środa, 27 października 2021

Tove Janson "Co było potem? Książka o Mimbli, Muminku i małej Mi"


Wyliczanki mają w sobie coś z magicznych zaklęć popularnych u ludów pierwotnych (vide: Bronisław Malinowski): mają zaklinać rzeczywistość, pomagać odmierzać czas, ale też zrozumieć sens określonych postaw społecznych, urozmaicać monotonne zajęcie. I wszystko to obecne jest w książkach Tove Jansson. Można pokusić się o stwierdzenie, że w „Co było potem? Książce o Mimbli, Muminku i małej Mi” poza tymi elementami mamy do czynienia z zaklinaniem wzroku za pomocą okienek, zabawą we wzrokowe skojarzenia, zachęcanie do wymyślania, snucia przygód i odsyłanie do kolejnych historii za pomocą magicznych przejść przez otwory, które skutecznie przyciągną dziecięcą uwagę.
Same przygody Muminków zawsze mają w sobie coś irracjonalnego, magicznego, czyli takiego troszkę dziecięcego fantazjowania o zwyczajnych rzeczach i w tej niedługiej opowieści też to jest. Razem z Muminkiem o piątej rano wyruszamy ze sklepiku z bańką pełną mleka. Jest ciemno i nieco mrocznie. Zwykłe zakupy szybko zmieniają się w niezwykłą przygodę. Świat jeszcze śpi, jest pogrążony w mroku i po samym wyglądzie lasu nie do końca wiemy czy to świt, czy zmrok. Pojawia się pytanie o to, czy zapada noc, dzięki czemu możemy sprawdzić czy pociecha aktywnie słucha (skoro 5:00 rano to świt). Takie pytania od czasu do czasu wpadają do tekstu i dzięki temu opiekunowie lub rodzice nie są jedynymi biorącymi udział w czytaniu.
Później zmierza przez łąkę pełną kwiatów i dostrzega coś dziwnego na horyzoncie. Pędzi sprawdzić, co to i znajduje Mimble szukającą małej Mi. Przez puszkę przechodzą nad strumyk i tak, dalej i tak dalej. Jest tu sporo magii, dziwnych przejść, zaskakujących zachowań, ale najważniejsze jest tu po każdej części rymowanki pytanie do czytelnika: „Jak myślisz, co było potem?”, czyli dostajemy zachętę do własnego snucia opowieści, wyciągania wniosków, fantazjowania, ale też zmagania się z własnymi lękami i dzielenia się z nimi. Bohaterzy mogę tu być pogryzieni, spaść czy być porwani przez fale lub wessani przez odkurzacz.
Cała opowieść jest surrealistyczna. Znani bohaterzy mają inne rozmiary, oddają się innym zajęciom i spotkanie ich czasami bywa groźne. Wędrowcy wpadają do odkurzacza, a postać z obrazu ucieka do morza. Są też magiczne przejścia, domy w drzewie. Całodniowa przygoda kończy się przyniesieniem kwaśnego mleka, które ma inną konsystencję i nie można wylać go z bańki.
Przesłanie z tej rymowanki jest proste i piękne: jakiekolwiek straszne i groźne przeżyjesz przygody w domu zawsze na Ciebie będzie czekała mama, która obdaruje ciepłem, da poczucie bezpieczeństwa i nakarmi ulubionymi bułeczkami, bo w życiu nie ma takich przeszkód, z którymi nie dasz sobie rady i nie wszystko, co wydaje się groźne musi takie być. Lektura wymaga uważnego śledzenie ilustracji, dostrzegania zmian, domyślania się, łączenia faktów z obrazków i tekstu, a to sprawia, że pięknie rozwijamy nie tylko koncentrację, spostrzegawczość, ale też różne sposoby przyswajania wiedzy, bo z jednej strony dbamy o bodźce słuchowe (zakładam, że czytacie książkę dziecku), a z drugiej wizualne.
Solidna oprawa, dobrze zszyte strony i piękne ilustracje autorki sprawiają, że książka jest estetyczna. Zdecydowanie polecam!












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz