niedziela, 4 kwietnia 2021

Katarzyna Majgier "Abrakadarba... Mamy problem"


„Spełnianie życzeń wydaje się dobre, ale może spowodować dużo zła. Wszystko zależy od człowieka. Od tego, czego pragniemy i do czego dążymy…” – tak kończy się opowieść Katarzyny Majgier „Abrakadabra… Mamy problem”. Wydawałoby się, że czary, możliwość spełnianie życzeń rozwiąże wszelkie trudności. Pisarka uświadamia nas, że to nie taka łatwa i oczywista sprawa, bo wszystko może się skomplikować i to na nasze własne życzenie. Autorka zabiera nas w świat dzieci i nastolatków z ich codziennymi wyzwaniami, którym można byłoby zaradzić. I to bez czarów. Z czarami jednak łatwiej. Ale czy na pewno?. Szybko jednak okazuje się, że taka szansa to tylko jeszcze większe problemy. I tak jest właśnie w przypadku bohaterów książki.
Wszystko zaczyna się od Kamila, któremu mama stanowczo nakazuje wyniesienie śmieci. Mały domowy obowiązek sprawia, że rusza lawina wypadków, a wszystko przez to, że chłopak na śmietniku znajduje starą lampę. Zupełnie taką samą jak w serialu o Aladynie. Mało tego: to jest dokładnie taki przedmiot spełniający życzenia. Nieświadomy tego Kamil chce, aby zniknęła mu zła ocena z kartkówki z matematyki. Na początku nie wierzy oczywiście, że napotkany przy kontenerze chłopak spełni to życzenie, ale szybko przekonuje się, że jednak się udało. A co by było, gdyby mógł uniknąć wszelkich jedynek i jeszcze mieć dużo pieniędzy. Świetnie. Problem jednak polega na tym, że w serialu dżina można było prosić tylko o jedną rzecz i do tego tylko raz dziennie spełniał życzenie. Z tego powodu w sprawę wkręcane są kolejne osoby. Oczywiście nikt na początku nie wierzy w magiczną lampę i czasami bezmyślnie wypowiada życzenie, a to przynosi naprawdę fatalne skutki.
Cała opowieść powstała na zasadzie sztafety: lampa przechodzi z rąk do rąk, a my poznajemy kolejną postać z jej pragnieniami, problemami, ograniczeniami, skupieniem się na sobie i powierzchownymi relacjami z ludźmi, brakiem konkretnych zainteresowań, opieraniem swojej wiedzy na tym, co zobaczą w telewizji. Szybko okazuje się, że dzieci i dorośli potrafią być tak samo bezmyślni. Do tego bardzo długo nie ma tu też bohatera, który czytałby książki. Te w końcu są nudne i dla starych zrzęd. Jednak masa nieodpowiedzialnie wypowiedzianych życzeń sprawia, że krąg wtajemniczonych musi zwrócić się do odludka, czyli Darii spędzającej każdą chwilę w książkach. Niemająca znajomych i biedna dziewczyna nie zagrozi poinformowaniem wszystkich o niezwykłej lampie i stanie się gwarancją możliwości powrotu do normalności, bo tylko takie jak ona znają takie dziwne osoby jak ona, czyli bezinteresownie pomagające innym i mogącym odwrócić ich złe życzenia. A co jeśli Daria uzna, że może mieć inne priorytety? Co jeśli odkryje prawdziwą moc lampy? Jaka jest historia dżina? Dlaczego antykwariaty mogą być skarbnicą wiedzy? Na te pytania znajdziecie odpowiedź w książce.
„Abrakadabra… Mamy problem” to interesująca lektura dla uczniów szkół podstawowych, ale poruszane w niej problemy na pewno można omówić także z licealistami na lekcjach etyki. Jak w każdej książce pisarki opowiedziana historia pozwoli na poruszenie tematu odpowiedzialności, nieostrożności, ciekawości, chęci dorastania (czyli zmieniania się), bogacenia, zdobywania władzy, kształtowania swojego wizerunku, walki o lajki, sławy. Lektura stanie się bardzo dobrym pretekstem do poruszenia z dzieckiem tematem samoakceptacji i samorozwoju. Do tego możemy pokazać, że zdobycie uznania wcale nie musi wiązać się z pięknym wyglądem. A tu oczywiście pisarka pięknie podsuwa nam temat pracy nad ciałem, upiększania makijażem i różnorodnymi technikami. Myślę, że przyznana książce wyróżnienie w V Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren na współczesną książkę dla dzieci i młodzieży jest całkowicie zasłużona. Zdecydowanie polecam.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz