piątek, 22 października 2021

Dobrze umalowana twarz alkoholizmu

Alkoholizm najczęściej kojarzy się z mężczyznami. Nic jednak bardziej mylnego. Kobiety skuteczniej się kamuflują. Taka tankująca od rana starsza „dama” potrafi nawet sobie oko zrobić, kieckę ładną kupić w lumpeksie. A mężczyzna? Ten nie ogoli się nawet, o pozory dbał nie będzie, bo nikt od mężczyzn w tym kraju nie wymaga pozorów. Mają być prawdziwi, a prawdziwy mężczyzna jest ciut ładniejszy od małpy (jak mawiała moja nauczycielka od biologii). Jedno te dwie grupy łączy: agresja. Nie ma spokojnego alkoholika. Czasami słyszę opowieści o tym, że ktoś się napije i spokojnie leży. Może i leży, kiedy sił nie ma, aby się ruszyć, ale kiedy napije się tyle, że jeszcze ma siły chodzić to niestety nie wygląda to tak różowo. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że alkoholizm jest chorobą i nie neguję tego. Uważam, że nie powinno się idealizować tej choroby i mówić, że ktoś jest dobrym alkoholikiem. W alkoholizmie nie ma nic dobrego.
Wracając do alkoholizmu płci pięknej i pozorów znam kilka pań, które trzymają się dobrze, umalowane są, a nawet nie czuć od nich woni przetrawionego alkoholu, bo o higienę dbają i znają dobre sposoby kamuflowania zapachu. W końcu mają w tym wieloletnią wprawę. Agresja jednak także dotyczy ich. Zwłaszcza, kiedy w grę wchodzą kolejki w sklepie, czyli konieczność czekania na napicie się, bo przecież nie łykną sobie publicznie, bo „co ludzie powiedzą”.
Razem z pandemią zdarzyło mi się kilka takich „pięknych” przygód. O ile alkoholicy bezczelnie wpychają się ze swoim tanim winkiem w kolejkę to alkoholiczki robią to dyskretniej: ustawiają przed kimś koszyczek i idą sięgnąć jeszcze jedną rzecz. I taka dobrze ubrana i umalowana pani wepchała mi się przed wózek i poszła „czegoś szukać”, żeby wrócić, gdy będzie jej kolej przy kasie. Wkurzyłam się, bo to nie pierwszy raz i odstawiłam koszyczek na bok, podjechałam z Olką pod taśmę, skasowałam i słyszę krzyk, że wepchałam się w kolejkę. Zignorowałam, poszłyśmy na spacer.
Idziemy sobie wolno, spokojnie, Ola po przejściu małego dystansu zażyczyła sobie usiąść w wózku. Posadziłam i pcham i kątem oka widzę, że pędzi na mnie alkoholiczka. Pominę epitety, którymi rzucała. Widać było, że nastawiona jest na staranowanie mnie, więc się odsunęłam w bok. „Dama” jak długa legła w błotnistej kałuży tuż przy markecie. Torby brzdęknęły o krawężnik. Wygraża mi i żąda zapłacenia za potłuczony towar. A co ja będę płaciła komuś za jego agresję. Ignoruję i idę wolnym krokiem. Wkurzona dzwoni na policję, żeby opowiedzieć o pobiciu jej przeze mnie. Wtedy pomyślałam, że na szczęście byłam w zasięgu kamer.
Alkoholizm nigdy nie ma łagodnej twarzy. Prędzej czy później wyjdzie z człowieka potwór, z którym trzeba walczyć, leczyć się, bo inaczej może nad nami zapanować i nawet najlepiej budowane pozory nie pomogą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz