środa, 5 czerwca 2019

Bartosz Suwiński "Bura. Notatnik chorwacki"


Bartosz Suwiński, Bura. Notatnik chorwacki, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy” 2019
Wędrowanie, utrwalanie chwili – coraz powszechniejsza moda, która z jednej strony zakłada otwarcie na doświadczenie, a z drugiej konsumpcyjne zbieranie przeżyć. Ten pęd ku zapisywaniu najlepiej widoczny jest u turystów obwieszonych aparatami i kamerami. Bartosz Suwiński uwalnia się od takiego podejścia i zamiast skupiać się na gromadzeniu kolejnych zdjęć zatrzymuje scenki z życia wtłaczając je w ograniczone ramy poetyckiej prozy szumiącej morzem, pachnącej rybami, przemawiającej do nas gwarem ulic, pachnącej opuncją. Wszystko atrakcyjne, niecodziennie codzienne, bo zapisane w podróży. A jednak bliskie. Odległa (wszystko oczywiście zależy od perspektywy patrzenia) Chorwacja staje się pretekstem do zabrania nas w niezwykłą podróż: doświadczenia pierwszoosobowego narratora. Nie są to opisy długie tylko kilkuzdaniowe pełne metafor zapiski. Przechodzimy od scenki do scenki, a przejściom towarzyszy zaburzenie czasu i przestrzeni, co sprawia wrażenie wędrówki po skojarzeniach wprawionego w pisaniu autora, więc zabieg jest tu nieprzypadkowy. Poszczątkowaność i ulotność chwili przebija z każdej strony. Obok zachwytu morzem, doświadczaniu ciepła, obserwowaniu zwierząt widzimy ludzi, budowle, targowiska. Gwar sąsiaduje tu ze spokojem i ciszą. Efekt ostatniej Bartosz Suwiński uzyskuje przyglądając się pojedynczym rzeczom i po dziecięcemu pochylając się nad nimi, dziwiąc się, próbując zapamiętać jak najwięcej szczegółów, przez co mamy tu duże nastawienie na empiryzm. Doznanie fizyczne są tu istotną perspektywą. Narrator bierze gorący kamień, doświadcza jego ciepła. I tak jest z innymi rzeczami, a wszystko w myśl zasady: „Pozostają same wrażenia, ulotne nastroje, szkielety zakonserwowane w soli, zasuszone mięso”.
Klimat tomu bardzo dobrze oddaje tytuł „Bura” – tu bardzo wymowny i symboliczny. Bura to rodzaj wiatru występujący w Chorwacji. Masy powietrza napływające z północnego-wschodu najczęściej kojarzą się z jesienią i zimą, ale są też spotykane w czasie innych pór roku i charakteryzuje go suchość (napływa z lądu), gwałtowność (najsilniejszy „podmuch” miał 307 km/h) oraz tworzenie krótkich fal na powierzchni morza i specyficzne rozdzielanie piany wodnej od powierzchni akwenu, co tworzy wrażenie mgły.
I ta właśnie krótkość jest główną cechą 138. utworów zawartych w tomie napisanym przez Bartosza Suwińskiego. Krótkie zdania, szybkie pociągnięcia słowami pozwalają wejść kolejne scenki z wizyty w Chorwacji i podzielić się z czytelnikiem wrażeniami, pokazać świat widziany oczami narratora-podróżnika ciekawego każdego aspektu życia, otaczającego do świata, wchodzącego w różne zakamarki, z ciekawością przyglądającego się nawet dzieciom i ich zabawą. W tym zdziwieniu odczuwalna jest natura badacza pragnącego zebrać jak najwięcej obserwacji i je opisać, ale nie zanudzić. Z tego powodu wędrujemy zarówno nad morze, przemierzamy ulice, wchodzimy do lasu, podziwiamy góry. Autor kontempluje sąsiedztwo tych elementów, zachwyca się odmiennością od znanych mu krajobrazów. Każda rzecz korci go, zachęca do zajrzenia, dotknięcia, powąchania i doświadczenia. A jednocześnie jest świadomy, że nie wszystkie chwile da się spisać, czego daje wyraz w 43 utworze:
„O niektórych kadrach nie jestem w stanie pisać i nie będę. To dobrze, że są jeszcze miejsca niezadrukowane przez słowo, terytoria, które pozacierają się w mojej pamięci i zostaną jakieś strzępy, które pożeni się z innymi fragmentami. Gładko, bez ciśnień. I te obrazy, które tak powstaną, będą na miarę tych, które nigdy nie objawiają swych kształtów. Jakie widoki, co za treści”.
I to jest wszystko. Cały tekst utworu. Inne mają tę samą długość i niosą bogactwo przeżyć, nagromadzonych doświadczeń, są czymś w rodzaju fotografii: utrwalają wycinek, ale materiał, w którym je uwieczniono jest inny, pozwala na uruchomienie wyobraźni, wejście w świat doświadczeń: gwałtownych, pozbawionych negatywnego potencjału, jak bura, o której pisze w 41. Spostrzeżeniu:
„Moje ulubione słowo – bura. Często w eksporcie nawałnicy. Na przykład taka burza. U nas mocno osadzona, przysadzista, powolna, ociężała, z nadwagą. Tutaj lekka, gwałtowna, wyładowująca negatywny potencjał z nagła, bez zbędnych pretensji i niewikłająca się w fabularne skłonności do spięć i zgrzytów. I tak przez całą noc”.
Te krótkie scenki to opisy z towarzyszącą im często bardzo poetycką refleksją, ubrane w metafory, ale jednocześnie bardzo namacalne, skłaniające do autorefleksji, oceny swojego miejsca w świecie, doświadczania go: „Jak być bardziej i mocniej? Być bardziej i mocniej…”. Mamy wrażenie, że Bartosz Suwiński znalazł przepis na swoją rozterkę: utrwalanie przeżyć w języku, który przyrównuje do światła, bo daje moc kiełkowania roślinom. Słowa też nie pozostają bez wpływu. Przepuszczone przez filtr doświadczeń odbiorcy tworzą jeszcze jeden świat: pełen przeżyć, doznań i pragnień zachęcających do działania, refleksji nad otoczeniem.
Tom „Bura” charakteryzują teksty ni to poetyckie, ni to prozatorskie. Z jednej strony bierzemy do ręki i mamy wrażenie, że będzie to opowieść. I jest. Ale ubrana w taki sposób w słowa, że przywodzą na myśl poezję, w których rozważania są istotnym elementem:
Tekst nr 36: „Skały wdzierają się w ląd. Drzewo figowe obsiadłe przez jaskółki. Owce w kamiennych zagrodach wypoczywają. Żółw wśród traw i trzcin. Twardy pancerz, a zarazem gładki. Stukam w niego, może na szczęście. Wrak łódki na polu prowadzącym poza wieś. Powietrze jest takie rześkie, że można je połykać. Dąb szypułkowy jest strażnikiem spłoszonych słów. Niech tak zostanie”.
Czy nr 60: „Nieruchome powietrze przyjmuje żar. Ziemia godzi się na popiół. Skaza wypełnia horyzont jak obietnica, że to, co dotąd ukryte, nabierze masy i kształtu. Wydane zostanie ciemnym pływom. Szczeniak pijący wodę ze złożonej dłoni, symetria mas powietrza pchających chmury za góry, stary Chorwat bawiący się drewnianą laską, łódki prujące pianę”.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z liryką, a wszystko przez poetycką duszę akademika, który po wyjściu z pracy nadal jest badaczem świata, ale ubiera go w język metafor, zaskakujących połączeń wpływających na wyobraźnię czytelnika.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz