wtorek, 23 lipca 2019

Rafał Przybylok "Yerba mate w tydzień"

Rafał Przybylok, Yerba mate w tydzień, fot. Jadwiga Janowska, Warszawa „Nasza Księgarnia” 2019
Każdy region świata słynie z innych napojów i naparów, którym przypisuje się lecznicze lub magiczne właściwości, które obecnie stara się potwierdzić naukowo. Każdy ma też bogaty zestaw substancji, których spożycia zakazywano ze względów religijnych. Yerba mate należy właśnie do nich. Pita z namaszczeniem przez Indian, poświęcana bóstwom stała się wrogiem, którego misjonarze przybyli ze Starego Świata starali się zwalczyć. Problem polegał na tym, że walczono z nim w czasach, kiedy jeszcze nie wpojono tubylcom purytańskiego nastawienia do sfery seksualnej i zamiast odstraszyć zainteresowanych wręcz ich zachęcali szerząc o napoju informacje o jego wspomaganiu potencji, czym uzyskali efekt odwrotny od zamierzonego: wzrosło zainteresowanie nim jako afrodyzjakiem. Z czasem zakonnicy zaczęli dostrzegać w tej roślinie potencjał biznesowy i zajęli się uprawą oraz wykorzystaniem przypadkowo rosnącej popularności. Opracowanie metod uprawy nie było łatwe. Do tego doszła masowa produkcja. I mimo wycofania wpływów zakonników cieszy się on rosnącą sławą. Obecnie bardzo dobrze wpisuje się w ekologiczny i zdrowy styl życia. Z tego powodu, coraz częściej pojawiają się na rynku wydawniczym publikacje wprowadzające laików (czyli także i mnie) w sposoby parzenia. Na polskim rynku książkowym jest ich ciągle niewiele i można policzyć je na palcach jednej ręki, ale za to pisane przez osoby słynące z książek i programów podróżniczych. Więcej informacji znajdziemy w Internecie i wśród anglojęzycznych publikacji.
Książkę Rafała Przybyloka można potraktować jako jeden z wielu materiałów dostępnych dla zainteresowanych, ale ma ona tę przewagę nad internetowymi źródłami, że mamy tu uporządkowaną wiedzę, dzięki czemu nie musimy spędzić wielu godzin na wyszukiwaniu informacji, porządkowanie ich tylko możemy spokojnie oddać się lekturze. „Yerba mate w tydzień” tytułem wydaje się nawiązywać do magicznych kursów języka obcego. Chwytem marketingowym takich publikacji jest właśnie ów niewielki wycinek czasu, jakim jest tydzień, którym może być urlop przyjemnie spędzony na poznawaniu czegoś nowego, pomagający wprowadzić nowe nawyki, nadające życiu egzotyki. Tu ta egzotyka jest wzmocniona namacalnością, którą można nie tylko zobaczyć i dotknąć, ale i spróbować i zobaczyć, czy będzie to coś, co nas porwie. Do tego niewielkim kosztem, ponieważ ograniczającym się do zakupu odpowiedniego naparu. Wszelkie narzędzia do sporządzenia naparu są dostępne w każdym domu lub dostępne w sklepie za mniej niż kilka złotych. Koszt niewielki, a poczucie eksperymentowania, odkrywania duże. A kiedy już nam się spodoba możemy pobawić się gadżeciarzy. Oczywiście autor podpowie nam, na co zwrócić uwagę nie tylko w czasie zakupu suszu, ale i poszukiwań odpowiedniego naczynia. Popijając (a raczej sącząc) yerba matę możemy spokojnie wchodzić w kolejne strony poświęcone historii, sposobom produkcji, dodatkom, czyli rzeczom, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać nam się nudne, bo to tak troszkę jak z czytaniem o gotowaniu, ale Rafał Przybylok ma prawdziwy dar opowiadania i kolejne strony jego książki o napoju przemierza się jak egzotyczną krainę, w której za każdym rogiem kryje się coś ciekawego.
Opowieść jest pięknie uporządkowana, dzięki czemu każdy czytelnik będzie mógł bez problemów znaleźć w niej to, czego potrzebuje w określonej chwili. W świat yerba mate wchodzimy dowiadując się czym ona jest i dlaczego mylnie nazywana jest herbatą. Dowiemy się z jakiej rośliny powstaje susz, gdzie ona występuje, w jaki liście poddawane są obróbce, dlaczego dzikie uprawy ciągle odgrywają duże znaczenie, w jaki sposób powstały plantacje i z jakimi problemami muszą się borykać, w jaki sposób uprawia się tę roślinę. Dalej wejdziemy w historię rosnącego powodzenia naparu, znaczenia jezuitów w walce z rytualnym piciem. Zobaczymy, w jaki sposób jezuici porażkę związaną ze zwalczaniem naparu przekuwają na sukces w zarabianiu na tym suszu. Mistrzowie biznesu, od których każdy z nas powinien się uczyć. Pojawią się też informacje o tym jak wojna wpłynęła na uprawę, dlaczego obecność Polaków na polach miała spore znaczenie, jakie znaczenie miał susz przed wojną, dlaczego cieszy się powodzeniem na Wschodzie i jak dziś wygląda jego produkcja oraz rosnące zainteresowanie. Jako przerywnik i ciekawą formę opowiedzenia o yerba mate jest tu rozmowa z plantatorami.
Kiedy już zdobędziemy podstawową wiedzę poznamy rodzaje suszu, jego specyfikę, sposoby produkcji, a następnie akcesoria pomagające wydobyć smak oraz cieszyć się naparem. Właśnie w tej części dowiemy się jak ze zwykłej szklanki czy kubka oraz słomek zrobić swoje pierwsze naczynie, a następnie jak o zakupione akcesoria dbać, aby służyły nam jak najdłużej. Proste, praktyczne rady, cenne wskazówki sprawią, że codzienność z yerba mate będzie nie tylko przyjemnym czasem spędzonym na sączeniu, ale i na rytualnej pielęgnacji, która może sprawiać wrażenie ocierania się o magię. Ostatnia rzecz, której poświęcono sporo miejsca to sposób sypania suszu do naczynia oraz kilka przepisów na smaczne napoje. I już koniec. Wtedy odkrywamy, że książka, po którą sięgnęliśmy z czystej ciekawości już nam się skończyła i jeśli chcemy troszkę egzotyki w naszym domu i zdrowych nawyków to musimy stopniowo i powoli wprowadzać w życie zdobytą wiedzę. Całość dopełniają piękne zdjęcia, dobry i bardzo dobrze zszyty papier oprawiony w solidną okładkę, dzięki czemu lektura jest estetyczna i trwała.
Książkę „Yerba mate w tydzień” Rafała Przybyloka polecam nie tylko tym, którzy planują swoją przygodę z naparem, ale każdemu zainteresowanego egzotyką Ameryki Południowej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz