poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Siegfried Bergengruen "Lalki maharadży"


Siegfried Bergengruen, Lalki maharadży, tł. Halina Spis, Brzezia Łąka „Poligraf” 2018
Siegfried Bergengruen to jeden z tych nieznanych w Polsce pisarzy, których książki są dopiero teraz tłumaczone i którzy jeszcze nie doczekali się notki na Wikipedii czy portalach książkowych. Pewnie niedługo się to zmieni, ponieważ zwykle dzieje się tak po pojawieniu pierwszego tłumaczenia. Mało tego: po roku 1936 (czyli kiedy miał on 36 lat) nie pojawiła się już żadna jego książka. I to nie dlatego, że przestał tworzyć. Wyeliminowany z druku po wojnie trafił na listy książek zakazanych w radzieckiej strefie wpływów w Niemczech. Zresztą w amerykańskiej jego książki wcale nie miały się lepiej. Zmarły w 1942 roku niemiecki dziennikarz, wydawca i pisarz na długo został zapomniany. Jako ciekawostkę wraca się do ówczesnych książek delikatnie przemycających ówczesne problemy polityczne, pokazujące znane nam postaci historyczne w odpowiednim świetle. I tak właśnie jest też w przypadku powieści „Lalki maharadży”, w której delikatnie zostanie przywołana postać Benita Mussoliniego, ponieważ o Adolfie Hitlerze w czasie wydania książki już nie mógł pisać krytycznie, ponieważ za to były bardzo surowe kary (z karą śmierci włącznie). Tworzący w takim klimacie Siegfried Bergengruen jeszcze przez dwa lata po wydaniu „Die Puppen des Maharadscha” (czyli „Lalek maharadży”) lawirował między możliwością pisania i publikowania i całkowitym zakazem. Od 1937 roku w Niemczech i krajach im podlegających nie mógł publikować nikt, kto nie dostał zgody NSDAP. Uwieńczeniem tych poczynań było ujednolicenie różnych form kultury i życia społecznego i wydany 30 stycznia 1937 roku zakaz przyjmowania przez Niemców Nagrody Nobla oraz ustanowienie jej niemieckiej wersji  pod nazwą „Niemiecka Narodowa Nagroda w Dziedzinie Nauki i Sztuki”., którą jako pierwszy został nią wyróżniony przez Hitlera niemiecki konstruktor Ferdinand Porsche (ten sam, którego znacie z projektów garbusów) przez wiele lat pracujący dla nazistów. Siegfried Bergengruen nie podjął współpracy i zmarł (a raczej zginął w czasie wojny) w 1942 zapomniany i dodawany do list zakazanych. Na szczęście po latach wraca do łask i możemy zobaczyć jak wyglądała ówczesna literatura niemiecka w obozie antytotalitarnym. Dla nas jest on ważny ze względu na miejsce urodzenia. Przechodząca z rąk do rąk Ryga była miastem, w którym na początki XX wieku mieszkało wielu Polaków i innych obcokrajowców. W takim też nadmorskim mieście, w którym spotykają się ludzie z różnych stron świata toczy się akcja powieści.
W „Lalkach maharadży” widzimy atmosferę ówczesnych lat: są małe i duże kasyna i ich goście, jakich możemy spotkać także w książkach Alberta Camusa czy Antoine’a de Saint-Exupéryego (także antyfaszystów). Mroczny klimat francuskich miast, odrobina egzotyki i opowieść o uprzedmiotawianiu ludzi – to motywy dość popularne w tamtym czasie. Dla nas owe opowieści są ciekawe ze względu na otoczkę i przesłanie, czyli przekonanie, że nigdy nie można postępować wbrew woli innych ludzi, nie można ograniczać ich wolności i naruszać cielesności. „Lalki maharadży” przez motyw orientu zabiera nas w świat zabobonnej wiary w wolę bogów oraz więzienia kobiet. Niezwykłe bogactwo, zapierająca dech otoczka i umiejętność manipulacji ludźmi – to jedne z tych rzeczy, które sprawią, że bohaterzy popadną w tarapaty.
Opowieść zaczyna się dość spokojnie: stajemy się świadkami spokojnego życia hazardzisty Erwina Gerardiego spokojnie wygrywającego kolejne sumy pieniądzy. Lata hazardu sprawiły, że opracował on system pozwalający mu na umiejętne zdobywanie środków do życia. Prowadzeni on leniwego trybu życia, który ulega małej zmianie, kiedy mężczyzna się zakochuje w pięknej Ivonne Martinet i coraz częściej myśli o stabilizacji. To skłania go do opracowania systemu gry pozwalającego mu na zgarnianie całej puli. Stopniowe dążenie do bogactwa, ustatkowania się, zdobycia środków na kupno majątku i wybudowania domu, kupienia samochodu sprawiły, że w małych marsylskich lokalach stał się niemiłym gościem. Stopniowo zaczął chodzić do lokali o wyższej renomie i dających możliwość większych wygranych. Tam także mu się wiedzie. Powiększający stos sprawia, że staje się towarzyszem w grze z hindusem Sanjo Afru, pełnomocnika maharadży Sukentalu. Cudzoziemiec umiejętnie rozbudza w Erwinie chęć powiększenia wygranej i mu się to udaje, dzięki czemu łatwo doprowadza naszego bohatera do wielkiego bankructwa, które może skończyć się albo więzieniem albo samobójstwem. Zrozpaczony Erwin otrzymuje od Sanjo Afru propozycję nie do odrzucenia: nie tylko jego dług zostaje anulowany, ale otrzymuje również sporą ilość pieniędzy pozwalających mu się wzbogacić. Manipulujący informacjami, wykorzystującymi możliwość zdobycia wiedzy o inwestycjach Erwin bardzo szybko się wzbogaca i jego życie byłoby piękne, gdyby nie konieczność odbierania dziwnej walizki i przechowywania jej dla Hindusa. Bagaż z tajemniczymi lalkami szybko przestaje zwracać uwagę przedsiębiorcy i jego żony do czasu, kiedy zaczyna być śledzony i podglądany oraz dowiaduje się, że planowane jest włamanie do jego domu i kradzież rzeczy należących do Afru. Jaką tajemnicę kryje w sobie tajemnicza walizka musicie przekonać się sami.
Książkę czyta się bardzo szybko i ze względu na to, że jest ona skierowana do odbiorcy mniej doświadczonego, nieobeznanego w obecnych filmach i książkach kryminalnych czytelnik dość szybko zgadnie jakie jest rozwiązanie, ale bardzo ciekawym doświadczeniem będzie rozwinięcie wątku kryminalnego, wplecenie w akcję motywów pościgu, masek. Dostajemy tu opowieść o wolnych i wyzwolonych Europejkach (taaa, wolne w latach 30, ale bez prawa głosowania i będące utrzymankami lub kurtyzanami) i więzionych dla maharadży niewolnicach niemogących nie tylko opuścić pałacu, ale i określonych pomieszczeń bez zgody księcia. Bardzo ważnym motywem jest tu bezmyślna, naiwna wiara w słowa kapłana rządnego krwi i z upodobaniem zabijającego kolejne ofiary w imię składania ich w darze bogom.
Jeśli liczycie na książkę pachnącą orientem to niestety będzie go tu mniej niż sugeruje nam tytuł, ale za to będzie sporo francuskich klimatów, szybkich interesów, szybko rosnące fortuny i bardzo przedsiębiorczy bohater dążący do celu po trupach. Tłumaczenie bardzo dobre, oddające klimat języka, w jakim Siegfried Bergengruen napisał swoją książkę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz