do materiałów do pisania. Przyzwyczajeni do ustnego przekazywania swojej wiedzy Grecy niepewnie patrzyli na pierwszych filozofów spisujących swoje nauki. Z czasem to się zmieniało: ludzie zachłysnęli się łatwością dostępu do wiedzy oraz możliwości utrwalana ważnych rzeczy. Wśród myślicieli byli jednak i tacy, którzy patrzyli na nową umiejętność bardzo krytycznie. Należał do nich Platon, który pozostawił po sobie wiele pism, które można zebrać w dwa opasłe tomy. Mnie to przypomina wszystkich dorosłych intensywnie korzystających z najnowszych technologii i jednocześnie opowiadających, jaki to ma niesamowicie zły wpływ na dzieci. Argumenty są dokładnie takie same jak u Platona. Zmienia się jedynie narzędzie, z którego korzystają ludzie.
Zmiany w świecie są nieuniknione. Każde pokolenie może więcej i dysonuje lepszymi narzędziami. My doskonale bawiliśmy się z małą ilością telewizji, a o komputerach nawet nie śniliśmy. A już na pewno nie o własnych telefonach. Nasze dzieci mogą z tych narzędzi korzystać. Ważne, aby robiły to umiejętnie i abyśmy my byli rozsądni w podarowywaniu takiego przedmiotu dzieciom. Znamy głosy wielu przeciwników technologii. Czas na głos rozsądku, który usłyszymy w książce Marzeny Kwietniewskiej-Talarczyk „Niezwyczajna komórka”.
W opowieści poznajemy Tomka, syna naukowców. Chłopiec z rodzicami zawsze wyjeżdża na weekendowe wycieczki pozwalające oderwać mu się od codziennej rutyny i szkolnych obowiązków. W kolejny piątek z utęsknieniem czeka na takie atrakcje. Okazuje się, że teraz już ich nie będzie, ponieważ rodzice zdobyli grant na wyjazd do Australii i przez jakiś czas nie będzie ich w domu. Tomkiem ma się zająć babcia. Przed rozstaniem chłopiec dostaje od rodziców nowy telefon. Nie cieszy go tak bardzo, ponieważ nie ma z nim osób, które kocha najbardziej na świecie.
Chłopiec trafia pod opiekę dość konserwatywnej babci, która żyje jakby w swoim świecie kręcącym się wokół jej zainteresowań. Dzięki temu może on liczyć na troszkę swobody przy całej jej nadopiekuńczości, zmuszającej ją do zaprowadzania dużego wnuka do szkoły. Na szczęście na podwórze może iść sam. Nim tam jednak dotrze najpierw jest prowadzony do szkoły, później ze szkoły. Ta nadgorliwość sprawia, że babcia dowiaduje się o korzystaniu przez Tomka z nowego telefonu w czasie lekcji. Nie wnika jak do tej sytuacji doszło tylko zabiera urządzenie i obiecuje oddać dopiero po powrocie rodziców. Chyba nie może być dla dziecka nic gorszego niż wyjazd mamy i taty na kilka miesięcy do pracy i jednocześnie utrata ich namiastki w postaci prezentu od nich.
Tomek jednak się nie nudzi. Ma przecież kolegów, szkolne zajęcia, książki. Ze złych rzeczy czeka go sprzątanie. Na szczęście przychodzą Antek i Olek, którym cudem udaje się przekonać babcię o tym, że zamknięte osiedle jest bardzo bezpieczne, a do tego rodzice Tomka już od dawna pozwalają mu na takie samodzielne wyjścia na plac zabaw. Chłopcy bawią się dobrze w chowanego. Nasz główny bohater znajduje idealną kryjówkę pozwalającą mu na wygranie. Pech jednak chciał, że staje się ej więźniem. Dookoła panuje ciemność. Chłopak nie ma czym sobie podświetlić otoczenia (telefon przecież w szufladzie). Po jakimś czasie całe osiedle zaczyna poszukiwania, a babcia odkrywa, że gdyby jej wnuk miał swojego smartfona to byłby dużo bezpieczniejszy, ponieważ mogłaby zadzwonić i szybko go znaleźć. A tak…
„Niezwyczajna komórka” to opowieść o zachowaniu zdrowego rozsądku, pokazaniu, że telefon może być niezbędny i nie ma wielkiej różnicy między korzystaniem z niego przez dzieci i dorosłych: i jedni i drudzy sporo przez niego rozmawiają. Mimo tego spotykają się też ze znajomymi. Babcia przecież uczestniczy w klubach, a Tomek wychodzi na plac zabaw, na którym nikt nie spędza czasu wyłącznie z nosem w grach. Na końcu książki znajdziemy słownik pozwalający dzieciom poznać nowe słowa oraz dwa ćwiczenia sprawdzające umiejętność czytania ze zrozumieniem.
Publikację wzbogacono pięknymi ilustracjami Marianny Schoett. Ilustratorka umiejętnie oddaje treść książki w obrazkach, które w zestawieniu z dużą czcionką dobrze współgrają. Barwne, dobrze klejone strony oprawiono w tekturową okładkę ze skrzydełkami. Na przednim znajdziemy ćwiczenia przygotowujące dziecko do czytania, a na tylnej rozwiązanie do zadań znajdujących się na końcu książki.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz