niedziela, 18 lipca 2021

Powoli, powolutku




Ja przestawiam, przekładam, żeby meble nie stały przy ścianach, a koty chodzą i przyglądają się. Leo z wielkim zafascynowaniem. Lili z lękiem w oczach. Troszkę nabijamy się, że koty wybieraliśmy charakterem takim jak siebie nawzajem: Leo wybrał Dominik, ja Lilkę. Leo to typ kota, który nie zraża się niepowodzeniami. Jest ciekawski, żywotny, zawsze spada na 4 łapy i wszędzie wejdzie, wskoczy na najwyższe szafy, podporządkuje sobie psa. Lilka natomiast jest delikatna, zdystansowana, nie lubi zmian. Kiedy patrzy na to, co wyprawiam ma dokładnie taką samą minę jak Dominik: "To naprawdę takie niezbędne? Przecież było dobrze" i na wszelki wypadek ewakuuje się ze strefy przestawiania.
Ola wybierała Tutka i jest jak Tutek: przychodzi, zerka, szturcha, że trzeba wyjść na spacer, a nie przestawiać kolejne rzeczy, a później siedzi i klei swoje masy, zużywa hurtowe ilości kleju (Tutek w tym czasie pracuje nad tworzeniem frędzelków w swoim kocu). Wszystko powoli, spokojnie, z trzema spacerami po 6 km każdy. Ola potrafi już przejść 3 km dziennie i bardzo pięknie odpręża się. Już nie reaguje paniką na szczekające psy. Po pogryzieniu w styczniu 2020 miała problem i krzyczała na odgłos szczekającego psa. Obecnie potrafi przejść bez paniki obok miejsca zdarzanie. Jeszcze tylko Tutuś zachowawczo ogląda się i rozprasza zamiast skupiać się na swojej pracy, czyli pilnowaniu, kontrolowaniu i aktywowaniu Oli.
Kolejna wspaniała rzecz: Ola powoli zaczyna zasypiać bez strachu. Wcześniej była to walka. Robiła wszystko, żeby tylko nie zasnąć. Dużo zrobiłam, jestem fizycznie zmęczona, psychicznie też, ale jest naprawdę wspaniale, że to powoli wygląda inaczej, że nie muszę sterczeć nad Olą tylko mogę coś jeszcze zrobić, a ona potrafi sama zająć się sobą. Oczywiście pod nadzorem (muszę mieć ją na oku), ale to zupełnie inna jakość pracy, kiedy nie trzeba mówić dokładnie dziecku, co ma robić, kierować każdym jego ruchem.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz