wtorek, 13 listopada 2018

Dariusz Muszer "Baśnie norweskie"


Dariusz Muszer, Baśnie norweskie, przedmowa Dariusz Muszer, Szczecin, Bezrzecze „Forma” i „Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy” 2018
„Był sobie pewien król, który (…)”, „Gdy Pan Jezus i święty Piotr chodzili jeszcze po ziemi, przybyli pewnego dnia do (…)”, „Żył sobie ongiś pewien biedny człowiek, który (…)”, „Był sobie pewien chłop, który (…)”, „Żyła sobie kiedyś pewna stara kobieta, która (…)”, „Daleko, daleko stąd (…)” – takimi słowami Dariusz Muszer wprowadza nas w świat baśni norweskich. Pierwsze, co nas zaskakuje to objętość książki. Ponad czterysta stron kryje w sobie dziewięćdziesiąt baśni o różnej długości: jedne zajmują niecałe pół strony, inne kilka, jedne są jednowątkowe, a inne przypominają streszczenia wielowątkowych, rozbudowanych powieści fantastycznych. Tematyka także jest bardzo różnorodna: jedne przypominają bajki z motywami zwierzęcymi pokazującymi przebiegłość niektórych zwierząt, inne objaśniają świat, wygląd zwierząt, tłumaczą zjawiska przyrodnicze, a jeszcze inne pozwalają nam wejść w relacje międzyludzkie, przyjrzeć się zawiści, uprzedzeniom, dyskryminacji (od wiekowej przez majątkową po płciową) i niesprawiedliwości. Nie zabraknie w nich również nawiązania do apokryfów. Motyw Jezusa, świętego Piotra czy Marii ubrany jest w baśniową otoczkę, w której czary i cuda są sobie równe. Wydźwięk wszystkich jest jeden: spryt, pracowitość, umiejętność myślenia, upór, bezwzględność i dobre serce, bezwzględne posłuszeństwo oraz pobożność pomagają osiągnąć cel. Natomiast próba przeciwdziałania przeznaczeniu, plotkarstwo, zawiść, uprzedzenia, przechwalanie się, pomówienia, podporządkowanie regułom (innym razem łamanie ich) nie może skończyć się dobrze. W będących wynikiem wielopokoleniowej pracy anonimowych twórców utworach znajdziemy motywy znane nam z baśni braci Grimm i Charles'a Perraulta. Odkryjemy w nich bardzo dobrze znany nam z „Pani Zamieci” motyw „sióstr”: faworyzowanej córki macochy i poniewieranej córki ojca, który z różnych powodów nie jest w stanie stanąć w obronie własnego dziecka. Przetwarzany na wiele sposobów: od znanego nam motywu wpadnięcia do studni i służby zakończonej nagrodą w przypadku pracowitej dziewczyny i kary dla leniwej. Tyle, że w norweskich baśniach zamiast wróżki częściej pojawiają się trollice czujące obowiązek zapłaty, ale niechętne do jej dokonania, dlatego stosujące różne chwyty mające nagrodzonego bohatera pozbawić nagrody, a później starać się go okraść. Tak jak u Grimmów i Charles'a Perraulta dobrym i pracowitym ludziom sprzyja przyroda, pomagają siły nadprzyrodzone oraz postacie biblijne. Często pojawia się również motyw trzech braci. Najmłodszy jako najmniej doświadczony i najsłabszy traktowany jest tu z pogardą. Szybko okazuje się, że sama siła to mało. Do osiągnięcia celu często potrzebny jest spryt i pomoc magicznych zwierząt, zaklętych w nie przez trolli ludzi. Pracowici ludzie bywają też wynagradzani przez siły przyrody. I tak opowieść o wietrze Północnym pozwala wejść w motywy samo nakrywającego się stolika (tu obrusa), kijów samobijów, złotodajnych osłów. Będą też złote kaczki, magiczne lipy. W książce nie zabraknie też motywów spółek niedźwiedzia z lisem. Znane nam z bajek przygody tu podano w formie nieco dłuższej, napisanej prozą. Nie może też zabraknąć diabła: pokonanego przez spryt ludzi, którzy zawierzyli mu swoją duszę.
To, co może zaskoczyć polskiego czytelnika to odmienny układ sił społecznych, mniejszy rozłam między władcami, ich służbą i chłopstwem, dlatego przejście z jednej klasy do drugiej nie jest takie zaskakujące. Władcy nie mają tu majestatycznych zamków tylko bardziej coś w rodzaju dużych zagród, o które trzeba dbać. Kolejne zaskoczenie przychodzi, kiedy uzmysławiamy sobie, że biedni bohaterzy nie zachowują się uniżenia wobec bogatych. Chociaż pogardę dla biedniejszych u tych drugich można spotkać. Zwykle wówczas majętny bohater uzmysławia sobie, że popełnił błąd. Bardziej też ceniona jest tu pracowitość niż pozycja społeczna. Zaradny chłop ma większe szanse na zdobycie ręki księżniczki niż leniwy książę. To troszkę przypomina idealne społeczeństwa kreślone przez José Ortegę y Gasseta marzącego o społeczeństwie, w którym przynależność do elity nie jest dziedziczona tylko trzeba sobie ją wypracować. Praca w baśniach norweskich jednak nie wygląda tak jak my byśmy sobie to wyobrażali. Co prawda jest trud, ale jest to trud innego rodzaju: bardziej intelektualny niż fizyczny. Awansujący bohaterzy zwykle udają się na długie wyprawy, okradają i zabijają trolle przypominające wielogłowe monstra lub smoki albo znanych nam olbrzymich, żarłocznych wielkoludów i wilkołaków podkarmiających ludzi, aby móc ich zjeść. Motyw znany z „Jasia i Małgosi” tu dostaje kostium młodzieńca pragnącego uchronić się przed karą dla ofiary pomówień. Młody mężczyzna woli udowodnić królowi, że potrafi to, o czym mówią jego wrogowie niż tłumaczyć się i stracić życie. Zamknięty w trollowej komórce i bardzo dobrze karmiony podsuwa swoim nadzorcom gwóźdź, patyk, aby uniknąć szybkiego zjedzenia, a następnie podstępnie zabija trollicę i daje jej ojcu (zamiast siebie) do zjedzenia. Zło zostaje tu surowo ukarane, a dobry chłopak zyskuje duże bogactwo pozwalające mu na poślubienie księżniczki i tym samym awans społeczny.
„Baśnie norweskie” zachwycają, pozwalają nam przenieść się do świata baśni, motywów przetwarzanych w książkach norweskich pisarzy, poznać odmienne zależności społeczne, nieco inne wykorzystanie znanych motywów. Ponad to Dariusz Muszer w przedmowie uświadamia czytelników, że baśnie – wbrew naszym przekonaniom – to nie utwory dla dzieci tylko dla dorosłych: tworzone przez nich i dla nich. Wyłaniająca się z opowieści brutalność bliska jest tej znanej z oryginalnych baśni braci Grimm i Charles'a Perraulta. Mają też podobne początki istnienia w formie piśmiennej: zebrane i spisane przez duet badaczy w XIX wieku, dzięki którym nie tylko poznaliśmy te opowieści, ale i mogliśmy wejść w okoliczności ich powstania. Nurt narodowo-romantyczny skłonił wówczas pisarzy i badaczy do poszukiwań w ludowych motywach, sięgania do twórczości średniowiecznej przetwarzanej przez kolejne pokolenia. Zawarte w „Baśniach norweskich” utwory to wynik prekursorskiej pracy Petera Christena Asbjørsena i Jørge’a Moe’a. Przetłumaczone przez Dariusza Muszera baśnie językowo nawiązują do znanej nam baśniowej stylistyki, ale pozwalają poznać świat nieco innych wartości i zależności. Autor przybliża nam również początki języka norweskiego będącego zaskakującym zlepkiem kilku. Z przedmowy dowiemy się również, w jaki sposób baśnie zawędrowały do miejskich domostw. Czytając kolejne utwory uświadomimy sobie, że pojawiają się w nich elementy znane z książek wybitnych pisarzy wychowanych w kulturze nordyckiej.
„Baśnie norweskie” to prawdziwa uczta dla każdego, kto lubi wchodzić w świat odmiennej kultury, poznawać inne spojrzenie i skróty językowe. Na pewno będzie to książka przydatna również dla ludzi uczących się norweskiego. Baśnie pomogą w zrozumieniu wielu frazeologizmów, skojarzeń językowych. Zdecydowanie polecam.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz