Nowe pokolenie to nowe nadzieje, sukcesy, ale też i rozczarowania oraz gorycz
zmieszana ze samotnością. Każde pokolenie zatacza koło, w którym jest czas na
grzech, gniew, a później gorycz z powodu tego, czego nie udało się zrobić,
uciekającego czasu, utraty sensu gonitwy, ale można ją zmniejszyć otaczając się
bliskimi i zamykając niedokończone sprawy.
W trzecim tomie wchodzimy w szarą i brutalną rzeczywistość PRL-u, widzimy
bezwzględność i cynizm kłamliwych władz, strajki, zabijanie niewinnych na ulicy.
Wszystko to rozczarowuje. Wydawałoby się, że koniec wojny przyniesie wytchnienie
i odpoczynek, a nikt go nie znajduje. W Wolnym Mieście Gdańsk Jaśmińscy byli
podejrzanymi Polakami, w nowej polskiej rzeczywistości są mniejszością
autochtonów ze skomplikowanymi korzeniami. Należą do nielicznych, którym udało
się przetrwać zawirowania, które miały miejsce od początku wieku. Patrzą na
wydarzenie w kraju z niepokojem, stają się częścią strajków i organizowania „Solidarności”,
a później szukają miejsca dla siebie w brutalnej kapitalistycznej
rzeczywistości. Nie ma czasów idealnych, ale ludzie, ich wzajemne wspieranie
się mogą sprawić, że będzie żyło się lepiej. I tak jest właśnie w przypadku bohaterów
wszystkich tomów. Pretensje czasami potrafią wlec się za ludźmi z pokolenia na
pokolenie, ale wyciągnięciem przyjaznej ręki można je zażegnać, wybudować mosty
między teraźniejszością i przeszłością. Zwłaszcza, że los nikogo nie oszczędza.
„Ludzie lubią czuć się lepsi, dlatego stygmatyzują innych, przyklejają im
łatki. Każda inność w naszym kraju jest zła”.
W wolne Polsce Jaśmińscy po raz kolejny na własnej skórze poczują prześladowania.
Bywali złą polską mniejszością, w PRL podejrzanymi z powodu przetrwania i
posiadania majątku, a w trzecim tomie Żydami. Wrzuceni w obszar stygmatyzowania
przez urodę po ojcu (Josephie Hirszu) ciągle na swoich plecach czuli wzgardliwe
wskazanie, że są Żydami.
„Przeszłość i tradycja zawsze wracały. Były niczym bumerang, który trudno
chwycić w locie, i człowiek orientował się o jego powrocie dopiero wtedy, gdy
został nim uderzony”.
Historia rodziny uzmysławia nam, że od tradycji można się odciąć, ale ona i tak
w pewien sposób zostanie z nami i prędzej czy później będziemy chcieli do niej
wrócić, rozliczyć się z przeszłością i poczuć więź z przodkami. Czasami
wyjaśnienie starych nieporozumień może przynieść zbawcze oczyszczenie. Anna
Sakowicz w codzienność bohaterów wplątuje troszkę rodzinnych przesądów, ale są
one po to, aby uzmysłowić sobie, że życzenie innym źle prowadzi do zrywania
więzi.
W książce nie zabraknie też bardzo ważnego elementu: edukowania czytelnika. Nie
jest ono nachalne tylko subtelne pokazywanie właściwych wzorców, tłumaczenie,
dlaczego wpajanie poszczególnym pokoleniom określonych zasad jest dobre lub
złe, jak dziecięce nawyki przekładają się na zachowanie dorosłych. Anna
Sakowicz jest wrażliwa na problemy kobiet. Pokazuje silne bohaterki, ale też
nie zabraknie tych zbłąkanych, które dopiero po upadku odkrywają, że mogły
postępować inaczej i być przygotowane na trudniejsze czasy.
„Ciotka wyjaśniła, jak można pokazać komuś, że się go lubi. Na pewno nie
wymieniła ciągania za warkocze. Potem westchnęła, bo za każdym razem
denerwowała się, kiedy słyszała tłumaczenie dorosłych, że chłopiec dokucza
dziewczynce z sympatii. Dodała w myślach, że jako dorosły będzie robił to samo.
Przyłoży żonie od czasu do czasu z miłości”.
„Jaśminowa saga” uzmysławia, że każde pokolenie, każda władza ma swoich wrogów,
których traktuje jak chłopców do bicia. Czasami krajem zaczynają rządzić
niepozorni ludzie, innym razem kraj wciągnięty może być w zależność od
mocarstwa, które w celu uzyskania poparcie będzie podsycało różnice między
ludźmi, zachęcało ich do walk, pogromów, wykluczania ze społeczeństwa, siania
strachu przed odmiennością. Wydawałoby się, że czasy, kiedy ludzie byli
niewyedukowani i łatwo poddawali się manipulacjom dawno odeszły, ale nic
bardziej mylnego. Każde pokolenie ma swoje mniejsze i większe walki, wyzwania. Przedwojenny
Gdańsk, który był swoistym kociołkiem kultur i narodowości miał być miastem wolnym
od inności. Szarzyznę PRL-u urozmaicają takie postaci jak Hania mająca męża
marynarza i w czasie jego nieobecności balująca z koleżanką.
„Jaśminowa saga” to piękny i ciekawie pokazany obraz stu lat rodziny związanej
z Gdańskiem. W pierwszym tomie mamy pokazane początki XX wieku, śledzimy
wydarzenia związane z wielką wojną i przymusową wyprawą na front, szalejącą
hiszpanką. Na froncie ginie wielu młodych ludzi. Potworność wojny zaskakuje i
przytłacza. Ranni, zniszczeni psychicznie młodzi ludzie próbują żyć w tych
trudnych realiach. Ich rodzice chcą przedłużenia rodu. W ten sposób dochodzi do
wielu mieszanych małżeństw, bo nie liczy się narodowość, ale przedłużenie
życia, możliwość awansu społecznego. A po zakończeniu konfliktu śledzimy
codzienność bohaterów. A tu sporo emocji: od buntu i rozpaczy po miłość i
fascynację. Każde z uczuć jest zaskakujące.
"Moim zdaniem miłość zawsze przechodzi nagle i nie oczekiwanie. Nie da się
jej wypracować ani zaplanować”.
Bohaterów poznajemy, kiedy Antoni Jaśmiński szuka dobrego kandydata na męża dla
swojej najstarszej córki Katarzyny. Właśnie zginął mu w wypadku syn i wie, że
trzeba zadbać o przetrwanie rodu, zapewnić córkom dobre życie, a takie jest
możliwe tylko, gdy kobieta ma bogatego męża, który będzie wstanie zapewnić byt
rodzinie. Nie musi szukać długo, ponieważ urodziwą panną zainteresowany jest
Thomas Lentz, syn majętnych Niemców, którzy pozostałych potomków stracili na
wojnie. Ich pozycja społeczna będzie dla Jaśmińskich awansem społecznym. Córka
biednego introligatora będzie mogła wejść na salony, co od czasów zubożenia
rodziny przez hulaszcze życie przodków nie było możliwe. Sentyment do salonów
został, marzenie o powrocie na nie także. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie
to, że Katarzyna wcale nie chce wychodzić za mąż. A już na pewno nie za Lentza,
który ją brzydzi. Marzy jej się samodzielność, praca w prasie, możliwość
pisania artykułów. I nawet udaje jej się dostać pracę w redakcji. Przyjmuje
ogłoszenia i po raz pierwszy upaja się poczuciem możliwości dążenia do
samodzielności. Zarobione pieniądze wydaje na feministyczne powieści. Jej
fascynacja możliwościami kobiet zaczęła się jeszcze w Warszawie, gdzie w jednym
z pensjonatów otrzymała dobre wykształcenie dla panienek. To ją jednak nie
zadowala. Pragnie więcej. Kiedy zostaje postawiona pod murem: wolność pełna
niedostatków czy małżeństwo z bogatym Niemcem początkowo waha się. Jej młodsze
siostry oraz rodzice nie rozumieją jej pragnień. Powołują się na tradycję i
„Biblię”. W końcu dziewczyna ucieka z domu.
Skupiłam się na jednej z sióstr, ale tak naprawdę bohaterkami powieści trzy
siostry. Każda z nich jest skrajnie inna. Wspomniana Katarzyna, najstarsza, to
feministka, która pragnie dla siebie innego życia niż nakazuje tradycja. Stasia
dla odmiany jest typową tradycjonalistka, która od najmłodszych lat marzy o
domu, mężu i dzieciach. Jej głównym celem jest posłuszeństwo wobec ojca, żeby
nie zawieść go tak jak zrobiła to Kasia. Później posłuszeństwo wobec męża, bo
wydaje się jej, że tylko w ten sposób może zadowolić mężczyznę. Julka natomiast
nie ma nadziei na jakikolwiek ślub. Brzydsza i z bliznami po ospie nastolatka
jest jednak radosna, ma pozytywne nastawienie do świata i to urzeka jej
adoratora. Siostry miały także dwóch braci: pierwszy zginął pod kopytami koni,
a drugi marzy o duchowieństwie. Antoni pozostaje z wizją braku następcy, który
mógłby po nim odziedziczyć zakład introligatorski. Przekona się jednak, że
zaplanowane życie nie jest takie, jakbyśmy sobie wymarzyli, a to, co
nieplanowane może przynieść wiele dobra.
W świat pierwszego tomu powieści wchodzimy w czasie wielkiej wojny, a kończy
się, kiedy Niemcy najeżdżają Polskę. Stopniowo widzimy zmiany nastrojów
społecznych, wyczekiwanie na informacje z kraju, stajemy się świadkami
tworzenia się różnorodnych ruchów społecznych. Dzięki Kasi uczestniczymy w
protestach feministek, które walą parasolkami w okna domu Piłsudskiego, stajemy
się świadkami pierwszych wyborów, w których biorą udział kobiety, dowiadujemy
się jakie znaczenie dla kobiet miało to, że niektórym udało się wyrwać spod
społecznych oczekiwań. Widzimy też narastające napięcie w społeczeństwie,
antysemityzm i antypolonizm. Żydzi, a później i Polacy są prześladowani.
Niektórzy dla wygody przyjmują niemieckie nazwiska, inni uciekają. Krążą plotki
o obozie dla Żydów, którym odmawia się człowieczeństwa. A gdzieś pomiędzy
Polakami, Niemcami i Żydami krąży żydowski ateista i przedsiębiorca Joseph
Hirsz.
„Stary introligator nie wiedział, kiedy skończy się wojna i w jakim Gdańsku
wtedy się obudzą, ale był pewien, że gdy wieje wiatr historii, trzeba przymknąć
oczy, złapać się mocno czegoś solidnego i trwać, aż się uspokoi”.
Drugi tom otwiera kampania wrześniowa. Widzimy w ludziach nadzieję na lepsze, obserwujemy
ich wiarę w możliwość odzyskania niepodległości, a wszystko, co dzieje się
dookoła traktują jako przejściową niedogodność. Wiedzą, że za wszelką ceną
muszą żyć. Razem z Josephem Hirszem trafiamy do obozu, a później na roboty.
Obserwujemy zachowania ludzi, widzimy jak Niemcy zmienili maski i stają się
oprawcami, którym przemoc przynosi satysfakcję. Bycie tymi lepszymi daje
uprzywilejowaną pozycję, pozwala na czerpanie zysków z wojny.
„Już starożytni władcy wiedzieli, że aby lud trzymać w ryzach i skutecznie
zakneblować mu usta, trzeba było pokusić się o rozdawnictwo”.
Jednak Sakowicz nie wrzuca wszystkich do jednego wora. Są i tacy, którzy
dostrzegają bezsens znęcania się i wojny, dla których hitleryzm to chora
ideologia i marzą jedynie o tym, aby wojna w końcu się zakończyła, by znajomi i
bliscy (także Polacy) nie musieli cierpieć. Stajemy się świadkami bezsilności
Polaków i przyjaznych Niemców. Na tym tle wyłaniają się sylwetki młodych
kobiet, które podobnie jak dawniej jak ich matki i ciotki przeżywają
młodzieńcze fascynacje i marzenia. Pojawia się też brutalność zakończenia
wojny, przypomnienie pomocy medycznej udzielonej przez Szwecję, a później
kolejne niebezpieczeństwa i próba odnalezienia się w komunizmie. Na tym tle
widzimy wiele osobistych tragedii.
„Ból osobisty jest zawsze intensywniejszy niż cudzy, zasłyszany czy nawet
widziany. Wobec tego prywatnego człowiek jest bezradny, daje mu się wciągnąć w
otchłań rozpaczy. A potem brodzi w niej bez celu”.
Trzeci tom otwierają studenckie protesty i rosnący antysemityzm oraz nacisk na
właściwe (robotnicze) pochodzenie w staraniach się o dostanie na studia.
Wszystkie te wydarzenia dosięgną też Jaśmińskich. Stasia musi szorować drzwi,
aby zmyć antysemickie hasła, Antonina przeżywa rozstanie z Julkiem
Rubinsteinem, który ze względu na pochodzenie musi wyjechać z Polski, a Iza
doświadcza dyskryminacji ze względu na płeć. Anna Sakowicz pięknie pokazuje
różnorodność mieszkańców Gdańska, wprowadza w zadziwiające losy, oprowadza po
czasach bliskich pokoleniu moich dziadków i rodziców, ale też zabiera w te
bardziej aktualne, bo dzieje rodziny zatrzymują się na wydarzeniach sprzed
trzech lat.
Rodzina Jaśmińskich staje się tu pretekstem do pokazania zmian zachodzących w
społeczeństwie, poruszeniem ważnych kwestii. „Jaśminowa saga” Anny Sakowicz
stała się też w tym roku niesamowicie aktualna i ważna dla wszystkich kobiet.
Pisarka przypomina też mechanizmy manipulowania ludźmi przez władzę. Sięgając
po kolejną książkę Anny Sakowicz wiedziałam, że się nie zawiodę, ponieważ
pisarka ma niezwykły dar snucia opowieści i przemycania w nich ważnych
problemów. A jest ich to naprawdę dużo. Do tego spora dawka wiedzy z historii.
Autorka w piękny sposób opisuje Gdańsk, zabiera nas po spacery ulicami tego
miasta, pokazuje stosunki panujące między mieszkańcami, umiejętnie używa gwary
i wplata niemieckie słowa, szkicuje emocje bohaterów, pokazuje brutalność
wojny, bezwzględność ludzi porwanych przez totalitaryzm. Lektura piękna i
pouczająca. Zwłaszcza, że obserwujemy tu starcie pokoleń: patriarchalnego i
równościowego, w którym kobiety mogą realizować się zawodowo. Zdecydowanie
polecam!
Śliczna recenzja. U mnie dopiero w planach dokupienie trzeciego tomu.
OdpowiedzUsuń