czwartek, 31 stycznia 2019
środa, 30 stycznia 2019
"Mały Przewodnik Katolicki"
„Świerszczyk”, „Barbie”, „Kubuś Puchatek”, „Mia
and me”, „Winx”, „L.O.L. suprise” i wiele, wiele innych czasopism dla dzieci
umili naszym pociechom czas. Każde z nich też przemyca wiele informacji o
świecie, zachęca do tworzenia różnych rzeczy. Po jakie czasopismo sięgnąć, kiedy
chcemy edukować i wprowadzać pociechę w świat wiary? Na pewno świetną pomocą
będzie „Mały Przewodnik Katolicki”, który od wielu lat cieszy się sporym
powodzeniem i jest dużo bardziej dostępny niż w czasach mojego dzieciństwa.
Teraz wystarczy zamówić prenumeratę przez Internet i każdego miesiąca w Waszej
skrzynce. Warto też odwiedzić stronę czasopisma. Tam dowiecie się, o czym są
najnowsze numery. Ja Wam jednak opowiem o tych sprzed dwóch lat, abyście mogli
dowiedzieć się na co możecie liczyć kupując to czasopismo. Ze względy na
tematykę wybrałam sobie numer 4 (Wielkanoc), 5 (Dzień Matki), 7-8 (wakacje) i
10 (o pisaniu listów). Jak pewnie zauważyliście ten katolicki miesięcznik krąży
wokół ważnych w roku liturgicznym wydarzeń. Dlatego grudzień to czas adwentu i
oczekiwań na Boże Narodzenie, styczeń to kolędowanie i tak dalej. To pozwala
młodych czytelników wprowadzić w obrzędy religijne, wyjaśnić co i dlaczego
zmienia się w ciągu roku. Ponad to w każdym numerze znajdziemy wiele
interesujących informacji o świecie, sporo rebusów, czytanek.
Kwietniowy numer z
2017 roku zawiera opowieść o niebiańskim dzwonniku, cytaty z ewangelii z ich
omówieniem na poszczególne niedziele. Następnie dzieci dostają wskazówki, w
jaki sposób stawać się lepszym katolikiem. Nie zabraknie też tematycznych wierszy,
wprowadzenia w zmiany zachodzące na łące. Po tych informacjach powracamy do
tematyki religijnej i udajemy się na wycieczkę po Jerozolimie, Bazylice Grobu Pańskiego
i dowiadujemy się, co to takiego jest Grób Pański. Kolejne strony poświęcono
spowiedzi. Jest też tekst o wyzwaniach, przyrodzie oraz „wkładka”, czyli coś do
wykorzystania do pracy plastycznej. Nie zabraknie kącika kulinarnego z
przepisem na ciasteczka, które na pewno doskonale sprawdzą się na Wielkanoc. A
w czasie ich jedzenia czas umili nam czytanie o rodzinie. Na samym końcu dzieci
znajdą kilka wyzwań w postaci rebusów.
Numer 5 poświęcono majowym świętom, czyli
uczczeniu Marii oraz mam. Z tej okazji dzieci dowiedzą się, w jaki sposób same
mogą zorganizować teatrzyk, jak wielkie siły w nich drzemią, nie zabraknie też ewangelii
na każdy tydzień, ciepłych słów o znaczeniu mamy w życiu człowieka. Autorzy
zabiorą nas też do kuchni i zachęcą do zrobienia cytrynowych ciasteczek i
babeczek (tym razem dwa przepisy, bo jest, co świętować). Wybierzemy się też na
spacer po majowym ogrodzie, w którym będziemy podglądać przyrodę. Ze względu na
tematykę królewską (Matki Boskiej) znajdziemy całkiem sporo informacji o
koronach, koronacjach i władcach. Religijnym tematem będzie pokuta. Następnie
dowiemy się, dlaczego doskonalenie umiejętności jest ważne. I na końcu tradycyjnie
rebusy. Teraz w sumie żałuję, że nie wzięłam też czerwcowego numeru, bo jestem
ciekawa jak tam wygląda Dziej Ojca. Może następnym razem.
Teraz przenosimy się w klimaty wakacyjne. Rubryki
oczywiście takie jak i we wcześniejszych numerach, czyli troszkę literatury,
troszkę ewangelii, troszkę o tym jak stawać się lepszym oraz smakołyki. Tym
razem po numerze oprowadza nas mysi bohater i zabiera na wycieczkę na Półwysep
Iberyjski, na którym poznamy ważne zabytków i spotkamy się z papieżem
Franciszkiem. W wakacyjnym numerze nie mogło też zabraknąć informacji o
polskich atrakcjach oraz podróżach kosmicznych.
Po październikowy numer sięgnęłam ze względu na
tematykę: dzieci uczą się pisać listy. Młodzi czytelnicy dowiedzą się, w jaki
sposób to robić, jak wysyłać, dlaczego listy były kiedyś ważne i w jaki sposób
dostarczano je do odbiorców. Do tego w tym numerze znajdziemy sporo informacji i
chrzcie, zachodzących zmianach w przyrodzie.
Po każdym numerze oprowadza nas owca. Do tego
zamiast reklam zabawek, które spotykamy w bardziej komercyjnych czasopismach znajdziemy
tu polecenia lektur pozwalających wprowadzić dzieci w tajniki wiary oraz poszerzanie
wiedzy. Myślę, że warto, aby dzieci z katolickich rodzin sięgały po „Mały Przewodnik Katolicki”
wtorek, 29 stycznia 2019
#Opowiem Wam bajkę o zmianie poglądów
Dziś będzie bajka na temat bardzo aktualny, bo o zmianie poglądów. Czasami przychodzi to ludziom łatwiej, czasami trudniej, a czasami rzecz niemożliwa do osiągnięcia, bo wiadomo, że "nasza prawda zawsze jest lepsza od prawdy innych ludzi". Zmianom upodobań politycznych towarzyszą afery. One zawsze zawsze zmieniają spojrzenie na świat i wydaje się, że
nie ma partii, która nie odniosłaby sukcesu bez ich udziału. Pod warunkiem, że wszystko to, co kryje w sobie afera jest utajone. Zawsze jednak przychodzi taki dzień, kiedy to po wielu mieszaniach wodą oliwa jednak wypływa na wierzch i to zwykle dość skutecznie ucinało powodzenie partii czy jakichkolwiek działalności społecznych pozostawiając przy nich
fanatyków niezdolnych do weryfikacji partii, którą będą popierać. Chyba
nie znamy psrtii wolnej od afer, a to tworzy przekonanie, że polityka i
afery to synonimy. Niektórzy jednak zawzięcie chcą wierzyć, że afery są
wszędzie tylko nie w ich ukochanej partii. Zamiast dążyć do rozliczeń, uczciwej pracy polityków starają się usprawiedliwiać.
-Pani, ten Misiewicz to kanalia - zaczepia mnie miłośnik PiS-u.
Ja w zdziwieniu unoszę brwi, bo po raz pierwszy krytykuje on kogoś, kto związany jest z PiS-em. Czekam na ciąg dalszy.
-Jak tak można przeciwko partii działać? - mówi, a ja ze zrozumieniem kiwam głową.
-A o aferze pan słyszał? - zagaduję ciekawa, co też powie o innych działających przeciwko partii.
-Aferze, pani, jakiej aferze, ja się pytam. Przecież nie ma żadnej afery. Niemieckie antypolskie media zatrudniły aktorów i ich nagrali, żeby pognębić Kaczyńskiego, ale ja wiem swoje. Kaczyński jest czysty. Ten Soros to ukartował, zapłacił.
-To niemieckie media czy Soros?
-Pani, przecież to jedno i to samo.
-Aha - odpowiedziałam lekko zaskoczona.
-Pani kobieta, to co tam pani o wielkim świecie może wiedzieć - dalej objaśniał mi świat miłośnik PiS-u. - Takich lewaków jak Niemcy to trzeba zwalczać, bo to szkoda dla polskiego obywatela, jak oni tak naród podjudzają. Myśli pani, że skąd do nas komunizm przyszedł? Ano z Niemiec.
-Pani, ten Misiewicz to kanalia - zaczepia mnie miłośnik PiS-u.
Ja w zdziwieniu unoszę brwi, bo po raz pierwszy krytykuje on kogoś, kto związany jest z PiS-em. Czekam na ciąg dalszy.
-Jak tak można przeciwko partii działać? - mówi, a ja ze zrozumieniem kiwam głową.
-A o aferze pan słyszał? - zagaduję ciekawa, co też powie o innych działających przeciwko partii.
-Aferze, pani, jakiej aferze, ja się pytam. Przecież nie ma żadnej afery. Niemieckie antypolskie media zatrudniły aktorów i ich nagrali, żeby pognębić Kaczyńskiego, ale ja wiem swoje. Kaczyński jest czysty. Ten Soros to ukartował, zapłacił.
-To niemieckie media czy Soros?
-Pani, przecież to jedno i to samo.
-Aha - odpowiedziałam lekko zaskoczona.
-Pani kobieta, to co tam pani o wielkim świecie może wiedzieć - dalej objaśniał mi świat miłośnik PiS-u. - Takich lewaków jak Niemcy to trzeba zwalczać, bo to szkoda dla polskiego obywatela, jak oni tak naród podjudzają. Myśli pani, że skąd do nas komunizm przyszedł? Ano z Niemiec.
Jeśli nadal macie nadzieję, że afera coś zmieni to ja Was podziwiam... #cyrkNaKółkachToMałoPowiedziane #maskulinizm #pis #afera #opowiemWamBajkę
Małgorzata Domagalik "Serce na sznurku" il. Marcin Piwowarski
Małgorzata Domagalik, Serce na sznurku, il. Marcin Piwowarski, Warszawa „Wilga”2018
Dobre społeczeństwo to takie, którego
członkowie potrafią żyć we wspólnocie, razem bronić swoich interesów, pomagać
sobie oraz uznają, że każdy zasługuje na szacunek. Niestety ideały istnieją
tylko w idyllicznych krainach stworzonych przez ludzką wyobraźnię. W praktyce
mamy sporo prześladowania, wyśmiewania, wykorzystywania i niszczenia słabszych.
Rozpychanie się łokciami to doskonały sposób na sukces. A co by było, gdyby się
okazało, że łatwiej odnieść sukces współpracując z tymi, którzy wydają nam się słabsi/
głupsi/ gorsi? O takim burzeniu stereotypu, że łokcie są najważniejsze jest ciesząca
się wielkim powodzeniem książka Małgorzaty Domagalik „Serce na sznurku”.
Publikacja ma już ponad dziesięć lat i nadal podbija serca najmłodszych.
Dlaczego? Wszystko przez bardzo prostą opowieść o bohaterskiej foce.
Na początku książki poznajemy potężnego,
białego niedźwiedzia cieszącego się w okolicy dużym poważaniem. Ten samotny (nie
mający własnej rodziny) bohater to typ samotnika odnoszącego sukces,
rozpieszczającego się drogimi olejkami do kąpieli i słuchaniem muszli
sprowadzonych z dalekich krajów. Ksawery dzięki byciu najlepszym myśliwym ma
bardzo wysoką pozycję w społeczeństwie.
Na przeciwległym biegunie Małgorzata Domagalik
stawia młodą fokę, czyli kogoś, kto dla silnego niedźwiedzia polarnego jest
posiłkiem, ale do domu Ksawerego trafia wycieńczona po stracie matki w czasie
polowania ludzi na zwierzęta. Zmarznięta foczka nie zdaje sobie sprawy, że
trafiła do domu kogoś, kto mógłby ją pożreć, gdyby nie jego duma niepozwalająca
mu na zbyt łatwe zdobywanie posiłku. Ksawery zabiera ją do domu i traktuje jak porzucony
w kącie przedmiot. To pozwala jej na odzyskanie przytomności i powrót do
aktywności.
W tym czasie niedźwiedź musi udać się na misję
ratowania przyjaciół, a w domu pozostawia niechcianego gościa, który musi
stawić czoła przeciwnością. Nim Ksawery dotrze do przyjaciół będzie za późno.
Pozostanie mu ratowanie pociechy przyjaciół, ale w czasie spotkania z ludźmi
zostaje ranny. Ratuje go foka, którą traktuje jak zwierzę gorszej kategorii. Nim
zacznie swoją wybawicielkę traktować dobrze i poważnie mija troszkę czasu. Za
to będzie miał potrzebę szerzenia akceptacji, tolerancji i idei współpracy
międzygatunkowej.
„Serce na sznurku” to piękna metaforyczna
opowieść o tolerancji, prawach dla tych, których uważamy za gorszych lub
słabszych, szacunku i umiejętności przyjmowania pomocy oraz bronieniu
przyjaciół. Małgorzata Domagalik pod pretekstem opowieści o zwierzętach
pokazuje nam ludzkie zachowania, które tu są uwypuklone przez pokazanie
wyraźnego kontrastu między bohaterami: drapieżnik i jego posiłek. Do tego nie
zabraknie tu problemu utraty rodziców, dorastania, odpowiedzialności za życie
innych. Foka to typ bohaterki, która jeszcze nie miała szansy nabyć uprzedzeń w
czasie wychowania, dlatego podchodzi z dużą ufnością do Ksawerego. Nie wie też
czym są ograniczenia ani nie kojarzy pingwinów z własnym jedzeniem. To pozwala
jej na budowaniu odmiennych relacji niż powszechnie obowiązujące w świecie
drapieżników.
Opowieść wzbogacono subtelnymi i estetycznymi
ilustracjami Marcina Piwowarskiego, wprowadzającymi młodych czytelników w świat
książkowych bohaterów. Twarda okładka, bardzo dobrze zszyte strony, średniej
wielkości czcionka, dobrze rozmieszczony tekst sprawiają, że publikacja jest
estetyczna i trwała.