piątek, 29 listopada 2019

Niespieszność, czyli przepis na radość życia

Przy dziecku z autyzmem trzeba być niezwykle dobrze poukładanym i jednocześnie elastycznym oraz otwartym na jakiekolwiek komunikaty, dlatego przyjęłam postawę niespieszenia się przy dziecku. Wszystko można zrobić z dzieckiem bez pośpiechu. Można nastawić pranie (włączanie pralki swego czasu było tak dobrą zabawą, że Ola specjalnie brudziła misie i wkładała je do pralki, żeby móc prać), myć podłogi (bosze, kałuże w domu to rewelacyjna sprawa i szkoda, że nasze panele na podłodze nie podzielały tego zdania), a mycie okien to już w ogóle zabawa na maxa. Zwłaszcza, kiedy można psikać płynem szybę i ma na sobie białą piankę do starcia. Mycie naczyń? No problem: wkładamy do zmywarki (teraz już wyrosła z układania, ale miała fazę na układanie naczyń). Do tego wycieranie kurzów i rysowanie wzorków (wierzcie mi, że przy prowincjonalnym powietrzu jest, co wycierać 2x w tygodniu i da się rysować na tym wzorki paluszkami). Dziecko rysuje paluszkami, później ściera i jedzie dalej z tym rysowaniem, a ja tylko poprawiam ponownie przecierając szmatką. I tak sobie niespiesznie żyjemy ucząc się samodzielności.
Dziś Ola obudziła się późno, bo o 6:30 (zwykle 4:00-5:00). Spokojnie zjadła śniadanie, które przygotowała sobie sama: ja mówiłam, co ma po kolei zrobić, a ona sobie sypała i mieszała. Nawet kawę nasypała mi do kubka (jak ja po tej kawie zawału dziś nie dostanę to będzie rewelacyjnie, bo nasypała od serca). Później stwierdziła, że nie chce jeszcze iść do przedszkola, że chce posiedzieć ze mną i porozmawiać. Więc siedziałyśmy i monologizowałam o tym jak bardzo ją kocham, jak jest wspaniała i jak bardzo mi się podoba, że tak samodzielnie te płatki śniadaniowe nasypała, mleka nalała, arbuza pokroiła, psa nakarmiła, o kota zadbała. Posłuchałyśmy też głośno muzyki, bo Ola miała ochotę na swoją ulubioną piosenkę. A później z dobrym humorem poszła do przedszkola.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz