wtorek, 6 sierpnia 2019

Andrzej Kopacki "Inne kaprysy"

Andrzej Kopacki, Inne kaprysy, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy” 2019
Kaprysy – słowo, które z jednej strony kojarzy mi się z zachciankami, a z drugiej strony cyklem osiemdziesięciu grafik Francisca de Goi, których twórca zawarł krytykę współczesnych mu przywar społecznych. Sama definicja wyrazu jest dość pojemna: które jednocześnie jest chwilową zachcianką, a w innym kontekście może odnosić się do mody, utworu instrumentalnego i wspomnianych grafik. Tu jednak nacisk położono na słowo „inne”. Inne czyli jakie? I to odkryjemy w czasie lektury tomu zabierającego nas w świat poety dzielącego się z czytelnikiem tym, co go otacza. Z jego utworów przebija łapanie chwili, dostrzeganie w niej czasami paradoksalnych powiązań, dziwnych układów, zaskakujących skojarzeń, kaprysów przedmiotów, zjawisk i układów społecznych. „Inne kaprysy” Andrzeja Kopackiego to tomik pełen nawiązań do dzieł sztuki, myśli filozoficznych, wydarzeń społecznych. Zwyczajność przeplata się tu z myślową głębią, marzenia sąsiadują z wadami i zmianami pór roku, mijającym czasem. Wszystko tu się łączy, zaplata tak jak w definicji słowa „kaprys”. Każde słowo wydaje się tu być zachcianką poety uznającego, że każdy szczegół naszego otoczenia godny jest uwagi i upamiętnienia w krótkich lirykach, które ze względu przez zastosowane w nich skróty myślowe są swoistym wyzwaniem intelektualnym. A jednocześnie wśród tych zawiłych korytarzy skojarzeń prowadzących do malarstwa, muzyki i filozofii znajdziemy takie proste scenki, odezwy i autorefleksję:
„Na skraju miasta/ W odludnym zaułku/ Jest budka telefoniczna./ Nagle nocą zadzwonił telefon. Nie wiadomo dlaczego, z powodu/ Jakiejś awarii czy może/ Z rozmysłu, w płonnej nadziei:/ A nuż/ Uda się jeszcze coś ocalić”.
„Nie krzywdź/ Nie da się krzywdzić/ wstawaj i walcz// Aż dziw, że można/ Nazwać to kaprysem”.
„Owszem, mam jakiś świat wewnętrzny./ Pustawy. Trochę/ Wstyd o nim mówić”.
„Widzisz, władza dobra rzecz,/ Lecz czasem lepiej oddać ją niewieście”.
Wiersze są tu drzwiami do stanów emocjonalnych, które zmieniają się wraz z doznaniami. To czy czytelnik w nie wejdzie, otworzy i odczyta znaczenie zależy od otwartości na nieszablonowe myślenie, łączenie obrazów, zadawanie pytań sobie, przyglądanie się nieidealnemu światu, w którym „wszystko byłoby dobrze, gdyby (...)” i za tym „gdyby” kryje się wszystko to, co jest w pewien sposób nieoczywiste, przez co wydaje się nierealne. Jest to spojrzenie człowieka, który z jakiegoś powodu widzi więcej, patrzy uważniej dostrzegając nawet najmniejsze drobiny, nieuchwytne gesty, lekkie skrzywienia i odchylenia istnienia „Bycia i Czasu”, co jest swoistymi kaprysami/ odchyleniami od zwyczajności: na tle młodych twarzy pojawia się stara, marzącym o tamtym zdarza się owamto, w spokoju nadciągający Lewiatan, wśród pól reklamówka niesiona przez wiatr.
Ludzie życie w takim świecie jest delikatne, a jednocześnie szybkie i zmienne i pełne chwil próby oraz alternatyw, które zawsze wydają się atrakcyjniejsze od tego, co robią bohaterzy wierszy: „gdyby nie niańczyła cudzych dzieci”. Do tego świat ten na wyciągnięcie wydaję się brudny: „muchy wokół/ jego głowy jak ruskie/ myśliwce”. Człowiek jest tu istotą poddawaną spadaniu. Żeby trwać musi chwytać się „poręczy jak oszczepu” i nie pozwolić zatopić wirowi życia, które wciąga i znosi w niebezpieczne meandry sprawiające, że nigdy nie mamy czasu na rutynę, bo kiedy już czujemy się dobrze i bezpiecznie przychodzą zaskakujące chwile, kaprysy losy, które zmuszają nas do kolejnych działań. W trudnych losach towarzyszy człowiekowi przyroda, która współodczuwa, współuczestniczy i dodaje kolejnych trudów: „Drzewa w kwietniu mówią dużo/ Rzeczy trudnych”.
W utworach Kopackiego znajdziemy bogatą galerię postaci. Są tu kobiety, mężczyźni, Kochankowie, młodzi, starcy, dzieci. Mamy wrażenie, że przemierzamy przez miasto i podglądamy ludzi wrzuconych w życie, poddawanych codziennym próbom jak kobieta dbająca codziennie o swojego męża siedzącego jak Budda z budweiserem. Czas mija, odbiera młodość „Zestarzało się w nim wszystko, tylko oczy/ wciąż takie jasne za dużymi szkłami”. W tym mijającym świecie „Nikt nie jest zły (...), ani dobry w porę”. Każdy z nas z dobrem i złem się spóźnia, czasami dobro przeradza się w zło w dobro niczym Mefistofeles u Goethego.
„Inne kaprysy” podzielone jest na pięć części. W pierwszej dostrzeżemy, z jakimi wątpliwościami zmierzają się bohaterzy. Druga zatytułowana „Ludzie” to opowieść o codzienności, która po wnikliwym przyjrzeniu wydaje się całkiem inna niż na pierwszy rzut oka: ciągle czymś zaskakuje, ale to zaskoczenie na wymiar doczesny, przyziemny. Nagromadzenie przytłaczającej codzienności sprawia, że postaciom zawartym w tomie trudno wybić się poza obszar obowiązków, wzbić się na wyżyny intelektualne. Natomiast „Wiersze o królu” zobaczymy swoisty przegląd władców: od dyktatora po obserwatora, który „Odprowadza ich wzrokiem, wszystkich./ Jest dobrym królem./ Wszystkim pozwala iść i wracać./ Ale nikogo nie zwalnia/ Z niczego”. Kolejna część to tytułowe „Inne kaprysy”, wśród których znajdziemy także wiersz o tym samym tytule będące kwintesencją całego tomu. Starość, przemijanie, dziwne zainteresowania, obojętność wobec emocji i „Droga bez nadziei na dotarcie do celu./ Wieczne powtórzenia bez finału. Konsekwencja bez konsekwencji./ Mozół bez nagrody.// Tylko niekiedy w szczelinach/ Niedoskonale zasklepionego czasu,/ Niekiedy/ Inne kaprysy”. Dalej „Erotyki szachowe” zabierają nas w świat relacji damsko żeńskich, niedomówień, odgrywania ról, zakładania i zdejmowania masek. A wszystko to podsumowane „Prześwitami” zawierającymi pozlepiane urywki rozmów. Całość interesująca i niepokojąca zarazem, zmuszająca do kilkukrotnych powrotów, czytania ciągle na nowo i odnajdywania kolejnych zaskakujących obrazów.


1 komentarz: