Jakiś tam raper przez pokolenie stetryczałych korpoludków
okrzyknięty głosem pokolenia i przez kilkanaście miesięcy nachalnie reklamowany
treściami o zaćpanej młodzieży (mam wrażenie, że każdy raper ponad ćpanie i
ruchanie wyjść nie potrafi, ale mogę się mylić, bo nie znam się i tylko takie
cosiki do mnie docierają) stał się twarzą McDonalda. Gawiedź oburzona: ale jak
to? Syn profesora twarzą korpobaru? Jak dla mnie wszystko piękne i spójne jest.
Zwłaszcza w kontekście ojcowskich wypowiedzi o zapieprzu po 16 h. Syn robi, co
może i umie, żeby zarobić i reklamuje firmę, w której trzeba zapieprzać, żeby
zarobić na utrzymanie, bo stawki tam jednak nie są za duże, a pracę łatwo
dostać. Pięknie się to uzupełnia z podejściem jego ojca, więc w czym problem? Zresztą
od lat Polacy z wielkim zaangażowaniem walczą o to, aby ludzie wybierali
polityków, którzy będą kazać zapieprzać im za miskę ryżu. Dawno powinno się pogodzić
z wizją 16 h dnia pracy skoro kochają ryż i ponad niego nie są w stanie
mentalnie wyjść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz