W
naszym życiu „Świerszczyk” pojawił się cztery lata temu, czyli wtedy, kiedy
moja córka miała ponad trzy lata i powoli wchodziła w przedszkolny świat. Niedługie
czytanki doskonale zaspokajały jej potrzebę na dzienną dawkę czytania i
świetnie uzupełniały czytane lektury, a do tego pozwalały odkrywać pisarzy oraz
poetów, po których książki później sięgałyśmy. Ten magazyn dla dzieci był dla
nas małym przewodnikiem po wartościowej literaturze. Do tego zawierał pomysły
na prace plastyczne, rebusy o bardzo zróżnicowanym poziomie trudności (od
takich, z którymi córka sobie nie radziła po te, z którymi nie miała problemu).
Do tego było tam coś, od czego za każdym razem zaczynałyśmy lekturę: „Kotek Mamrotek”,
który z swoimi prostymi ilustracjami i tekstami podbił serce mojej córki. Z
zainteresowaniem śledziłyśmy kolejne odsłony i zmiany pojawiające się w
kolejnych „Świerszczykach”. W między czasie doszły odznaki, a później gry
zachęcające do rozwijania dziecięcej pomysłowości. „Świerszczyk” się rozrastał
i rozrastał. Z cienkiego czasopisma stał się solidnym tomem ewoluującym w
miesięcznik. Dziś w sentymentem przejrzałyśmy minione numery i udałyśmy się w
podróż po różnorodnej tematyce: od świt, przez pory roku, ekologię, filozofię, operę,
kulturę, koty, psy, wakacje, podróże, pustynie, góry, dom, ojczyznę, sport, pozytywne
spojrzenie, wynalazki i wiele innych. Każdy z nich pomógł mi przybliżyć córce
wiele ciekawostek, zachęcił do szperania w Internecie i wyszukiwania informacji.
Do tego nie zabrakło kursów rysowania prostych obrazków oraz tworzenia ozdób
czy zabawek. Kolejne czytanki wprowadzały ją w problematykę poruszaną w
kolejnych numerach. Myślę, że to był dla nas bardzo pracowity i pełen zmian
okres rozwijający ciekawość świata u mojej pociechy, dlatego zdecydowanie
polecam to czasopismo każdemu dziecku w wieku przedszkolnym i uczniom nauczania
początkowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz