czwartek, 11 marca 2021

Gubienie rzeczy

-A gdzie ty dziecko masz buty? – Pyta się mijająca nas osoba.
Dzieci czasami gubią rękawiczki, czapki, szaliki. To norma. Moja córka też tak robi. Czasami gubi z premedytacją (bo jej przeszkadza chociaż wcześniej nie przeszkadzała). Takie przeszkaszające rzeczy najczęściej lądują w rowach czy innych miejscach, w których potencjalnie mogę nie móc wyjąć. A później jest szukanie tej rzeczy, bo to jednak ulubiona. Wzięłam się, więc na sposób: przerobiłam rozkładany kij do mopa na kij z haczykiem na wszystkie wkurzające rzeczy. Lepiej sięgnąć takim kijem niż włazić do rowu. Szybciej, czyściej.
O ile gubienie czapek i rękawiczek to norma u wszystkich dzieci to gubienie butów już niekoniecznie. I to tych, w których dziecko idzie. Jakby było mało to Ola potrafi też zgubić skarpety. I to te dopasowane, a nie zsuwające się… Najzabawniejsze jest to, że ja zwykle (skupiona na innych niebezpieczeństwach) dostrzegam to po przejściu jakiś 5-10 metrów albo gdy ktoś zwróci mi uwagę. Szczytem było wyławianie Oli butów z kontenera. Zdjęła, rzuciła w złości jak najdalej, a poszybowały wysoko i wpadły w czeluście wielkiego kontenera, którego ktoś zapomniał zamknąć. I teraz albo wyłowię albo dziecko będzie siedziało w wózku i zawiozę do domu. W głowie szybka kalkulacja: „30 minut siedzenia i później nadaktywność. Co to to nie!”
Stoję przy kontenerze, wyławiam jej te buty naszym magicznym hakiem, ona siedzi w wózku.
-Wstydziłaby się pani tak po kontenerach grzebać.- Słyszę za plecami, ale ignoruję, bo przez tyle lat w ignorowaniu upominaczy i lepiej wiedzących nabrałam wprawy.
Wyjmuję buty i zakładam Oli.
-Nowe buty by kupiła, a nie ze śmieci dziecku zakładała.
I weź tu tłumacz. Tego się nie da wytłumaczyć. To trzeba przeżyć na własnej skórze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz