czwartek, 25 listopada 2021

Agnieszka Kacprzyk "Skąd jestem?" il. Marianna Sztyma


Niby wszyscy dookoła tacy wyedukowani i wyzwoleni, ale kiedy z dziecięcych ust pada pytanie „A skąd się biorą dzieci?” często zapada krępująca cisza lub pojawiają się baśniowe wyjaśnienia o bocianach, kapuście, kupowaniu dzieci w szpitalu czy innym przybytku, zsyłaniu przez natchnione anioły itd., itp. Wersji jest wiele. Co dom i rodzina to inna tradycja kłamania dzieciom o sprawach ważnych. W wielu książkach dzieci nadal traktowane są jak kretyni, którym absolutnie nie wolno mówić prawdy o narodzinach, bo to je zgorszy lub sprawi, że będą wyuzdane, zseksualizowane i przez to będą dążyć do seksualnych zachowań (niestety takie przekonania nadal pokutują). Pamiętam jak jeszcze przed narodzinami mojej córki znajoma z wielkim oburzeniem opowiadała o koleżance, która własnemu dziecku powiedziała, że w brzuchu rośnie przyszłe rodzeństwo, bo przecież nie powinna opowiadać o tak intymnych sprawach. A czy ciąża jest aż tak gorszącą sprawą skoro ją widać na pierwszy rzut oka? Czy demonizowanie aktu poczęcia jest tym, co dzieciom pomaga w zdobywaniu wiedzy i oswajaniu się ze zmianami, uczeniu szacunku i nieprzekraczaniu granic? Zdecydowanie nie.
Rozmowy na temat ciała i seksualności bywają dla rodziców trudne i krępujące bez względu na wiek dziecka, ale trzeba nauczyć się mówić o sprawach, które nas dotyczą, przygotować dzieci do dorosłości, nauczyć ich szacunku, poszanowania granic intymności i odpowiedzialności za czyny. Ważne, aby nasze rozmowy były dostosowane do wieku rozmówcy oraz granic jego zainteresowań. Jeśli pojawia się temat ciąży to możemy nawet małym dzieciom opowiedzieć o niej prosto, co udowadnia nam Agnieszka Kacprzyk w książce „Skąd jestem?” z ilustracjami Marianny Sztymy.
Lektura uzmysławia nam, że edukację seksualną warto zacząć od nazywania części ciała. A kiedy nasze pociechy poznają różne części ciała? Zdecydowanie jeszcze przed pójściem do przedszkola. Baa, często razem z nauką mówienia mamy wskazywanie części ciała. Proste, zwyczajne, bez tabu, skrępowania. Kiedy już mamy tę podstawową bazę wyjściową możemy spokojnie czekać na zadanie pytania i stawić mu czoło samodzielnie lub z lekturą. Myślę, że w tym drugim przypadku będzie łatwiej, bo to, co powiemy jest już wielokrotnie przemyślane, a wiedza odpowiednio dawkowana.
„Skąd jestem?” to opowieść o kilkuletnim Leosiu, któremu rodzice oznajmiają, że w brzuchu mamy jest jego siostrzyczka. Chłopiec w prosty sposób dowie się skąd się tam wzięła, co robi, jak się żywi i w jaki sposób pojawi się na świecie. Dostrzega, że brzuch mamy jest coraz większy i większy, przez co ma ona mniej siły na zabawę. Dowiaduje się też, że i on był w mamy brzuchu, a po narodzinach odcięto mu pępowinę, przez którą się żywił i dzięki temu ma ślad na brzuchu w postaci pępka.
Agnieszka Kacprzyk posługuje się prostym, naturalnym, nieco potocznym językiem. Dialogi między rodzicami a dzieckiem pokazują nam, w jaki sposób podejść do tematu seksu, ciąży, porodu, rodzicielstwa. Znajdziemy tu proste, obrazowe wyjaśnienia pozwalające dziecku wyobrazić sobie wszystkie poruszane kwestie. Dowiaduje się, że mama dostaje od taty nasionko, które w jej brzuchu rośnie. A jak ono się tam znalazło? Też odpowiedź jest prosta: „Spójrz. Ten klucz pasuje do dziurki. Podobnie jest z cipką. Siusiak też do niej pasuje”. Leoś dowiaduje się też o tym, że aby posiadać takie nasionka i zostać tatą musi być dorosły. Na razie to wyjaśnienie przedszkolakowi wystarczy, a kiedy już nie będzie starczało przyjdzie czas na opowieść o dojrzewaniu. Pojawia się tu też temat miłości, czułości, pragnienia bycia rodzicem.
Wielkim plusem jest tu mówienie o narodzinach w prosty sposób. Autorka nie zastępuje nazw organów płciowych wyszukanymi wyrazami, ale używa potocznych, powszechnie znanych nazw. I właśnie może z powodu traktowania dziecka poważnie mamy odczucie dużej miłości, zrozumienia, gotowości do pokazania i objaśnienia mu świata na poziomie jego gotowości.
Całość uzupełniają proste, ale i wymowne jak ujęcie noworodka w objęciach płatków kwiatów. Dobrze zszyte strony oprawiono w solidną, kartonową okładkę, dzięki której jest to lektura estetyczna i trwała. Mojej córce bardzo się podoba. Zwłaszcza, że widzimy w tej lekturze spokojne wyjaśnienia rzeczy bliskich dziecku, brak tworzenia aury wstydliwości i poczucia, że intymność jest grzeszna, więc należy o niej rozmawiać cicho. Oczywiście intymne tematy są poruszane w domu, kiedy każdy ma czas na to. Widzimy małego bohatera pewnego tego, że rodzice zawsze odpowiedzą na jego pytania. Ciekawość świata Leosia nie jest tłamszona zbywającymi odpowiedziami, że dowie się jak będzie większy lub dowie się w szkole. Rodzice pozwalają mu ma poszerzanie wiedzy i jest on z tego dumny, przetrawia uzyskane wiadomości i wie, że i on kiedyś będzie mógł zostać tatą. Do tego mamy tu piękne pokazanie pewnego rodzaju równości ze zwierzętami, porównanie do ich sposobu rozwoju i karmienia młodych, dzięki czemu do dziecięcego słownika trafia też słowo ssaki.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz