czwartek, 7 marca 2019

Astrid Lindgren, Louise Hartung "Ja także żyłam! Korespondencja"


Astrid Lindgren, Louise Hartung, Ja także żyłam! Korespondencja, red. Jens Andersen i Jette Glargaard, tł. Elżbieta Kaźmierczak, Anna Węgleńska, Warszawa „Nasza Księgarnia” 2018
Swoją przygodę z książkami Astrid Lindgren zaczęłam trzydzieści lat temu i mimo upływu czasu nadal lubię napisane przez nią historie. Teraz patrzę na nie oczywiście nieco inaczej, bo z perspektywy rodzica, który jest świadomy tego jak wiele ograniczeń stawiano dzieciom sto lat temu, w jak brutalnych czasach one żyły i jak niesamowicie wiele trudu trzeba było włożyć, aby mimo złych wzorców u dorosłych wyrastały na mądrych i empatycznych ludzi. Skąd u pisarki ta niesamowita wrażliwość i otwartość? Nie wiem, ale to pytanie sprawia, że chętnie sięgam po jej biografie, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok książki „Ja także żyłam! Korespondencja”. W publikacji tej znajdziemy niezwykłe listy, bo pokazujące jaką osobą była nie tylko Astrid Lindgren, ale też jej wieloletnia znajoma z Berlina, Louise Hartung. Obie niezwykłe, aktywne, twórcze, działające społecznie i z poczuciem misji ratowania powojennych pokoleń, których rodzice wychowali się w czasie wielkiej wojny i brali udział w II wojnie światowej. Te sąsiadujące ze sobą kataklizmy wywołane ideologiami sprawiły, że wielu artystów miało poczucie zmieniania świata, wychowywania wrażliwszych pokoleń. Czy im się udało? Pewnie w jakimś stopniu tak, ponieważ nie mamy jeszcze wojny. Jednak to nie jest praca na jedno czy dwa, a nawet pięć pokoleń tylko dużo dłuższa i od nas, naszej wrażliwości, umiejętności stawania się wzorem zależy jak będzie wyglądała przyszłość. Fundamenty i wskazówki mamy dobre. W Polsce dał je nam Janusz Korczak, we Włoszech Mari Montessori,  w Niemczech Louise Hartung, a w Szwecji Astrid Lindgren. Wszyscy stawiali na empatię, podsuwanie dzieciom wartościowych, rozwijających zainteresowania i wrażliwość materiałów. To poczucie konieczności zmiany świata na lepsze przebija od pierwszych listów powstałych po odwiedzinach w Niemczech w ramach edukowania kolejnych pokoleń, promowania czytelnictwa dla najmłodszych. Wówczas Loiuse Hartung, niemiecka artystka i coraz ważniejsza persona w kulturowym światku odnawiających się po wojnie Niemiec zabrała szwedzką pisarkę na potajemną wycieczkę po Berlinie Wschodnim należącym do ZSRR i jeszcze nieoddzielonym od RFN-u murem. Początki stawiania przeszkód z drutów kolczastych miały na wiele lat podzielić miasto na dwa światy, którymi już po wojnie były, ponieważ najwytworniejsze i najbogatsze dzielnice miasta pokrywały ruiny, a na ulicach grasowali radzieccy żołnierze. Berlin Zachodni jest tu wielkim kontrastem do tego pełnego cierpienia świata. To zestawienie powoli podnoszącej się z upadku metropolii z ruinami poruszyło Astrid Lindgren i stało się początkiem listownej oraz telefonicznej wymiany myśli z przewodniczką, która w czasie wojny jako opozycjonistka doznała wielu krzywd i której sytuacja po wojnie wcale nie była lepsza. Jednak ciążka praca, dawanie przykładu pozwoliły jej osiągnąć pozycję, w której mogła decydować o treściach przemycanych dzieciom, dla których wojna była codziennością ich dzieciństwa. Klimat tych czasów, tragicznych wydarzeń przebija z listów. Dwie wielkie osobowości podsuwają sobie lektury, muzykę, polecają określone rodzaje sztuki, zapraszają do siebie i korespondują ze sobą także w czasie podróży. Jest między nimi niezwykła więź, która nie każe im skupiać się na sobie, swoich osiągnięciach tylko na poczuciu konieczności rozwijania siebie oraz dzieci, w których drzemie niezwykły potencjał. Z tej korespondencji wyłania się też niezwykły obraz lat młodzieńczych bohaterek, których życie z powodu wojen lub braku odpowiedniej pomocy medycznej pozbawiało bliskich. Tę sytuację doskonale podsumowują słowa Louise Hartung: „Długie lata życia ze świadomością, że codziennie można je stracić, dokładnie rzecz biorąc przyzwyczajanie się do śmierci jako wydarzenia do którego może dojść każdego dnia, nauczyło mnie nie odkładać ani nie zaniedbywać niczego, z czego z jakiegokolwiek powodu nie chciałabym w życiu rezygnować”.
Listy te pomagają nam lepiej wejść w codzienność wielkiej pisarki, poznać jej nawyki, relacje z ludźmi i przede wszystkim przeżycia: „Twierdzi Pani, że nic Pani o mnie nie wie, cóż, nie ma zbyt wiele tego, co warto o mnie wiedzieć. Sądzę, że większość moich przeżyć to doznania wewnętrzne” – pisze kochająca samotność i spokój Astrid Lindgren.
„Ja także żyłam!” pozwala nie tylko lepiej poznać charaktery ich autorek, ich życie, zainteresowania, ale też pomaga prześledzić zmiany, jakie zachodziły wówczas nie tylko w Europie, ale i na świecie. Widzimy narastające napięcie, powstającą Żelazną Kurtynę dzielącą ludzi na dobrych i złych, przy czym źli byli zawsze ci, którzy znajdowali się po przeciwnej stronie. Widzimy starania ludzi, aby przełamać te polityczne bariery i stworzyć świat otwarty i przyjazny. Do tego zdobędziemy wiele cennych wskazówek na temat ówczesnych zainteresowań kulturowych. A to wszystko to wzbogacone niewielką ilością zdjęć pozwalających wyobrazić sobie ówczesne życie.. Dla mnie było to bardzo ważne, ponieważ frankistowska Hiszpania, w której wychował się Pedro Almodóvar, którego filmami się zajmuję, bardzo czerpała z twórczości i filozofii niemieckiej. Także i u tego hiszpańskiego reżysera widzimy wiele odwołań i wiem, że na pierwszym czytaniu tej lektury nie poprzestanę, że będę się w nią wczytywała oglądając filmy i to jest właśnie zaskakujące i piękne. Tym bardziej, że jest to książka pouczająca.
Polecam również: 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz