sobota, 12 czerwca 2021

Żywieniowy dramat opiekunów

Żywienie w przypadku dzieci z autyzmem to temat rzeka. Jedne mają fazę na frytki i nic poza tym nie jedzą, inne nigdy nie jadły normalnego obiadu, bo czują wstręt do wszystkiego, co nie jest kanapką, jeszcze inne żywią się Kinder niespodziankami, inne mlecznymi bułkami, a niektóre mają jeszcze inne podejście do jedzenia. Każde dziecko jest inne i ma inne preferencje. Zwykle żywienie to pewnego rodzaju dramat dla opiekunów, którzy muszą uznać, że banan lub popcorn można zaliczyć za posiłek. Na początku oczywiście wszyscy rodzice starają się żywić swoje pociechy zdrowo. Z czasem odpuszczają sobie i to nie z lenistwa. Po prostu widzą, że ich pociecha mogłaby się zwyczajnie zagłodzić. W przypadku dzieci z autyzmem nie ma tak, że „jak zgłodnieje to zje”. To tak nie działa. Może zwymiotować jeśli dostanie coś, czego nie lubi, a na pewno nie zje. I tu zaczyna się dramat opiekuńczy w przypadku osoby słabokomunikującej się, która nie jest pewna, co chciałaby zjeść, więc kupujesz i gotujesz różne rzeczy, bo może coś akurat się wpasuje, a później wcinasz wszystko sama, bo wszystko było jedzone po gryzie. Przy córce wyżywiam się z mężem, a jeszcze psu i kotom coś skapnie. Do tego nie ma przepisu na posiłek idealny, bo u nas bywają fazy. Czasami trwają tydzień, czasami miesiąc, a czasami tylko dzień. Przedwczoraj wciągnęła 100 g kaszy gryczanej z sosem i mięsem oraz bulkę z cynamonem. Wczoraj chciała to samo, ale nie było bułki z cynamonem, więc i kaszy nie zjadła tylko było wymyślanie: serniczek, jabłecznik, kanapka z pasztetem, banan, jabłko, gruszka, truskawki, pizza, ziemniaki, kotlet. Wszystko tylko po gryzie. Reszta dla nas, żebyśmy nie zemdleli z wrażenia. Dziś żywienie się pizzerkami. Tylko z marketu z insektem w logo. Pizzerki pomogły zjeść truskawki i pomidory. A co będzie jutro? To się okaże.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz