wtorek, 11 lutego 2020

#OpowiemWamBajkę o lękach.

#OpowiemWamBajkę o lękach.
Każdy z nas jakieś tam lęki ma. Jedni mniejsze, inni większe, jeszcze inni wydają się być istotami bez jakichkolwiek lęków, bo przez życie idą niczym torpeda. W moim domu mogę doskonale taką istotę obserwować. Jest nią kotka. Całkowite przeciwieństwo psa, który nie dość, że łagodny (nie jak żywy ogrodowy alarm) to jeszcze wrażliwy na to, co dzieje się w otoczeniu.
Kotka - jak to kotka- uwielbia spać w ciepłym. Może wiać, trzaskać. Rynnę nam zwiało, więc trochę trzaskało po ścianach, bo przymocowana do kabla (pomysły robotników to temat rzeka). Tutka trzaski wwiały pod łóżko, a Fifi zrelaksowana, śpiąca. Co tam jakieś huki, trzaski, grzmocenia. Ważne, że ciepło, miękko, mrukliwie. Wyspała się w dzień i stwierdziła, że ma nadmiar energii, a w domu przestrzeń za mała, do tego ludzkość śpiąca, a ile można po tej śpiącej ludzkości chodzić, więc zażyczyła sobie wyjście. Odradzam jej, objaśniam, że kiedy ja w dzień byłam z Tutkiem na spacerze to obtrzaskało mnie tak, że czułam się jak w SPA pod jakimiś zimnymi biczami wodnymi. Popatrzyła na mnie znacząco: "Masz w sobie coś z psa: miękka jesteś". W sumie mam: radosna jestem jak ten nasz pies na widok ukochanych osób, które wracają z podróży. Oczywiście pod warunkiem, że mnie nic nie smaga niczym w ekskluzywnym SPA wmawiającym ludziom, że od zimnych biczów wodnych można schudnąć. Wypuściłam. Mówię sobie: "Trzydzieści minut i wróci, bo wieje". Gdzie tam pół godziny? Wróciła o siódmej, żeby nas nie budzić, ale kiedy już wróciła głośnym miałknięciem oznajmiła swoje przybycie, więc popędziłam otwierać drzwi, żeby kotkę ratować przed zimnem, chłodem i kataklizmami natury. Ona weszła wolnym krokiem. Poszła do kuchni, zamiałczała przed lodówką, więc ja pędem do tej lodówki, żeby wynagrodzić jej niebezpieczną noc. Drzwi zostawiłam otwarte, żeby się wywietrzyło. Fifi zjadła, a później pogalopowała walczyć z wiatrem na świerkach. A ja jej tylko zdążyłam powiedzieć to, co mówią troskliwe matki uzewnętrzniające swoje lęki: "Tylko nie spadnij. Wiatr mocno wieje". Siedzę w domu, patrzę na jej akrobacje i myślę sobie, że dobrze w życiu być takim kotem: chcieć napełnienie miski, a do tego mieć całe mnóstwo interesujących zajęć, w które nie angażujemy innych. Tak całkowicie inaczej niż pies, a wszystko przez ów brak lęków.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz