czwartek, 1 sierpnia 2019

Marta Zelwan "Graffiti"


Marta Zelwan, Graffiti, Szczecin, Bezrzecze „Forma. Fundacja Literatury im. Henryka Berezy” 2017
Graffiti kojarzy nam się z mniej lub bardziej estetyczną twórczością naścienną. Najczęściej są to obrazy malowane sprayem, farbą i pędzlem lub szablonem, a nawet wydrapywane. Zwykle jest to też twórczość nielegalna, czyli powstała bez zezwoleń właścicieli budynków lub murów i pozostająca na nich na trwałe (dopóki nie zostanie zamalowana). U Marty Zelwan artystą jest słońce, a człowiek pozwala mu tylko utrwalić swoją sztukę. To jego promienie pozostawiają na ścianach piękne wzory, zachwycają kształtami, zaskakują formą oraz zmiennością. Światło pozwala tu tworzyć ciągle zmieniające się wzory sprawiając, że sztuka ciągle żyje, zmienia się, „przez cały dzień sunie graffiti w dół (…) utkane przez cień”. A człowiek może tylko gonić tę sztukę, spróbować ją utrwalić, ale w tym zachowywaniu sztuki nie ma aktu wandalizmu, bo cienie zachowywane są na pamiątkę na „papierze przymocowanym co ściany/ taśmą samoprzylepną”. I tak bywa też ze snami, których obrazy spływają do wierszy. Krótka forma bardzo dobrze oddaje ulotność i nienamacalność.
W wierszach czas upływa szybko, chwile są nieuchwytne, „dzień się spieszy”, a podmiot lityczny przeskakuje od sceny do sceny. A może od snu do snu? Wszystko tu ulotne, rozpływające się „coś było, minęło, poszło, przeszło”, a „czas jest coraz szybszy i szybszy”. Światło i cień odgrywają tu znaczącą rolę nie tylko wtedy, kiedy pochodzą od słońca, ale może z większą szczególnością nocą, kiedy mogą tworzyć dodatkowe wrażenia, „ziemia jest kręgiem błyszczących autostrad”. Oniryczne wizje bez tytułów to kolejne odsłony śnienia, w którym to, co ulotne zaczyna być uchwytne, jakby namacalne, ale ciągle wymykające się śniącemu „niekończące linie snu”.
Tom poetycki Marty Zelwan pełen jest baśniowych, powieściowych, komiksowych czy mitycznych postaci. Pojawia się Piętaszek, chmurni ludzie mieszkający na „drobnych wyspach chmur”, „małe drzwiczki do lata”, „przybysze z Gwiazdozbioru Żaby”, „Kobieta z Wroną”, „Dama z Amnezją”, „kobiety, które nabrały życia w dalekich snach”, „siostry Sisters, panna Ping, księżniczka z miasta Lira i uboga kobieta w czerni modelująca kapelusze”, „córka Jana Sebastiana Bacha”, a nawet przygarbiona czarownica i kobieta z uskrzydlonym dzieckiem. I w tym czarodziejskim otoczeniu są śniadania, obiady, kolacje, kanapki z twarogiem, garście Rukli, słodkie omlety, gofry, tramwaje z widokiem na zjawiska przyrodnicze, koń będący jasnowidzem, telewizor, z którego wyfruwają czarne ptaki. Z jednej strony idylliczność, a z drugiej wkrada się element niepokoju wynikającego z zaburzenia codzienności.
Stworzony przez Martę Zelwan świat pełen jest rozgałęzień, odnóży przeskoków, „świat jest wielki w mirażach-/ są w mirażach korytarze”, a tam „wślizguje się tędy ta paradoksalna część życia/ jakiej nikt by się nie spodziewał”, bo w snach wszystko jest możliwe, wszystko na  wyciągnięcie ręki. To, co znane z życia, przeplata się z tym, co znane z powieści, historii, własnej fantazji, przez co nawet cienie stają się namacalne, a z drugiej strony szybko przemijające.
Widzenie w utworach zawartych w „Graffiti” jest dwutorowe: z jednej strony globalne, a z drugiej jednostkowe. Z jednej strony obejmuje cały świat, a z drugiej utrwala własne przeżycia. Czasami są to doznania bardzo przyziemne, zwyczajne: tej nocy zraniłam się w lewą rękę/ do kości i krwi/ podczas porządkowania pracowni/ robót ręcznych”. Takie zwyczajne „przygody” dalej przechodzą w senne doświadczenia, kiedy „kobieta w sukni ze złotej lamy” wiezie na pogotowie, ale po drodze odbierają towar z fabryki czekolady. Czynności racjonalne mieszają się z irracjonalnymi.
„Graffiti” zawiera wiersze, w których podmiot liryczny za każdym razem, kiedy tylko uda mu się dotknąć ziemi zaczyna się od niej odrywać, śnić i siłą napędową jego przeżyć oniryczne imaginacje, w których mrok, półmrok, mgła przeplata się ze światłem, które trzeba szybko łapać, aby nie umknęły, nie zatarły przez kolejne obrazy i doświadczenia. Przy czym tu pamiętanie utrudnia to, że nie tylko własne odczucia przekazuje nam podmiot liryczny, ale i też to, co może podejrzeć. Mamy wrażenie, że podmiot liryczny unosi się gdzieś ponad wyśnionym światem i patrzy na niego, zapisuje spostrzeżenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz