środa, 26 lutego 2020

Cykl "LO story" Magdy Skubisz


Bycie nastolatkiem i wchodzenie w dorosłość nie jest łatwą sprawą. Niby jeszcze niewiele się może, niby jeszcze rodzice świecą za swoje pociechy oczami na wywiadówkach, ale wymaga się od młodych ludzi odpowiedzialności, podejmowania ważnych decyzji dotyczących ich życia, a jak to zrobić, kiedy nie ma się doświadczenia, hormony buzują, dorośli są złośliwi, małe dzieci wredne, a rodzice przysparzają tylko problemów zamiast dać wsparcie i coś doradzić? Jakby tego było mało w szkole niewiele mogą się nauczyć, bo nauczyciele to tacy stereotypowi pedagodzy z młodzieńczych kawałów: swoją pracą w szkole leczą kompleksy i wyżywają się za własne niepowodzenia oraz brak pomysłów na życie. Całość świetnie podsumowuje wymowny dialog:
„- Jak w szkole?
- Dziękuję, do dupy”.
Poczucie porażki i niezrozumienia pogłębia świadomość mieszkania na prowincji o wysokim wskaźniku bezrobocia i przestępczości oraz uzależnień od nałogów. Młodzi ludzie mają zabieganych i żyjących na skraju ubóstwa rodziców, którzy zdobywając środki ciągle są nieobecni w domu. Jeśli któregoś z nich stać na markowe rzeczy z niższej półki od razu uchodzi za „dzianego”.
Magda Skubisz zamiast wypielęgnowanej Warszawy i jej rozpieszczonej patointeligencji rozbijającej się drogimi samochodami, przepijającej i przećpającej kasę rodziców pracujących w korporacjach i ministerstwach pokazuje zwyczajnych ludzi ze zwyczajnymi problemami oraz tanimi uzależnieniami i w większości przypadków w ciuchach ze szmateksu lub targowiska. Tu rodziny utrzymują się z emerytury wojskowej dziadka, bo młodzi łapią się wszelkich małopłatnych zajęć, przez co nie starcza im na samodzielne utrzymanie. Inni są mrówkami przemycającymi przez granicę ukraińską wszystko, na czym mogą zarobić, przez co z mieszkań robią składy niebezpiecznych towarów. A jeszcze inni pracują na roli i jakoś próbują przetrwać z ojcem alkoholikiem. Dzieciństwo i młodzieńczość w takich warunkach bardzo doświadcza. Bieda czyha w każdym kącie, wypełza z rynsztoków, ścieka z topniejącym śniegiem, straszy zaniedbanymi klatkami schodowymi i cuchnącymi bramami oraz sprawia, że nauczyciele są wredni, bo mało zarabiają, a przekonani są o swojej niesamowitej wiedzy oraz dużych kompetencjach, które z każdą przeczytaną stroną okazują się mizerne jak ich wypłaty.
Chodzenie do liceum w takich warunkach wydaje się dziwnym kaprysem, bo młodzi powinni szybko zdobyć zawód i być na własnym utrzymaniu, a nie żyć na garnuszku rodziców. Czy zdobycie zawodu coś zmieniłoby w ich życiu skoro w mieście i tak nie ma pracy? Pozornie wbrew logice młodzi chodzą do liceum, które nie daje im zawodu, ale za to hojnie obdarowuje frustracjami, podkopuje poczucie własnej wartości, rozwija lęki oraz zachęca do sadystycznych zachowań. Liceum to też miejsce zawierania przyjaźni, rozwijania własnego szlachetnego podejścia do spraw, głupich pomysłów i rozwijania więzi emocjonalnej, przeżywania pierwszych miłości, eksperymentowania z własną seksualnością i poszukiwaniem granic własnej wytrzymałości oraz bezinteresowności. Każdy z bohaterów przeżywa osobiste dramaty, bo życie potrafi nieźle dokopać.
Już na początku cyklu „LO story” poznajemy wszystkich najważniejszych bohaterów i wchodzimy w klasowe relacje, odkrywamy zależności oraz najważniejsze cechy nauczycieli oraz uczniów. Najważniejszymi postaciami, wokół których toczy się cała akcja są: Ryba, Lusia, Master i Burak, czyli uczniowie klasy II b w liceum. Nauczyciele są tu jakby tłem napędzającym akcję w szkole i uprzykrzającym trudne pozaszkolne życie młodych ludzi. Prawdziwą przodowniczą w tej dziedzinie jest nauczycielka matematyki, Wszanko, zyskująca od swoich pognębionych uczniów nazwę Gnidy. Słynąca z wieloletniego znęcania się nad uczniami matematyczka zawsze znajdzie pretekst, aby wyżyć się na uczniach. Na drugiej pozycji jest Narkoza – zakompleksiona polonistka dyktująca notatki z bryka i swoim głosem skutecznie usypiająca notujących oraz ciągle czepiająca się moralności młodzieży. Na trzecim miejscu pod względem utrudniania życia uczniom znajduje się Zielona, będąca wychowawczynią ciągle łajającą swoich podopiecznych zamiast od czasu do czasu zająć się ich problemami i stanąć w ich obronie, a wszystko w imię własnego świętego spokoju i dobrych relacji z gronem pedagogicznym, a którym przecież przyjdzie jej pracować jeszcze wiele lat.
Młodzi bohaterzy nie mają tu łatwo. Wszyscy ich strofują, umoralniają, niektórzy wyzywają, wyśmiewają, a wszystko w imię tego, aby podporządkować sobie uczniów. Pedagodzy dość łatwo przesuwają granice własnego terroryzowania młodzieży. Pretekstem do obrażania może być brak cukru lub stres przy tablicy, niezrozumienie materiału, którego nikt nie tłumaczy, a zaliczyć przedmiot można chodząc na korepetycje lub rodzice w więzieniu. W obliczu takich doświadczeń uczniowie pytają:
„- Ileż można siedzieć w szkole?
- Siedź. Rośnie ci IQ.
- Raczej hemoroidy”.
Wielkim plusem wszystkich części jest spora dawka humoru, a także życiowe pokazanie, w jaki sposób młodzież rozładowuje stres, jak radzi sobie z codziennością, czego szuka i oczekuje, jak zawodzą ją dorośli i przygniata mieszkanie w zabitej deskami dziurze przy wschodniej granicy, skąd za daleko na zachód za pracą. Dla mnie jest to obraz większości prowincjonalnych liceów i miasteczek z dużym bezrobociem, ponieważ mieszkańcy nie mogą znaleźć w nich pracy poza urzędami, szkołami i kilkoma barami oraz marketami.
Do cyklu wprowadza nas książka „LO story”, w której już na pierwszych stronach wchodzimy w szkolne życie udając się rano z uczniami do liceum. Widzimy bardzo różnorodny obraz. Jedni bardzo boją się sprawdzianu i próbują przekupić nauczycielkę kawą, ciastem i gazetą, aby pytania były łatwiejsze lub żeby przełożyła sprawdzanie ich poziomu wiedzy z nadzieją, że może nie będzie wcale, może świat do tego czasu przestanie istnieć i już nie będzie to ich problem. Są też klasowe kujony kochające weryfikowanie przyswojonej wiedzy. Klasowe kujonki myślące tylko o sobie to zakała małej społeczności. Stajemy się świadkami irracjonalnego zachowania nauczycielki, jej despotyzmu zaskakującego już na pierwszych stronach cyklu. Później są kolejne lekcje z kolejnymi sfrustrowanymi nauczycielami, co kończy się albo wyrzucaniem uczniów za drzwi albo wstawianiem im kolejnych nagan i zadawaniem dodatkowych zadań. W całym tym złym światku młodzi ludzie mogą liczyć tylko na jednego belfra: Haskala, którego zarobki nie zależą wyłącznie od pracy w szkole, przez co nie jest sfrustrowany oraz złośliwy. Jako jedyny przychodzi do pracy, bo ją lubi. Oczytanie, zapał do dzielenia się wiedzą z młodzieżą, zachęcanie ich do krytycznego spojrzenia, poszerzania horyzontów sprawia, że zakochuje się w nim Kasia, czyli Ryba, której losy napędzają akcję wszystkich tomów, a wszystko przez to, że jej rodzice wchodzą w spółkę z niewłaściwym człowiekiem i w drugim tomie trafiają do więzienia za przemyt nielegalnych towarów. W tomie zatytułowanym „Dżus & dżin” nastolatka przestanie mieć kogokolwiek bliskiego, na kim mogłaby polegać, a do tego żadna instytucja nie zainteresuje się jej utrzymaniem, ponieważ jest pełnoletnia. Ryba radzi sobie jak umie. To czasami wymaga zagryzienia zębów, schowania dumy i pokazania, że jest bardzo twarda, a czasami zwyczajnie się upicia i zapomnienia. Przygniatająca codzienność łączy się z nieznośną szkołą. Młodzieży w takich warunkach pozostaje jedno: dobrze się znieczulić. I robią to często. Piją na umór, palą, klną, próbują trzymać się na powierzchni serwowanego im przez dorosłych życia.
W trzecim tomie Magda Skubisz skupia akcję na próbie godzenia pracy z nauką. Licealiści coraz bardziej przejmują rolę żywicieli rodzin. Muszą zdobyć pieniądze na podstawowe potrzeby nie tylko dla siebie, ale i bliskich, a wszystko przez nieodpowiedzialność dorosłych, ich nałogi oraz choroby. Jest w nich niesamowita siła walki o lepsze jutro, poczucia misji i odpowiedzialności, przez co przyjaciele mogą na siebie liczyć w razie potrzeby. Do tego każdy z nich w jakimś stopniu przeżywa zawody miłosne i moralne. Odkrywają dwulicowość i interesowność osób, z którymi pracują.
„Master” zamyka cykl i prowadzi do zakończenia problemów rozpoczętych w pierwszym tomie, ale nie do końca kończy wszystkie wątki. Magda Skubisz pozostawia wiele niedopowiedzeń i niedokończonych spraw, co może być furtką do ciągnięcia akcji. Osobiście jestem zainteresowana jak dalej potoczą się losy młodych buntowników.
Magda Skubisz stworzyła zaskakująco realistycznych i bardzo charakterystycznych bohaterów mocno osadzonych w trudnych dla młodych ludzi realiach, ale czy kiedykolwiek nastolatkowie mieli łatwo? Sporo tu problemów społecznych, tematów do przedyskutowania z młodymi ludźmi, a także ich rodzicami i nauczycielami. Nastolatkowie płyną z nurtem własnych emocji, ale mają też wyrobione pozytywne wzorce, które każą im dbać o swoją grupę rówieśniczą, walczyć o nią, bronić każdego. Może czasami zapominają o sobie nawzajem, ale zawsze pojawiają się wtedy, kiedy są niesamowicie bardzo potrzebni, kiedy ich przyjaciołom grozi niebezpieczeństwo lub możliwość utraty zdrowia. Są wtedy w stanie przeciwstawić się całemu Kosmosowi stającemu przeciwko nim.
Cykl „LO story” to cztery tomy porywającej akcji ocierającej się o thriller i powieść sensacyjną. Jest to opowieść o marzeniach i rozczarowaniach młodych ludzi, ich dylematach, przeżywaniu uczuć oraz niebezpieczeństwach współczesnego świata. W poważne tematy wpleciono sporą dawkę humoru, przez co lektura zyskuje na lekkości. Cała historia z perspektywy literatury młodzieżowej opowiadającej o licealistach z Warszawy może wydawać się nierealna, przekoloryzowana. Pogranicza i prowincje jednak obfitują w takie historie, w których bohaterzy sprawiają wrażenie żywcem wyjętych z takich filmów jak „Młodzi gniewni” reż. Johna N. Smitha czy „Buntownik z wyboru” reż. Gusa Van Santa. Uczniowie są tu trudną młodzieżą nie z powodu własnych złych charakterów, ale przez warunki, w którym przyszło im żyć i z powodu braku odpowiedniej kadry w szkole. Wagary, nieobecności, pyskówki, palenie w toalecie, a nawet picie alkoholu w czasie przerw tylko po to, by mniej się wkurzać na świat i niesprawiedliwość. Wielką zaletą cyklu jest brak moralizowania, ale pokazywanie konsekwencji wyborów i czynów.

1 komentarz: